Ministrowie finansów G20 przeciwni protekcjonizmowi
Ministrowie finansów i szefowie banków centralnych państw G20 potwierdzili we wtorek swoje zaangażowanie w walkę z protekcjonizmem, uznając potrzebę „dalszego dialogu i działań” w zakresie handlu międzynarodowego.
Handel międzynarodowy oraz inwestycje są ważnymi motorami wzrostu gospodarczego, produktywności, innowacji, tworzenia miejsc pracy oraz rozwoju - napisano w oświadczeniu G20 po dwudniowym spotkaniu w Buenos Aires.
W komunikacie zapewniono o „potrzebie dalszego dialogu i działań” oraz pracy nad zwiększeniem udziału handlu w gospodarkach państw G20.
Przedstawiciele 20 największych gospodarek świata dyskutowali w argentyńskiej stolicy m.in. o zagrożeniach dla globalnego wzrostu gospodarczego wywołanego potencjalną wojną handlową spowodowaną przez wprowadzenie przez USA ceł na stal i aluminium oraz ewentualne nałożenie przez to państwo sankcji handlowych na Chiny.
Dyrektor zarządzająca Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) Christine Lagarde oświadczyła we wtorek, że wezwała przedstawicieli państw zrzeszonych w G20, by „unikali stosowania nadzwyczajnych środków” przy rozwiązywaniu sporów handlowych. Według niej państwa powinny przeprowadzić reformy, by zapewnić „bardziej trwały, zrównoważony oraz sprzyjający włączeniu społecznemu wzrost gospodarczy”.
Z kolei szef niemieckiego resortu finansów Olaf Scholz oznajmił we wtorek, że największe obawy podczas spotkania G20 budziła możliwa globalna wojna handlowa z USA. Minister zaznaczył, że w Buenos Aires przedstawiciele większości państw podkreślali znaczenie dalszych ostrzeżeń przeciwko „protekcjonistycznym tendencjom”.
W podobnym tonie wypowiadał się w poniedziałek w argentyńskiej stolicy komisarz UE ds. gospodarczych i finansowych Pierre Moscovici.
Największym zagrożeniem jest ryzyko skierowanych do wewnątrz polityk i protekcjonizmu - ocenił unijny urzędnik.
Spotkanie w Buenos Aires było pierwszym z serii pięciu spotkań G20 przez szczytem tej grupy, który odbędzie się 30 listopada - 1 grudnia również w argentyńskiej stolicy.
Prezydent USA Donald Trump podpisał 8 marca rozporządzenie nakładające cła na import stali w wysokości 25 proc., a aluminium - 10 proc. Amerykański przywódca powołał się na przepis z 1962 roku - a więc z lat zimnej wojny - który pozwala mu na ograniczenie importu i nałożenie nieograniczonych ceł, jeśli przemawiają za tym względy bezpieczeństwa narodowego.
Amerykańskie cła mają wejść w życie 23 marca. UE liczy, że do tego czasu uda się porozumieć z administracją Trumpa w sprawie wyłączenia Wspólnoty z dodatkowych taryf.
Na podst. PAP