Białorusini zastąpią Ukraińców na rynku pracy
Możliwości wejścia na polski rynek pracowników z Ukrainy powoli się wyczerpują, natomiast można liczyć na napływ nowych pracowników z Białorusi, uważa członek Rady Polityki Pieniężnej (RPP) Kamil Zubelewicz
Zwrócił też uwagę na niezadowalający poziom kwalifikacji polskich pracowników oraz niski stopień aktywności zawodowej ludności.
Problem z podażą pracy jest wielowątkowy. Jeden element dotyczy kwalifikacji pracowników. Przedsiębiorcy coraz częściej raportują, że mają problemy ze znalezieniem pracowników o odpowiednich kwalifikacjach, co tak naprawdę jest pewnym wyzwaniem dla polskiego systemu edukacji. W Polsce dość dużą wagą przywiązuje się do wykształcenia, ale bardzo małą - do praktycznych możliwości jego wykorzystania. Jeżeli to się nie zmieni, problem będzie narastać - powiedział Zubelewicz w rozmowie z ISBnews.
Drugim istotnym elementem związanym z podażą pracy są kwestie związane z imigrantami.
Powoli wyczerpują się możliwości przyjazdu pracowników z Ukrainy. Można oczywiście likwidować bariery w ich zatrudnianiu, zwłaszcza te ostatnio podniesione. Natomiast coraz częściej wszyscy zadają sobie pytanie, ile osób jeszcze może z Ukrainy wyjechać. Być może szansą są pracownicy z Białorusi, bardzo dobrze adaptujący się do naszego rynku pracy. Ale to wymaga woli politycznej - dodał.
Trzeci bardzo ważny czynnik dla rynku pracy w Polsce to bardzo niski stopień aktywności zawodowej ludności - w IV kw. ub.r. wyniósł on 56,2%.
W Polsce, w przeciwieństwie np. do USA, nie ma zwyczaju wczesnego rozpoczynania aktywności zawodowej przez młodzież. Historycznie wraz z postępującą urbanizacją kraju młodzież przestawała pracować. Równocześnie kolejne grupy ludności obejmowano rozmaitymi transferami socjalnymi. W efekcie stopień aktywności zawodowej jest dziś niski i rośnie niesamowicie powoli. Oznacza to, że w kraju mamy potencjalnie duże rezerwy i nie musi nam grozić presja płacowa związana z brakami podaży pracy - wskazał także Zubelewicz.
Członek RPP zwrócił też uwagę na zagrożenie płynące z nadmiernego wzrostu płac.
Wzrost płac może wynikać z przewidywanego wzrostu produkcji i wtedy nie ma w tym nic niepokojącego. Jeżeli rośnie PKB, to powinny też rosnąć płace. Problem pojawia się wtedy, jeśli płace rosną szybciej niż wydajność produkcji - powiedział Zubelewicz.
Według marcowej projekcji banku centralnego, jednostkowe koszty pracy zwiększą się o 3,3% w 2018 r., o 3,7% w 2019 r. oraz o 3,5% w 2020 r. (po wzroście o 2,5% w ub.r.) Towarzyszyć temu będzie wzrost wydajności pracy - odpowiednio o: 3,3%, 3,1% i 3,3% (wobec 2,9% wzrostu w 2017 r.).
(ISBnews)SzSz