Wreszcie restrukturyzacja PAŻP
Po tym jak prezesem Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej (PAŻP) przestał być Janusz Niedziela jej nowy szef, Janusz Janiszewski, rozpocznie proces naprawy przedsiębiorstwa. Największym wyzywaniem będzie uzdrowienie kadr i pozbycie się osób skompromitowanych, których obecność ciąży PAŻP nie tylko wizerunkowo.
PAŻP przez lata, tak jak Urząd Lotnictwa Cywilnego i PPL (PP Porty Lotnicze) był przechowalnią wpływowych ludzi służb i politycznego zaplecza PO i PSL. Ludzie ci w zależności od koniunktury i układów rotowali pomiędzy PAŻP, ULC i PPL.
O kadrowych ruchach w PAŻP zrobiło się głośno, gdy kilka miesięcy temu na jaw wyszło, że prezes Niedziela zatrudnił w Agencji Katarzynę W-M., jedną z 3 osób z zarzutami w aferze Amber Gold. O sprawie napisał nawet jeden z tabloidów, którego dziennikarze ustalili, że prezes Niedziela zatrudnił W. na stanowisku pełnomocnika ds. efektywności kosztowej, choć wcześniej była ona pracownikiem ULC, gdzie zdaniem śledczych, 19 grudnia 2011 r. nie dopełniła ciążących na niej obowiązków, wynikających z unijnych przepisów regulujących zasady wykonywania przewozów lotniczych na terenie Unii Europejskiej. To właśnie ona, rozpoznając wniosek spółki Yes Airways (przemianowanej potem na OLT Express Regional) o rozszerzenie działalności na regularny przewóz lotniczy, wydała pozytywną opinię o jej zdolności finansowej. Stało się tak, choć firma generowała straty, a jej płynność uzależniona była w całości od wpłat przekazywanych przez Amber Gold.
Sprawa Katarzyny W-M. to doskonały przykład, jak funkcjonuje środowisko lotnicze na szczeblu centralnym.
PAŻP przez lata, tak jak Urząd Lotnictwa Cywilnego i PPL (PP Porty Lotnicze) był przechowalnią wpływowych ludzi służb i politycznego zaplecza PO i PSL. Ludzie ci w zależności od koniunktury i układów rotowali pomiędzy PAŻP, ULC i PPL – mówi nam jeden z szeregowych pracowników PAŻP. – Wiele prominentnych postaci od lat krąży pomiędzy najważniejszymi instytucjami państwowymi sektora. O ich los zawsze zadbają znajomi – dodaje.
Nawet gdy komuś powinie się im się noga, tak jak podejrzanej w Amber Gold, w branży lotniczej „spada się na cztery łapy”. Gąszcz układów, relacji i wieloletnich zależności jest tak duży, że gdy 2 lata temu ten patologiczny stan przerwał nowy prezes PPL Mariusz Szpikowski, załoga przedsiębiorstwa ogłosiła pogotowie strajkowe i omal nie wyszła na ulicę, oficjalnie domagając się gwarancji pracy i płacy (przy średnich zarobkach na poziomie 9 200 zł miesięcznie). Szpikowski doprowadził jednak do zmiany ustawy o PPL, likwidując tym radę pracowniczą i zebranie delegatów – ostatnie relikty przeszłości komunistycznej w polskich portach i zaczął usuwać ludzi starych układów.
Ci jednak mogli zawsze liczyć na przychylność swoich, ulokowanych innych podmiotach sektora. W ten sposób z PPL do PAŻP trafił m.in. jeden z dyrektorów PPL – na liście b. funkcjonariuszy zatrudnionych w portach, wcześniej na stanowisku dyrektora kadr w PAŻP. Nowe życie w Agencji zaczął również od objęcia funkcji kierowniczej. W 2015 r. nieoficjalnie jego działalnością oraz działalnością jego zastępcy zainteresowana była ABW. Nic nie wiadomo o efektach tych działań. Funkcjonariuszka ABW, która zajmowała się sprawą inwestycji, które nadzorował wspomniany dyrektor PPL., w nagrodę została potem zatrudniona w Biurze Ochrony Lotniska Chopina. Lista „emigrantów”, uciekających do Agencji z PPL jest dużo dłuższa. Przed laty z PPL do PAŻP odeszli m.in. dwaj panowie tworzący kierownictwo Biura Rozwoju i Wdrożeń w PPL – dyrektor i jego zastępca.
Ten pierwszy to postać szczególnie interesująca. Przez lata pracował w PPL, a potem w PAŻP. Nowym władzom obu podmiotów nie przeszkadzało, że w aktach zgromadzonych w Instytucie Pamięci Narodowej ma pokaźną teczkę i pseudonim „Foton”. Obecności „Fotona” we władzach PAŻP już rok temu piętnowała na łamach portalu „niezalezna.pl” Piotr Nisztor.
Polska Agencja Żeglugi Powietrznej, dbająca o bezpieczeństwo nieba nad naszym krajem, wymaga jak najszybszej reformy. Od lat jak w soczewce skupia w sobie wszystkie elementarne składowe układu. Ciepłe posadki zajmują w niej ludzie PRL-owskich służb specjalnych – pierwsze skrzypce gra tajny współpracownik SB o pseudonimie Foton. To także przechowalnia dla skompromitowanych przedstawicieli lotniczego światka. Oprócz tego zatrudniane są tam niemal całe rodziny. Nepotyzm jest na porządku dziennym. Nikomu to nie przeszkadza. Ta silna, zwarta grupa nawet mimo stwierdzonych przez NIK nieprawidłowości nie została rozbita. Tymczasem awaria systemu kontroli powietrznej w Centrum Zarządzania Ruchem Lotniczym w PAŻP-ie, do której doszło w grudniu 2016 r., powinna dać rządzącym do myślenia. Taka sytuacja nigdy nie powinna się zdarzyć – napisał Nisztor we wrześniu ubiegłego roku, ale spodziewana – jak najszybsza reforma – do tej pory nie nadeszła.
Teraz, kiedy nowym szefem PAŻP został Janusz Janiszewski, b. dyrektor biura strategii i współpracy międzynarodowej Agencji, w firmie pojawił się niepokój. Janiszewski ma spore wyzwanie przed sobą – musi wyczyścić tę stajnię Augiasza. Czy zdąży zanim ludzie z układów wystąpią przeciwko niemu? Niedziela nie sprostał tym wyzwaniom, wszedł z nimi w bliskie relacje. Janiszewski na pewno nie chce podzielić jego losu. Na jego pracowników padł więc blady strach. Myślą, żeby uciec, ale wiedzą dokąd. W PPL nie znajdą dla siebie bezpiecznej przystani. W ULC pensje są głodowo niskie, a poza tym prezes ULC Piotr Samson z pewnością nie przyjmie fali emigrantów z PAŻP. Jedno jest pewne, w wieży kontroli ruchu lotniczego PAŻP będzie się teraz dużo działo.