Rosną szanse na ekoenergię
Polskie firmy planują rozwijać morską energetykę wiatrową wspólnie ze skandynawskim partnerami. Przede wszystkim ze szwedzkimi, norweskimi i duńskimi.
Z rynku napływają sygnały, które mogą świadczyć o wzroście zainteresowania morskimi farmami wiatrowymi. Pisaliśmy już szczegółowo o tym, że norweski Statoil wejdzie w projekt dwóch farm wiatrowych na Bałtyku należących do Polenergii (http://wgospodarce.pl/informacje/47119-statoil-zbuduje-farmy-wiatrowe-na-baltyku-razem-z). Będą miały one łączną moc 1200 MW.
Również Polska Grupa Energetyczna (PGE) zapowiedziała inwestycje w morskie farmy wiatrowe. Spółka planuje do 2025 r. zbudowanie morskich farm wiatrowych o łącznej mocy 1000 MW, zaś do 2030 r. - do 2500 MW. Tym planom sprzyjają znowelizowane przepisy ustawy o Odnawialnych Źródłach Energii (OZE).Najważniejsza zmiana polega tu na umożliwieniu farmom wiatrowym udziału w aukcjach bez konieczności legitymowania się pozwoleniem na budowę. To pozwolenie inwestor będzie mógł dostarczyć na dalszym etapie inwestycji.
Według prognoz Fundacji na rzecz Energetyki Zrównoważonej (FNEZ), na Bałtyku miałyby powstać elektorownie o łącznej mocy 4 GW do 2030 r. a 8 GW - do 2035 roku.
Zaangażowanie PGE w projekt pokazuje także zmianę w podejściu polskiego rządu, który dostrzega w energetyce wiatrowej potencjał i możliwości dla kraju. Zmiany w ustawie o OZE wskazują, że ten rok może być przełomowy dla jej rozwoju – powiedział portalowi BiznesAlert.pl Mariusz Wójcik z Fundacji na rzecz Energetyki Zrównoważonej.
Dopracowania wymaga jeszcze między innymi kwestia przyłączy. FNEZ zarysowuje tu trzy scenariusze rozwoju:
Pierwszy to taki, który zakłada poniesienie pełnych kosztów przez inwestora. To podstawowy model realizowany w Polsce. Druga opcja, na wzór niemiecki, wiąże się z koniecznością realizacji przyłącza przez operatora. Jest też model brytyjski, w którym przyłącze finansuje i realizuje inwestor, a następnie odsprzedaje je operatorowi - mówi Mariusz Wójcik w wywiadzie dla BiznesAlert.pl