Niemieckie media dobijają SPD
SPD nie ma pomysłu na samą siebie - tak komentują w poniedziałek media w RFN kryzys w kierownictwie najstarszej niemieckiej partii. Obecnie waży się jednak nie tylko los socjaldemokratów, ale też przyszłość całej koalicji rządowej, której SPD jest członkiem.
Głównym problemem SPD jest to, że sama nie wie, do czego jest w niemieckiej polityce potrzebna - zauważa konserwatywny dziennik z Duesseldorfu „Rheinische Post”. - Zamiast zająć się poważnym problemem socjalnym naszych czasów, jakim jest brak przystępnych cenowo mieszkań, traci siły na forsowanie drogiej i bezcelowej polityki emerytalnej. Zamiast współtworzyć warunki, w jakich następuje cyfrowy przełom na rynku pracy, zajmuje się anachronicznymi regulacjami dotyczącymi czasu pracy. Wreszcie zamiast wywalczyć w Brukseli opodatkowanie koncernów internetowych, minister finansów z SPD tenże ruch blokuje - wylicza gazeta.
Zdaniem „Rheinische Post” socjaldemokratom brakuje odwagi, siły i pomysłów, żeby zająć się realnymi wyzwaniami społecznymi i na rynku pracy.
W efekcie, partia, która w czasach Willy’ego Brandta zdobywała 45 proc. głosów w wyborach, jest obecnie drugoligowym graczem na niemieckiej scenie politycznej - konstatuje „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.
W gruncie rzeczy, to nie tylko szefowa SPD Andrea Nahles ustąpiła, ale cała partia podała się do dymisji. Wydarzyło się to, co od dawna wisiało w powietrzu. Kiedy rok temu Andrea Nahles obejmowała przewodnictwo partii, było jasne, że jest to ostatnia szansa, żeby spróbować wrócić do dawnych czasów partii masowej - przypomina dziennik z finansowej stolicy Niemiec, dodając, że szansa ta została zaprzepaszczona. - Nic nie wskazuje na to, że następcy pójdzie lepiej. Od czasów Gerharda Schroedera, to kolejni przewodniczący byli zawsze obwiniani o to, że sytuacja w partii jest niestabilna, że ugrupowanie błąka się na manowcach i że gra w drugiej politycznej lidze. Na razie nie ma widoków na awans- wyrokuje „FAZ”.
Po historycznej klęsce w wyborach europejskich i landowych w Bremie przewodnicząca SPD Andrea Nahles ogłosiła w niedzielę, że rezygnuje z kierowania ugrupowaniem i frakcją w Bundestagu oraz że całkowicie wycofuje się z polityki.
Swą decyzję Nahles przedstawi oficjalnie zarządom partii oraz frakcji w poniedziałek i we wtorek.
W ten sposób chcę stworzyć możliwość, by ustalenie następstwa na tych stanowiskach dokonało się w uporządkowanym trybie - zaznaczyła.
48-letnia Nahles złoży także swój mandat do Bundestagu, by całkowicie wycofać się z życia politycznego. Wiele wskazuje na to, że kierownictwo frakcji przejmie na razie jej obecny wiceszef Rolf Muetzenich, a tymczasową przewodniczącą partii zostanie krajowa premier Nadrenii-Palatynatu Malu Dreyer.
Wielka koalicja dotoczy się do końca wakacji. Potem koniec. Przypuszczalnie zimą odbędą się przedterminowe wybory parlamentarn” - prognozuje lewicowo-liberalny dziennik „Sueddeutsche Zeitung”, wskazując jednocześnie, że nie tylko SPD ma problem.
Również „CDU musi natychmiast zacząć szukać kandydatki, albo kandydata na kanclerza. SPD - przewodniczącego, szefa frakcji i przede wszystkim samej siebie. To ostatnie jej się nie uda, a kogo wystawi w wyścigu o stanowisko kanclerza jest zupełnie obojętne. Tę kwestię rozstrzygną bowiem między sobą chadecy i Zieloni” - zaznacza monachijski dziennik.
W majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego SPD uzyskała tylko 15,8 proc. głosów, co jest jej najgorszym wynikiem w wyborach ogólnoniemieckich i oznacza utracenie na rzecz Zielonych utrzymywanej przez lata pozycji drugiego najsilniejszego ugrupowania politycznego w RFN.
Ponadto w odbywających się równocześnie wyborach do parlamentu krajowego Bremy socjaldemokraci zostali po raz pierwszy zepchnięci na drugie miejsce przez CDU. Według najnowszego sondażu instytutu badania opinii publicznej Forsa, w wyborach do Bundestagu głosowałoby na SPD tylko 12 proc. respondentów. Tydzień wcześniej było to jeszcze 17 proc. Zieloni natomiast z 27-procentowym poparciem wyprzedzają o 1 pkt. proc. CDU/CSU.
PAP, MS