KNF nie wszystkich traktuje tak samo. Wylewa krokodyle łzy nad Amber Gold, nie dostrzegając poważniejszych zagrożeń
Wygląda to tak, jakby KNF cierpiała na rozdwojenie jaźni
- ocenia w rozmowie z portalem wPolityce.pl postępowanie Komisji Nadzoru Finansowego główny ekonomista SKOK Janusz Szewczak w kilka dni po wybuchu afery wokół Amber Gold.
Z jednej strony KNF stroi się w piórka pryncypialnego nadzorcy i pastwi się nad Amber Gold, gdzie straty mogą sięgać stu kilkudziesięciu milionów złotych, a z drugiej nie widzi, że mają miejsce znacznie poważniejsze zagrożenia finansowe, które mogą iść w miliardy złotych
- oskarża Szewczak.
Zdaniem głównego ekonomisty SKOK chodzi na przykład o sektor funduszy inwestycyjnych. Tam KNF zagrożenia nie widzi:
a przecież mamy złe wiadomości dla udziałowców, mających pieniądze w funduszach Idea TFI. Towarzystwo przecież zawiesiło wypłaty, i to nie na 40 dni, jak AG, a najpierw do września, a teraz okazuje się, że nawet i do grudnia. A przecież TFI było wschodzącą gwiazdą i ulubieńcem mediów na rynku funduszy inwestycyjnych. W ofercie tej firmy jest 20 różnych funduszy, w tym duża grupa funduszy zamkniętych dla wybranych inwestorów. Towarzystwo zarządzało miliardami złotych
- wylicza Szewczak
Ekonomista podejrzewa, że i w tym przypadku musiało dojść do nieprawidłowości, skro fundusz ma gigantyczne straty i zawiesza wypłatę pieniędzy. Jego zdaniem wiele kontrowersji wzbudzał fakt, że Amber Gold oferował trzynastoprocentowe zyski, tymczasem jeszcze w styczniu tego roku w ofercie standardowej Idea Banku kuszono klientów lokatą z zyskiem dwunastoprocentowym. To nie wszystkie zastrzeżenia pod adresem KNF.
Trzeba jeszcze zwrócić uwagę, że KNF niezbyt skutecznie i pryncypialnie reaguje na gigantyczne transfery pieniędzy z banków w Polsce do banków matek za granicą. Szacuję te kwoty na ok. 20-25 miliardów złotych. A mamy przecież do czynienia obecnie ze spekulacją na złotym, który jest dziś sztucznie napompowany. To służy temu, że za mocnego złotego można kupić więcej waluty, którą się wyprowadza za granicę do tonących banków matek za granicą -
uważa Szewczak. Jego zdaniem KNF powinna mieć tu jednoznaczne stanowisko, wiedzieć ile pieniędzy do sierpnia wydrenowano z banków córek w Polsce. Komisja powinna mieć też plan przeciwdziałania temu zjawisku.
Obecne w Polsce duże banki zagraniczne tworzą parabanki i spółki, poprzez które, pośrednio, obchodzą ograniczenia i rekomendacje KNF. Tak działał np. Santander. I jakoś KNF się tym nie zajmuje
- wylicza Szewczak.
Zdaniem głównego ekonomisty SKOK niezrozumiałe jest także to, że KNF przymyka oko na działalność chińskich banków w Polsce.
Przypomnę jeszcze na koniec, że dwa chińskie gigantyczne banki: Bank of China i ICBC nie podlegają polskiemu nadzorowi. Wcześniej nie podlegał nadzorowi Polbank. Na dodatek chińskie banki są gwarantami za firmę COVEC. COVEC pieniędzy nie chce oddać, ale nie robią tego także te banki. A przecież KNF wydała zgodę na ich działanie -
konkluduje Janusz Szewczak.
DLOS