Kurtyka: Nie ma drugiej takiej konferencji na świecie
Michał Kurtyka, sekretarz stanu, wiceminister środowiska w Ministerstwie Środowiska i pełnomocnik rządu ds. prezydencji COP24 był gościem dr. Józefa Orła w „Klubie Ronina” w telewizji wPolsce.pl
Michał Kurtyka był prezydentem największej konferencji klimatycznej na świecie COP24. Choć, jak przyznał, cieszy się, że ma to już za sobą, bo to było wielkie wyzwanie organizacyjne, ma ogromną satysfakcję z przebiegu COP24 oraz z jej efektu, zwłaszcza wizerunkowego.
Polska objęła prezydencję wraz z pierwszym dniem szczytu klimatycznego, czyli 2 grudnia zeszłego roku i ta prezydencja będzie trwać przez cały rok.
Ta kluczowa część tej prezydencji, ten „utarg” dyplomatyczny, międzynarodowy, to jest to, co się wydarzyło w Katowicach w ciągu dwóch pierwszych tygodni grudnia - mówił minister Kurtyka. - Nie ma drugiej takiej konferencji na świecie. W Katowicach było 30 tysięcy osób. To największa, światowa konferencja oenzetowska. Nie ma drugiej tak popularnej i budzącej takie emocje konferencji na świecie – ocenił Kurtyka.
Jak zaznaczył, to 1992 rok i szczyt klimatyczny w Rio de Janeiro dał początek globalnego myślenia o oddziaływaniu Człowieka na globalny klimat. W 1995 roku miał miejsce pierwszy, słynny COP. (COP, czyli Conference of Parties – konferencja państw). Słynny protokół z Kioto w 1997 podzielił świat na rozwiniętych i rozwijających się. „Rozwinięci” mieli ograniczać emisję CO2, a „rozwijający się” mieli dostosowywać się do aktualnych wytycznych w zakresie ochrony klimatu i emisji CO2.
Czy ocieplenie klimatu to naturalny proces, czy wynik uprzemysłowienia?
Dzisiaj ta dyskusja nie ma przełożenia na poziomie państw. Jest międzyrządowy panel, który agreguje wiedzę naukową na ten temat. Tu dyskusja nie jest o tym „czy jest globalne ocieplenie”, tylko „jak możemy na nie wpłynąć?” - powiedział minister Kurtyka.
Jak zaznaczył, przez ostatnie 30 lat świat się nieprawdopodobnie zmienił, także w tej kwestii. Dziś nie ma już tamtego podziału na kraje rozwinięte i rozwijające się, przynajmniej nie w kwestii zobowiązań klimatycznych.
W 1990 roku Chiny były odpowiedzialne za 2 proc. światowego PKB. Teraz są odpowiedzialne za 19 procent. To prawie 10 razy więcej, a to się wiąże także z emisjami. Wtedy ten podział na rozwijające i rozwinięte oraz ich emisje CO2 miał jakiś sens. W 2015 roku wg porozumienia paryskiego, świat już nie dzieli się w ten sposób, bo wiele państw rozwijających się w owym czasie, dziś jest o wiele lepiej rozwiniętych niż te rozwinięte w tamtym czasie - mówił Kurtyka.
Jak zaznaczył, świat bipolarny w Paryżu został sprowadzony do wspólnego mianownika i wspólnego celu. Od czasu szczytu klimatycznego w Paryżu, co było wielkim sukcesem byłego premiera Francji, Luarenta Fabiusa, Chiny oraz inne kraje, które wymykały się wcześniejszemu bipolarnemu podziałowi przystąpiły do wspólnego działania w jasnym, wspólnym i jednym celu – redukcji emisji CO2. Bez książkowych podziałów i bez kolejnych definicji.
Uczestniczył w niej były premier Francji Laurent Fabius w roku 2015 przewodniczył COP21, czyli konferencji, która zaowocowała paryskim porozumieniem klimatycznym. Fabius uznał osiągnięcie ówczesnego porozumienia przez COP21 za „cud”. Jednak, komentując niedawny raport IPCC (Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu), uznał perspektywy walki z globalnym ociepleniem za niedobre. Minister Kurtyka, jeszcze przed szczytem COP24, wizytując Paryż w październiku zeszłego roku, stwierdził, że „cuda to polska specjalność” i przyznał, że ocieplenie klimatyczne to największe zagrożenie w dziejach ludzkości. Priorytetem COP24 było wprowadzenie w życie postanowień COP21, ale minister Kurtyka chciał też, by COP24 rozpoczął realną dyskusję, która da także ludziom nadzieję. Czy to się udało? Zapraszamy do obejrzenia audycji.
mw