W europarlamencie stosuje się mobbing
PE i Europejski Bank Inwestycyjny mają zapłacić po 10 tys. euro odszkodowania pracownicom, wobec których stosowano mobbing - orzekł w piątek sąd UE. Instytucje unijne zostały zobowiązane do wszczynania postępowań dyscyplinarnych, gdy mobbing jest udowodniony.
Chodzi o dwie niezależne sprawy kobiet, które padły ofiarą mobbingu ze strony przełożonych, ale nie doczekały się odpowiedniej reakcji w miejscach swojego zatrudnienia. Komunikat Trybunału Sprawiedliwości UE (sąd UE jest jego częścią) nie podaje zbyt wiele szczegółów, ale wiadomo, że chodzi o konflikt pomiędzy byłą już eurodeputowaną (w aktach nie podano nazwiska) i jej ówczesną asystentką oraz attache z EBI i jej dyrektora.
Obie sprawy pokazują, że na sprawiedliwość poszkodowanym przyszło czekać długo. Przypadek dotyczący asystentki - Włoszki Micheli Curto - miał miejsce jeszcze za poprzedniej kadencji europarlamentu, zakończonej w 2014 roku. Kobieta została zatrudniona w biurze eurodeputowanej, ale ta najwyraźniej nie była zadowolona, bo jesienią 2013 roku zwróciła się o rozwiązanie jej umowy. W dokumentach sądowych jako powód podano, że asystentka miała podjąć decyzję (bez występowania wcześniej o pozwolenie) o nieprzychodzeniu do pracy przez cały tydzień.
Eurodeputowana poinformowała w swoim wniosku o rozwiązanie umowy, że kiedy zwróciła na to uwagę swojej pracownicy, ta obraziła ją, a następnie znikła. Gdy jednak umowa w grudniu została rozwiązana, Curto zwróciła się do PE o wsparcie wskazując, że eurodeputowana stosowała wobec niej mobbing: upokarzała ją, groziła, znieważała i krzyczała na nią.
Parlament Europejski jednak oddalił jej wniosek, uznając, że sporne wydarzenia miały miejsce „w kontekście silnego napięcia między obiema kobietami”. PE argumentował, że o ile użycie silnych sformułowań jest samo w sobie godne ubolewania, o tyle jednocześnie trudno jest - w kontekście stresujących obowiązków związanych z pracami parlamentarnymi - powstrzymać się od używania takiego języka.
Sąd UE stwierdził jednak w piątek, że wobec pracownicy stosowano mobbing i nakazał jej wypłatę 10 tys. euro odszkodowania. Wskazał, że zachowanie eurodeputowanej stanowi nadużycie i nie może w żaden sposób być postrzegane jako postawa godna członka instytucji UE.
Fakty przedstawione przez asystentkę zostały potwierdzone przez świadków; nie zostały zakwestionowane ani przez PE, ani przez eurodeputowaną.
Treść, a w szczególności zdumiewający poziom wulgarności uwag poczynionych przez eurodeputowaną w stosunku do jej asystentki stanowią oczernianie zarówno samej osoby asystentki, jak i jej pracy - czytamy w komunikacie.
Sąd wytknął PE, że popełnił błąd, uznając, że zachowanie eurodeputowanej nie było nadużyciem. Parlament popełnił błąd - czytamy - nie można go bowiem tłumaczyć ani napięciem, które panowało w zespole, ani „bliskością relacji” między asystentką a eurodeputowaną.
W drugiej sprawie dotyczącej pracownicy Europejskiego Banku Inwestycyjnego sąd UE również wytknął błędy instytucji unijnej. Cała sprawa rozpoczęła się, gdy zatrudniona w 2008 roku kobieta straciła stanowisko kierownicze, po tym jak w 2014 roku w EBI zjawił się nowy dyrektor; jej zespół został rozwiązany.
Attache złożyła skargę do władz EBI dwa lata po tym fakcie, wskazując, że przełożony w brutalny sposób powstrzymał rozwój jej kariery, odwołując ją bez uzasadnionego powodu ze stanowiska kierowniczego. Ponadto oczerniał ją, czynił pod jej adresem niewłaściwe, agresywne, pogardliwe i oskarżycielskie uwagi, zatrzymywał dla siebie pewne informacje, nie udzielał jej informacji zwrotnych na temat jej pracy i traktował ją mniej przychylnie w porównaniu z innymi osobami.
EBI tylko w części zgodził się z jej oskarżeniami, przekazując dyrektorowi, że w przypadku nowej, uzasadnionej skargi na niego, rozpocznie postępowanie dyscyplinarne. Frankfurcka instytucja zwróciła się do tego dyrektora o wystosowanie do attache formalnych przeprosin za cierpienie, które jej wyrządził. Cała sprawa miała jednak pozostać poufna w ramach samego EBI. Podobnie jak przypadku asystentki eurodeputowanej, również pracownica EBI wniosła sprawę do sądu UE. Ten przyznał jej rację, wskazując, że EBI złamał prawo.
Choć od orzeczeń sądu UE można się odwołać, odwołanie takie jest ograniczone tylko do kwestii prawnych; może zostać wniesione do Trybunału Sprawiedliwości w terminie dwóch miesięcy od dnia zawiadomienia o orzeczeniu.
Na podst. PAP