Dla firm skończyły się czasy taniej siły roboczej
W Polsce wydajność pracy, chociaż rośnie, to jednak utrzymuje się na niskim poziomie. GUS podał, że między styczniem i kwietniem zwiększyła się o 3,6 proc. w skali roku. Wydajność wzrasta wolniej niż byśmy wszyscy chcieli. Generalnie wydajność rośnie jak produkcja, zwiększa się szybciej niż zatrudnienie w danym sektorze – komentuje Paweł Radwański, główny ekonomista Raiffeisen Polbank.
GUS podał, że ”wydajność pracy w przemyśle, mierzona produkcją sprzedaną na jednego zatrudnionego, między styczniem i kwietniem zwiększyła się o 3,6 proc. w skali roku, przy większym o 2,7 proc. przeciętnym zatrudnieniu i wzroście przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto o 7,2 proc”. W zeszłym roku GUS podawał, że „wydajność pracy w przemyśle, mierzona produkcją sprzedaną na jednego zatrudnionego, w okresie styczeń–kwiecień br. zwiększyła się w porównaniu z analogicznym okresem ub. roku o 2,0 proc., przy większym o 3,3 proc. przeciętnym zatrudnieniu i wzroście przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto o 4,3 proc”.
W Polsce wzrost wydajności pracy utrzymuje się na niskim poziomie już od dłuższego czasu, jednak przyczyny zjawiska są dosyć specyficzne gdyż mogą wynikać z migracji. Napływ siły roboczej w ostatnich latach dotyczył bowiem głównie branż nie wymagających wysokich kwalifikacji, co ogranicza średni wzrost produkcji na zatrudnionego - komentuje Paweł Radwański, główny ekonomista Raiffeisen Polbank.
Jak podaje GUS, w kwietniu tego roku - po wyeliminowaniu wpływu czynników o charakterze sezonowym - produkcja sprzedana przemysłu była wyższa niż w kwietniu ub. roku o 5,9 proc., a w odniesieniu do poprzedniego miesiąca zwiększyła się o 0,5 proc., a między styczniem i kwietniem 2018 r. była o 6,4 proc. wyższa niż w analogicznym okresie ub. roku (kiedy notowano wzrost o 5,5 proc.).
Zdaniem Romana Przasnyskiego, głównego analityka Gerda Broker, ”utrzymywanie się tak dużych dysproporcji między wzrostem płac a tempem wzrostu wydajności pracy przez dłuższy czas jest zjawiskiem niekorzystnym”.
Oznacza bowiem, że firmy nie są w stanie kompensować rosnących kosztów pracy zwiększoną produkcją. Zmniejsza się więc ich rentowność, bo nie zawsze mogą wyższe koszty przerzucić na odbiorców wyrobów i usług, a także konkurencyjność, zarówno na rynku wewnętrznym, jak i w eksporcie. Pewne oznaki tych niekorzystnych zjawisk stają się widoczne już teraz, gdy mimo doskonałej koniunktury w gospodarce część firm, szczególnie małych i średnich, doświadcza sporych problemów – ocenia Przasnyski.
Sposobem na zmniejszanie wspomnianych dysproporcji między wydajnością pracy a wzrostem wynagrodzeń mogą być inwestycje. Radwański zwraca uwagę na to, że firmy, chcąc poprawić swoje wyniki, muszą zacząć inwestować, że nie wystarczy opierać się na taniej sile roboczej i jednocześnie nie dostrzega problemu w szybkim wzroście wynagrodzeń.
Obecny poziom płac jest wynikiem negocjacji toczonych w poprzednich miesiącach zatem w przyszłości powinno nastąpić dostosowanie po stronie płac. Nawet w przeciwnym wypadku także można jednak dostrzec pewne pozytywy. Firmy nie będą bowiem w stanie poprawić swoich wyników tylko w oparciu o tanią siłę roboczą, co wymusi na nich inwestycje. Nie można wykluczyć, że to właśnie tego potrzebuje gospodarka aby wreszcie ożywić dynamikę inwestycji w sektorze prywatnym – konkluduje główny ekonomista Raiffeisen Polbank.
GUS informował, że w kwietniu 2018 r. przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw było wyższe o 3,7 proc. r/r i wyniosło 6.212,3 tys., a przeciętne miesięczne wynagrodzenie (brutto) było wyższe o 7,8 proc. r/r i wyniosło 4.840,44 zł.
Jak dodaje Radwański, na wydajność pracy w Polsce wpływ mają „oznaki spowolnienia w gospodarce strefy euro”. Eurostat informował, że wyrównany sezonowo PKB w strefie euro i w całej UE w I kw. 2018 r. zwiększył się o 0,4 proc. kw/kw. W ujęciu rocznym wzrost ten wyniósł 2,5 proc. w strefie euro oraz 2,4 proc. w UE. Na głębsze spowolnienie w europejskiej gospodarce mogą wskazywać chociażby indeksy PMI za maj, szczególnie słabo wyglądają Niemcy, gdzie PMI znalazł się na poziomie najniższym od szesnastu miesięcy. Rośnie zatem ryzyko spowolnienia tempa wzrostu gospodarczego w tym roku w strefie euro, jak oceniają ekonomiści nawet do 2,0 proc.
Co szybko odbiło się na niższych dynamikach polskiego eksportu. Spadek produkcji w branżach eksportowych nie odbił się jeszcze najprawdopodobniej na zatrudnieniu - pisze w komentarzu Radwański.
To mogło zaniżyć miary wydajności pracy w I kwartale tego roku.