Palemki do bicia, bazie do jedzenia
Polska Wielkanoc obfituje w zwyczaje i symbole. Wiele z nich ma korzenie w czasach słowiańszczyzny a nawet wcześniejsze. Dziś jednak jajka, zajączki i kurczaki kojarzą się jednoznacznie ze Świętem Zmartwychwstania Pańskiego.
Wielkanoc jest kolorowa. Nawet, jeśli pogoda temu nie sprzyja, nie zielenią się jeszcze trawniki i brak liści na drzewach. Czcimy zmartwychwstanie pana Jezusa strojąc domy w kwiaty, układając w koszyczkach barwne jaja i żółciutkie kurczaki. Bo dla wierzących najstarsze z chrześcijańskich świąt to czas nie tylko smutku, gdy wspominają śmierć Zbawiciela, ale przede wszystkim radości z tego, że powstał On z martwych, uwalniając ludzkość od grzechu. Co roku Wielkanoc obchodzimy z inna datą, gdyż Sobór w Nicei w 325 r. zalecił świętować ją w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni Księżyca.
Zapomniane zwyczaje
Świętom Wielkiej Nocy towarzyszy wiele symboli i zabaw. Nie wszystkie przetrwały do naszych czasów, a część praktykowana jest tylko lokalnie. Warto jednak przypomnieć niektóre. I tak: gdy połkniemy bazię z poświęconej palemki, rok spędzimy w zdrowiu i bogactwie. Trzymanie palmy w domu ochroni mieszkanie przed złośliwością sąsiadów, a uderzenie nią kogoś zagwarantuje mu trwające do kolejnych Świąt szczęście.
Do naszych czasów przetrwał natomiast zwyczaj dogłębnego sprzątania czterech kątów. Dziś już mało kto pamięta, skąd się wziął. Otóż po Niedzieli Palmowej, zwanej też „wierzbną” lub „kwietną” zabierano się za porządki, by wymieść z domu zimę i wszelkie choroby.
Obecnie niewiele osób topi w stawie kukłę Judasza w Wielką Środę. Zwyczajowo jest on wcześniej wleczony na łańcuchach i bezlitośnie okładany kijami. Nie usłyszymy też w Wielkim Tygodniu dźwięku kołatek. Kiedyś, gdy milkły kościelne dzwony, młodzi biegali z nimi, hałasując i strasząc przechodniów. Rzucane po rezurekcji petardy są zapewne ich dalekim i równie hałaśliwym echem.
Koszyczek pełen symboli
W wielu katolickich państwach nie święci się jedzenia. Nie robią tego ani Meksykanie, ani Włosi. Do Polski ten dawny, sięgający VIII wieku, zwyczaj dotarł dopiero w 14 stuleciu. Od tamtego czasu do wielkanocnego koszyczka wkładamy: baranka symbolizującego Chrystusa Zmartwychwstałego, mięso - znak końca postu i dobrobytu i jajka będące symbolem odradzającego się życia. Wśród potraw przeznaczonych do święcenia znajdziemy też chleb kojarzony z Ciałem Chrystusa, sól, która chroni przed zepsuciem oraz wielkanocną babę mającą zapewnić rodzinie powodzenie i dostatek. Panie, chcące dodać sobie urody, powinny umyć twarz w wodzie, w której gotowały się przeznaczone do święcenia jajka.
Część z pisanek koniecznie należy zabarwić na czerwono. Wiosenny zwyczaj obdarowywania bliskich takimi jajkami rozpoczęli już starożytni Persowie a przejęli go od nich Grecy i Rzymianie. Wierzono, że mają zdolność odpędzania złych uroków. Czerwień wciąż króluje wśród wielkanocnych barw w Grecji, Szwecji, Bułgarii. „Jeśli my, chrześcijanie zaprzestaniemy barwienia jaj na czerwono, wówczas nastąpi koniec świata” – wierzą z kolei Rumuni. Czasem do świątecznych ozdób dołącza zajączek. On z kolei symbolizuje wiosnę i odradzającą się przyrodę. Jeśli ufać dawnym wierzeniom, sypiający z otwartymi oczami zwierzak jako pierwszy miał zaszczyt zobaczyć Zmartwychwstałego Chrystusa.
Zmoczony na szczęście
Z Lanego Poniedziałku, inaczej święta lejka, najbardziej cieszą się dzieci. Zwyczaj przywędrował do nas w XIV wieku z Wileńszczyzny i jest kontynuacją pogańskich praktyk, wiążących się z symbolicznym budzeniem się przyrody do życia. Pomimo,że Śmigus-Dyngus czasem bywa kłopotliwy, warto oblewać wszystkich i wszędzie. Przyniesie im to podobno szczęście. Podstawiać się pod strugi wody powinny, marzące o szybkim zamążpójściu, panny. Te, które dłużej chcą cieszyć się wolnością singielki muszą się obrazić za oblanie. Nieprędko wtedy znajdą drugą połówkę.
Nie spotkamy już na polskich drogach wielkanocnych kolędników. Jeszcze w XIX wieku na kresach wschodnich dzieci odwiedzały rodziców chrzestnych rodziców. Ci obdarowywali chrześniaków pisankami, słodyczami, a czasem też pieniędzmi. Zwyczaj wielkanocnego „kolędowania” przetrwał za to u naszych południowych sąsiadów. Mali Czesi wciąż praktykują tzw. szmigrus. Spacerują z koszyczkiem po domach sąsiadów i zbierają oferowane za śpiew, łakocie.
Nam, w tej sytuacji, pozostaje świąteczny rodzinny spacer. Pozwala to odpocząć od obfitej biesiady i podziwiać budzącą się do życia przyrodę.
Rafał Zaza