Informacje

Banknoty / autor: Pixabay
Banknoty / autor: Pixabay

Aż 97 dni czeka się na należność na Wybrzeżu

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 18 lipca 2019, 11:20

  • Powiększ tekst

Firmy z najsilniejszych gospodarczo województw ponoszą, jak również same generują większe koszty sprzedaży niż przed rokiem. Z kolei firmy z regionów o gospodarczo bardziej lokalnej specyfice starają się ograniczać swoje straty limitując kredyt kupiecki odbiorcom – wynika z badania przeprowadzonego przez Euler Hermes z grupy Allianz na podstawie danych z Programu Analiz Należności.

Z analizy przeprowadzonej w pierwszym półroczu 2019 roku przez Euler Hermes, wiodącego globalnego ubezpieczyciela należności handlowych wynika, że działające w Polsce firmy generalnie oczekują zbliżonych, jeśli nie takich samych warunków sprzedaży, jakich same udzielają swoim odbiorcom. Podyktowane jest to przede wszystkim zachowaniem ich płynności finansowej, jak i w pewnym stopniu pozycją rynkową.

Zmiany w skali roku generalnie wydają się nie być duże, ale znamienne jest, iż w kilku kluczowych gospodarczo województwach, takich jak mazowieckie, wielkopolskie czy pomorskie nastąpiło równoczesne wydłużenie średniego obiegu należności (Wielkopolska – aż o 9 dni!) oraz wzrost wartości tych znacznie opóźnionych – de facto nieściągalnych strat. Te drugie są efektem pierwszego – akceptowania przez dostawców zdecydowanie dłuższych (o tydzień i więcej) terminów płatności, które miały służyć ekspansji lub utrzymaniu obrotów.

Ryzyko ma więc swoją cenę – nie tylko wyższe koszty zamrożenia kapitału jako skutek dłuższego okresu rotacji należności, ale także wyższy odsetek strat co przekłada się także na to, jak firmy same regulują swoje zobowiązania wobec dostawców – mówi Tomasz Starus, członek zarządu Euler Hermes, odpowiedzialny za ocenę ryzyka. – Można by postawić pytanie – czy to się opłaciło, ale wydaje się, iż nie była to kwestia wyboru, ale konieczności – przynajmniej w oczach zarządzających tymi firmami. Utrzymanie skali działalności za cenę większej ekspozycji na ryzyko.

Bo o tym, że mamy z nim do czynienia, świadczy też przykład innych województw – tych bardziej zdecentralizowanych, bez tak dużych aglomeracji (o potencjale ludnościowym, akademickim etc., a więc i gospodarczym). Firmy w tych województwach były ostrożniejsze – nie generowały (i analogicznie wobec w dużej mierze lokalnej skali działalności – nie akceptowały) dłuższych terminów płatności, a nawet przeciwnie, szybciej płaciły /„ściągały” z rynku swoje należności. Miało to miejsce w woj. lubelskim, podlaskim, warmińsko-mazurskim, lubuskim ale także zachodnio-pomorskim. Skala tych zmian była mniejsza – już nie tydzień i więcej jak w odniesieniu do wspomnianych, najsilniejszych gospodarczo regionów, w których nastąpiło spowolnienie, ale o jeden-dwa, maksymalnie cztery dni. Świadczy to też o kondycji odbiorców, ich płynności finansowej, która limitowała te próby ograniczenia ryzyka kredytowego w sprzedaży. Dlaczego w tych województwach firmy częściej (bo znowu – nie wszystkie, to wyniki uśrednione) ograniczały ryzyko, niż je podejmowały? Bo miały (średnio!) bardziej lokalny charakter (m.in. w na mniejszą skalę były eksporterami), a więc i mniejsze zasoby, którymi ostrożniej zarządzają. Mając tego świadomość firmy broniły swoich finansowych podstaw działalności starając się bardziej aktywnie i wybiórczo kredytować sprzedaż.

Skracanie obiegu należności w odpowiedzi na większe zagrożenie braku zapłaty to nic nowego, co więcej jest to dopiero pierwszy krok temu służący – stwierdza Tomasz Starus. – Kolejnym jest ograniczanie już nie tylko warunków kredytu, ale jego samego i zastępowanie go w części lub całości przedpłatami, itp. formami zabezpieczenia rozliczeń. Mieliśmy z tym do czynienia przed dekadą, gdy co prawda formalnie Polska pozostała „zieloną wyspą” na tle innych krajów przeżywających kryzys gospodarczy, ale faktycznie wiele firm musiało w ten sposób radzić sobie w obliczu jednocześnie mniejszej dostępności kredytu obrotowego dla sektora MSP, jak i większego ryzyka niewypłacalności swoich odbiorców.

Średni okres obiegu należności od firm z kilku innych województw, także z grupy tych rozwiniętych gospodarczo (jak to kiedyś określano – uprzemysłowionych): kujawsko-pomorskiego, śląskiego czy małopolskiego nie uległ wydłużeniu w porównaniu do połowy ubiegłego, 2018 roku, ale mimo wszystko firmy tam sprzedające (i w dużej części – także tam działające) ponoszą obecnie (en bloc oczywiście – nie każda z nich) wysokie koszty sprzedaży, wiąże się to z utrzymującą się na stosunkowo wysokim poziomie lub rosnącą skalą zaległości płatniczych, zwłaszcza tych najbardziej przeterminowanych. Pogorszenie nie jest może lawinowe, ale nawet utrzymanie skali (wartości) tych przeterminowanych znacznie należności przez odbiorców z tych województw świadczy o braku poprawy przeciętnej kondycji finansowej firm w nich zarejestrowanych. Braku poprawy w sytuacji dynamicznego w tym czasie wzrostu PKB, wzrostu jego składowych: konsumpcji, produkcji, eksportu świadczących przecież o większej skali działalności firm, ich większego zaangażowania kapitałowego a tym samym większej ekspozycji na ryzyko.

Poza przedstawionym ogólnym podziałem na bardziej/mniej rozwinięte gospodarczo województwa, co w jakiś sposób rzutuje na specyfikę działających tam firm i tłumaczy zmiany następujące w spłacie przez nie zobowiązań oraz w rotacji ich należności, wpływ na jego długość mają też inne czynniki. Przede wszystkim geografia gospodarcza, czyli rozkład poszczególnych sektorów, w tym gałęzi przemysłu. Każdy bowiem z nich ma specyficznie inny okres obiegu należności. Lokalny miks gospodarczy wpływa wiec na średni wynik płynności sprzedaży w danym województwie – bez wartościowania gdzie jest lepiej lub gorzej. Do takich porównań lepiej uwagę zwracać nie na bezwzględne wartości wspomnianego DSO czy poziomu tzw. trudnych długów, ale na zmiany w czasie – gdzie ulegają one zmniejszeniu lub zwiększeniu, w jakiej skali – i przede wszystkim dlaczego.

Tym niemniej, gdy aż 10% wartości ogółu należności to trudne długi (przeterminowanie 120 dni po terminie płatności), tak jak ma to miejsce w woj. lubelskim i pomorskim to jest to na pewno obiektywny wyznacznik ryzyka. Podobnie, bo niewiele rzadziej trudne długi występują w woj. świętokrzyskim, kujawsko-pomorskim czy zachodnio-pomorskim. Na przeciwległym biegunie, z blisko trzykrotnie mniejszą średnio wartością trudnych długów generowanych przez lokalnych odbiorców są województwa wielkopolskie i podkarpackie.

Znaczne różnice są również w odniesieniu do średniego dla danego województwa okresu obiegu należności – czasu, po jakim tam operujący nabywcy płacą swoim dostawcom. Rekordowy, bo aktualnie średnio 97 dniowy okres oczekiwania na należności jest w woj. pomorskim, gdy tymczasem w niektórych regionach jest to przeciętnie niewiele ponad 70 dni. Jeszcze dekadę temu średnia wartość była przeciętnie o tydzień mniejsza, gros obiegu należności mieściło się w przedziale sześćdziesiąt – siedemdziesiąt kilka dni, a nielicznymi wyjątkami (2-3) były województwa o ponad osiemdziesięciodniowym okresie DSO.

Oprac. MS

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych