Bon wychowawczy - obywatelski pomysł na wsparcie rodziny
26 maja, w Dniu Matki, ulicami polskich miast przeszły wielotysięczne, radosne i kolorowe Marsze dla Życia i Rodziny. Ich uczestnicy zwracali uwagę na dramatyczną sytuację demograficzną Polski, a decydentów zachęcali do wprowadzenia takich rozwiązań prawnych, które ułatwiłyby rodzicom decyzję o powiększeniu rodziny.
Kierunek: rodzina
W ciągu roku podwoiła się liczba miast, w których manifestują zwolennicy wartości rodzinnych. W ubiegłym roku Marsze dla Życia i Rodziny zorganizowano w 50 miastach, w tym aż w 107. Szczęście rodzinne zajmuje niezmiennie pierwsze miejsce wśród najważniejszych wartości, jakimi Polacy kierują się w swoim codziennym życiu. Zdecydowana większość badanych (85 proc.) stoi na stanowisku, że człowiekowi potrzebna jest rodzina, żeby rzeczywiście był szczęśliwy. – Badania pokazują, że posiadanie rodziny jest dla nas źródłem dumy i radości, a na Marszach chcemy się tą szczęściem dzielić i zarażać innych – tłumaczy Anna Borkowska-Kniołek, rzeczniczka Marszów.
W tym roku uczestnicy wydarzenia maszerowali pod hasłem „Kierunek: Rodzina”. – Chcemy zwrócić uwagę na dramatyczną sytuację demograficzną Polski. Prognozy, wskazują, że za 40 lat będzie nas 32 zamiast 38 i pół miliona. Dlatego też chcemy zachęcić Polaków do decydowania się na liczne potomstwo, a u decydentów dopomnieć się o rozwiązania prawne, które ułatwiłyby rodzicom decyzję o powiększeniu rodziny – mówi Jacek Sapa, prezes Centrum Życia i Rodziny.
Założenia ustawy
Według badań CBOS, tylko 9 proc. Polaków jest zadowolonych z prowadzonej przez państwo polityki prorodzinnej. Dlatego podczas Marszów dla Życia i Rodziny były zbierane podpisy pod projektem ustawy o ochronie i opiece nad rodziną (tzw. bon wychowawczy), potrzebne do rejestracji Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej. Celem proponowanego aktu prawnego ma być umacnianie faktycznie rodziny, czyli stałego związku kobiety i mężczyzny wraz z narodzonymi z ich związku dziećmi.
Według inicjatorów nowy system ma być skuteczniejszy i prostszy niż obecny. Świadczenia mają być bardziej powszechne. Dziś świadczenie przysługuje tylko rodzicom zatrudnionym na umowę o pracę, w wysokości ich dotychczasowego wynagrodzenia i przez krótszy czas. Nowa propozycja ustawowa zakłada, że świadczenie byłoby przyznawane bez względu, czy osoba je otrzymująca wcześniej pracowała czy nie lub jaki miała rodzaj zatrudnienia. Świadczenie byłoby w wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę /na dziś ok. 1600 zł/, wydawane przez okres 24 miesięcy po urodzeniu dziecka. Jedynym warunkiem otrzymywania świadczenia jest to, by rodzice otrzymujący świadczenie byli w związku małżeńskim.
Rodzina receptą na kryzys
Projekt ustawy o ochronie i opiece nad rodziną został zaprezentowany na Kongresie Polskiej Rodziny, który odbył się w kwietniu br. na warszawskim Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Spotkanie zorganizowano pod hasłem „Rodzina receptą na kryzys”, a organizatorzy zaprezentowali ustawę reformującą system wsparcia rodzin.
Pieniądze z bonów miałyby dzielić samorządy w ramach zadań zleconych przez administrację rządową. W projekcie jest zapisane wprost, że koszty obsługi mogą wynosić 3 proc. otrzymanej dotacji. Są też takie zapisy w ustawie, które mają zapobiegać marnotrawstwu pieniędzy: „W przypadku, gdy ośrodek pomocy społecznej przekazał organowi właściwemu informację, że osoba uprawniona lub jej przedstawiciel marnotrawią wypłacane jej świadczenia rodzinne lub wydatkują je niezgodnie z przeznaczeniem, organ właściwy przekazuje należne osobie świadczenia na utrzymanie dziecka w całości lub w części w formie rzeczowej” – czytamy w proponowanym dokumencie.
Ile to kosztuje?
Projekt wygląda obiecująco, gdyż zakłada, że świadczenie byłoby przyznawane bez względu na fakt, czy osoba je otrzymująca wcześniej pracowała czy nie lub jaki miała rodzaj umowy. Świadczenie byłoby niższe, ale na dłuższy okres. Jedynym warunkiem otrzymywania świadczenia jest to, by rodzice otrzymujący świadczenie byli w związku małżeńskim. Od razu nasuwa się pytanie, ile to kosztuje? Jak zapewniał prezes Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia podczas spotkania w Opolu, że szacują skutek dla budżetu państwa na około 7 mld zł.
Projektodawcy w uzasadnieniu przekonują obywateli i decydentów argumentami, których nie da się wyliczyć kalkulatorem. „Zachęcenie części młodych ludzi do tego, by poświęcili się wychowywaniu potomstwa, powstrzymując się od pracy zawodowej poza domem, powinno zdaniem projektodawcy poprawić sytuację na rynku pracy w tej grupie wiekowej.
Podstawowy skutek gospodarczy, jaki chciałby osiągnąć projektodawca, to uchronienie Polski od katastrofy demograficznej. Nie ma raczej wątpliwości odnośnie do tego, że takie zjawisko miałoby całkowicie destrukcyjne skutki gospodarcze. Raz przez brak w perspektywie kilku dekad rąk do pracy, dwa przez ostateczne zawalenie systemu ubezpieczeń społecznych” – czytamy w projekcie przy założeniach gospodarczych.
Czy warto poprzeć?
Podstawowy skutek społeczny, jaki osiągnąć chcą projektodawcy, to oddziaływanie prawa wzmacniające instytucje rodziny rozumianej jako stały, najlepiej nierozwiązywalny związek kobiety i mężczyzny wraz z urodzonymi z ich związku dziećmi. „Wraz z kryzysem rodziny podkopywane są fundamenty ładu ekonomicznego kraju” – czytamy w uzasadnieniu.
Oddajemy głos projektodawcom, którzy jak twierdzą: „kwestie ekonomiczne, jakkolwiek bardzo istotne, stanowią zagadnienie innej wagi. W silnej, kochającej się, choć nawet biednej rodzinie, będą pojawiać się dzieci”.
Nawet największe środki publiczne przekazane osobom nieżyjącym w trwałych małżeństwach, nie dadzą efektu w postaci zdrowej struktury społeczeństwa, którego kolejne pokolenia pojawiają się jako naturalna konsekwencja silnych związków w pokoleniu ich rodziców.
Pytanie skąd wziąć pieniądze na bon wychowawczy i jak chcą przekonać dla tej inicjatywy rząd i posłów do tego, by znaleźli 7 mld zł.
– Po pierwsze są to nasze pieniądze, bo pochodzą z naszych podatków. Budżet państwa ma służyć Polakom, a rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej – przekonuje zdecydowanie w rozmowie z gazetą Jacek Sapa, prezes Centrum Centrum Życia i Rodziny.
Tomasz Kwiatek
Źródło: Gazeta Finansowa
***
Autor jest absolwentem Wyższej Szkoły Biznesu WSB-NLU w Nowym Sączu, redaktorem naczelnym „Niezależnej Gazety Obywatelskiej” w Opolu, prezesem Stowarzyszenia Stop Korupcji.