Polska jako jedna w Europie sprzedaje do Chin
Jesteśmy jedynym krajem w Europie, który ma chińską zgodę na eksport mięsa drobiowego - mówił k minister rolnictwa i rozwoju wsi Jan Krzysztof Ardanowski.
Minister - pytany w Poranku Rozgłośni Katolickich Siódma9 m.in o jego wizytę w Chinach, czy szuka nowych rynków zbytu, które zastąpią rynek rosyjski, często zamykany dla polskich rolników - powiedział, że rynek rosyjski jest chimeryczny i od dawna dla Polski zamknięty. Dodał, że w Rosji gospodarka jest fragmentem polityki, a od kogo kupować lub nie, decyduje Kreml.
Nie możemy być zależni od takiego rynku. Szczęśliwie, kiedy Rosjanie wprowadzali różnego rodzaju embarga i pokazali nam +gest Kozakiewicza+, to nasze rolnictwo było uzależnione od eksportu do Rosji tylko w 4 proc. My znaleźliśmy nowe rynki zbytu, szukaliśmy ich przez wiele lat. Minister Sawicki sporo zrobił, Jurgiel też dużo w tej materii robił - ocenił Ardanowski. - Mnie się udaje niektóre rzeczy finalizować. Na przykład jesteśmy jedynym krajem w Europie, który ma chińską zgodę na eksport mięsa drobiowego. Tylko Polska eksportuje do Chin. To jest rynek ogromny. Dlatego jak trzeba, ja natychmiast udałem się na rozmowy z ministrem rolnictwa, z ministrem ds. ceł Chin, po to żeby rozszerzyć, zarówno następne firmy, o następne produkty. Chińczycy kupują, ale nie tylko się na Chińczyków oglądamy. To jest i Azja, również kraje muzułmańskie, czyli kraje Zatoki Perskiej, Północnej Afryki - powiedział.
Dodał, że cały czas szuka rynków zbytu dla polskich produktów, ponieważ Polska jest „krajem nadwyżkowym, jeśli chodzi o żywność”, czego nasi rolnicy czasami nie rozumieją.
Mamy żywności zdecydowanie więcej, niż jesteśmy sami, jako naród polski zjeść. Szczególnie drobiu, mleka i przetworów mlecznych również owoców i warzyw - powiedział.
Dodał, że trzeba też odzyskiwać rynek wewnętrzny „przez apelowanie do naszych sióstr i braci; jak dobrze życzysz swoim krewnym, którzy są na wsi, polskiej gospodarce, Polsce - staraj się kupować polskie produkty”.
Minister mówił też o wsparciu dla producentów jabłek, którzy w tym roku mają duże zbiory, w związku z czym ceny są bardzo niskie. Przypomniał, że w tym roku wprowadzono mechanizm zdjęcia z rynku pół miliona ton jabłek.
To działa. Jest zakontraktowane 450 tys. ton. Pewnie ludzie mówią: panie, kto to, gdzie to widział, w mojej wsi tego nie było. To nie jest tak. Sadownicy powinni się sami organizować wiedząc o tym, jak ten rynek funkcjonuje. Myślę, że teraz takie krokodyle łzy nad problemami, w które nieraz sami się wpędzili – powiedział. - Natomiast te 450 tys. ton jabłek z rynku jest zdejmowane. Tłoczone i przerabiane w inny sposób jest w tej chwili kilkanaście tysięcy ton dziennie. Między innymi Krajowa Spółka Cukrowa - na moja prośbę - przerabia jabłka w jednym ze swoich zakładów - to jest 11 tys. ton dziennie na mus jabłkowy. Staramy się pomóc zagospodarować to, co pan Bóg dał i poprawić trochę parametry na rynku. Natomiast jest rzeczywiście problem dużych zakładów, które dostały dotacje państwowe z PROW-u, które grają na rynku jak bandyta - mówił.
PAP, MS