Spięcie na linii USA-Dania
Amerykański prezydent Donald Trump ocenił w środę, że słowa duńskiej premier Mette Frederiksen, że jego pomysł o kupnie Grenlandii jest absurdalny, były „nieodpowiednie” i „nieładne”.
„Pomyślałem, że oświadczenie premier (…) było niemiłe” - powiedział lokator Białego Domu. Uznał, że nie powinna ona używać w tym wypadku sformułowania „absurdalny”.
Frederiksen określiła w ten sposób pomysł kupienia Grenlandii przez USA po tym, gdy strona amerykańska oficjalnie potwierdziła, że rozważa taką możliwość. Ta bogata w surowce naturalne wyspa jest autonomiczną częścią Królestwa Danii.
„Grenlandia nie jest na sprzedaż. Grenlandia nie jest duńska. Grenlandia należy do Grenlandii. Mam nadzieję, że amerykański pomysł nie jest poważny” - mówiła Frederiksen w wywiadzie dla gazety „Sermitsiaq”.
Prezydent Trump odwołał swoją zaplanowaną na wrzesień wizytę w Danii, jako powód podając fakt, że duńska premier nie chce rozmawiać z nim o sprzedaży Grenlandii. W reakcji Frederiksen oświadczyła, że jest tą decyzją „rozczarowana i zaskoczona”.
Licząca 56 tys. mieszkańców Grenlandia to największa wyspa świata, stanowiąca autonomiczną część Królestwa Danii. Rząd autonomiczny decyduje w większości spraw wewnętrznych, ale decyzje związane z bezpieczeństwem i polityką zagraniczną zapadają w Kopenhadze.
Z racji położenia i bogatych zasobów surowców naturalnych (ropa, gaz, złoto, diamenty, uran, cynk, ołów) Grenlandia ma duże znaczenie geopolityczne i w ostatnich latach budziła rosnące zainteresowanie potęg takich jak USA, Chiny czy Rosja. Na mocy traktatu z Danią z lat 50. USA utrzymują na północy wyspy bazę wojskową, w której skład wchodzi m.in. stacja radarowa będąca elementem systemu wczesnego ostrzegania przed pociskami balistycznymi.
PAP/ as/