Waluty: Kolejny front konfliktu Chiny-USA
Władze USA oficjalnie zarzuciły Chinom manipulowanie kursem juana, zaostrzając toczony przez oba kraje spór handlowy. Waszyngton twierdzi, że Pekin zaniża kurs, by zyskać przewagę konkurencyjną, ale według wielu ekspertów za dewaluacją stoją raczej siły rynkowe.
W poniedziałek na światowych rynkach zapanowało zamieszanie, gdy Pekin po raz pierwszy od kryzysu finansowego w 2008 roku zezwolił, aby cena chińskiej waluty spadła poniżej uznawanego za wrażliwy politycznie poziomu 7 juanów za dolara. Administracja USA zareagowała oficjalnym oświadczeniem, że Chiny manipulują kursem swojej waluty, co otwiera drogę do nałożenia na nie kar.
Według komentatorów zarzut manipulacji kursem juana otworzył również nowy front w toczonym przez oba kraje od ponad roku sporze handlowym. Brytyjski dziennik „Financial Times” ocenia to jako posunięcie dramatyczne i symboliczne dla trwających od wielu miesięcy bezowocnych negocjacji handlowych, w których Amerykanie domagają się reform chińskiej polityki gospodarczej.
Jednym z przykładów różnic dzielących oba kraje jest sposób regulowania kursu juana względem dolara. Ludowy Bank Chin (LBCh) codziennie rano ustala kurs wymiany i pozwala na dzienne wahania ceny juana do dolara w granicach 2 proc. Może też skupować lub sprzedawać walutę - albo nakazać takie działania bankom komercyjnym - by złagodzić wahania kursowe.
Zdaniem amerykańskich urzędników pozwala to Pekinowi na dowolne sterowanie kursem, na przykład na obniżanie wartości juana, by zmniejszyć negatywny wpływ karnych ceł nakładanych obecnie przez administrację prezydenta USA Donalda Trumpa na około połowę całego chińskiego eksportu do Stanów Zjednoczonych.
Urzędnicy i eksperci chińscy twierdzą natomiast, że kurs juana jest w praktyce ustalany przez siły rynkowe, ale przy zachowaniu racjonalnej kontroli zapobiegającej nadmiernym fluktuacjom. Chiński bank centralny zapewnił, że nie używał i nie będzie używał juana w sporze handlowym z USA.
Dewaluacja juana poniżej poziomu siedmiu za dolara była ruchem rynku, a nie celem rządu. To wynik działań rządu USA, a nie rządu Chin - ocenił były chiński urzędnik odpowiedzialny za regulację rynku walut, a obecnie wykładowca Uniwersytetu Wuhanu, Guan Tao, cytowany przez „FT”. Jego zdaniem jeśli chińskie władze kontrolują kurs waluty, to raczej starają się zapobiec jeszcze szybszej dewaluacji pod presją zwalniającej gospodarki i taryf wprowadzanych przez Trumpa.
Juan traci na wartości głównie z powodu presji rynkowych związanych z wojną handlową, rozczarowującymi danymi gospodarczymi za drugi kwartał i kampanią (chińskiego) rządu przeciwko ryzykom finansowym w kraju - powiedział pracownik Chińskiej Akademii Nauk Społecznych (CASS) w Pekinie Zhang Ming.
Według „FT” z opinią chińskich ekspertów zgadza się wielu międzynarodowych obserwatorów, a administracja Trumpa nie może raczej liczyć na przychylność Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW), gdy złoży tam skargę na Chiny. Główny strateg rynkowy z firmy Bannockburn Global Forex ocenił, że posunięcie władz USA „nie utrzyma się w sądzie opinii publicznej”.
Chiny nie manipulują swoją walutą bardziej niż robiły to przez lata, więc dlaczego miałyby robić to teraz? - zapytał z kolei w odniesieniu do zarzutu o manipulację waluty badacz z konserwatywnego amerykańskiego think tanku American Enterprise Institute Derek Scissors. „Manipulują, ale robiły to też rok temu i dwa lata temu” - dodał, cytowany przez hongkoński dziennik „South China Morning Post”.
Jego zdaniem celem Trumpa jest uzasadnienie „dramatycznej reakcji” USA na tę manipulację. „To prezydent odpowiadający Chinom ogniem, mówiący: +Mogę to zrobić+” - powiedział Scissors.
„SCMP” przytoczył również opinię innego badacza z CASS, Yu Yongdinga, który ocenił zarzut manipulacji jako niedorzeczny i przestrzegł, że USA starają się znaleźć pretekst, by wywołać wojnę walutową, co dodatkowo zwiększyłaby ryzyko recesji w światowej gospodarce.
Dziennikarz finansowy John Plender ocenił na łamach „FT”, że przejście od wojny handlowej do wojny walutowej jest „niebezpiecznie prostym krokiem”, a nasilenie napięć pomiędzy USA a Chinami oraz spadek wartości juana podnoszą ryzyko, że Trump ten krok wykona. Rynki obawiają się, że administracja USA mogłaby wówczas bezpośrednio obniżyć kurs dolara, co potencjalnie zdestabilizowałoby nie tylko sytuację w Chinach i Stanach Zjednoczonych, ale mogłoby też w mniejszym stopniu dotyczyć japońskiego jena, brytyjskiego funta czy euro - napisał Plender.
PAP, MS