Import węgla kosztuje UE 175 tys. miejsc pracy
Ubiegłoroczna wielkość importu węgla do Unii Europejskiej - 173 mln ton - odpowiada pracy 57 kopalń, które mogłyby dawać na terenie Unii ok. 175 tys. miejsc pracy w górnictwie i 700 tys. kolejnych w jego otoczeniu - mówił w czwartek prezydent stowarzyszenia Euracoal Tomasz Rogala.
Szef Europejskiego Stowarzyszenia Węgla Kamiennego i Brunatnego, a zarazem prezes Polskiej Grupy Górniczej (PGG) - największego polskiego producenta węgla - był jednym z uczestników czwartkowej konferencji pod nazwą Społeczny Pre_COP24, zorganizowanej w Katowicach przez związki zawodowe w ramach przygotowań do grudniowego szczytu klimatycznego COP24.
Według przytoczonych przez Rogalę danych, w ub. roku wzrósł import węgla m.in. do Francji, Hiszpanii, Holandii i Polski, osiągając łączny poziom 173 mln ton. „Stało się tak dlatego, że inne źródła - odnawialne - nie były w stanie zaspokoić potrzeb klientów europejskich, nie były do tego zdolne” - podkreślił prezes PGG, przeliczając szacunkowo wielkość importu do UE na liczbę kopalń węgla i miejsc pracy w górnictwie oraz wokół niego.
Odchodząc od produkcji węgla Unia Europejska zadecydowała, że kilkaset tysięcy miejsc pracy przenosi poza swoje granice. Utrata przychodów z tytułu wynagrodzeń pracowników, którzy pracowali w tym sektorze, to niespełna 13 mld euro - wyliczał prezydent stowarzyszenia Euracoal. - To wszystko pokazuje nam, że unijna polityka klimatyczno-energetyczna zadziała się za szybko, zbyt intensywnie, i doprowadziła do negatywnych skutków i ekonomicznych i społecznych, bo w istocie jedynie przeniosła miejsca pracy i produkcję poza Unię Europejską” - podsumował Rogala.
Jak mówił, pomiędzy rokiem 2000 a 2018 konsumpcja węgla w Europie spadła o 25 proc., a na świecie zwiększyła się w tym samym czasie o 56 proc.
Tym samym doprowadziliśmy jedynie do przeniesienia, ucieczki emisji CO2 poza granice UE - podkreślił szef europejskiego stowarzyszenia producentów węgla.
Prezes PGG przytoczył dane, według których w krajach o największym obecnie udziale odnawialnych źródeł energii w miksie energetycznym - w Danii i Niemczech - końcowe koszty energii dla odbiorcy są najwyższe i sięgają średnio 30 eurocentów za kilowatogodzinę, podczas gdy w krajach, gdzie źródeł odnawialnych jest mniej, jest to ok. 10-15 eurocentów za kilowatogodzinę.
Odnosząc się do kosztów wspierania OZE w poszczególnych krajach Unii, Rogala wyliczał, że w Czechach jest to - w przeliczeniu na złotówki - ok. 700 zł dopłat do megawatogodziny, w Niemczech ok. 600 zł, średnio w UE niespełna 450 zł, a w Polsce prawie 280 zł.
Jeżeli dążymy w Polsce do modelu niemieckiego, to według tych wyliczeń musimy się liczyć z tym, że przy takim samym udziale źródeł odnawialnych średni „podatek” roczny wyniesie ok. 2 tys. zł na gospodarstwo domowe z tytułu tego, że mamy źródła odnawialne - powiedział prezes PGG.
Według informacji przekazanych przez Rogalę, światowa misja CO2 wynikająca z działalności człowieka to zaledwie 5 proc. emisji globalnej, natomiast w ramach tych 5 proc. Unia Europejska wpływa jedynie na 9 proc.; za pozostałą emisję odpowiadają przede wszystkim Chiny, Indie i USA.
Kiedy w UE rozmawiamy o miliardach euro przeznaczanych na obniżenie emisji CO2, mówimy o trzynastu setnych procenta tego, na co mamy wpływ, o trzynastu setnych całości globalnej emisji CO2 na świecie - powiedział Rogala, konkludując, że zmniejszenie produkcji węgla w UE w ciągu minionych ponad 25 lat znacząco zwiększyło produkcję węgla w Chinach, Australii, Indonezji i Ameryce Południowej.
Rozpoczęta w czwartek w Katowicach dwudniowa konferencja Społeczny Pre_COP24, wśród uczestników której jest prezes PGG, odbywa się pod hasłem „Polska droga do czystego środowiska”. Organizatorami spotkania są m.in. największe centrale związkowe: Solidarność, OPZZ i Forum Związków Zawodowych. Związkowcy przekonują, że powstrzymanie globalnego ocieplenia nie może prowadzić do nadmiernego likwidowania miejsc pracy w przemyśle. Zainicjowana przez stronę społeczną dyskusja ma pomóc w wypracowaniu wspólnego stanowiska związkowców i pracodawców przed grudniowym Szczytem klimatycznym.
PAP, Ms