Chińscy dziennikarze chcą karania protestujących
Państwowe chińskie media wezwały w poniedziałek władze do przyjęcia twardszego stanowiska wobec uczestników prodemokratycznych protestów w Hongkongu, którzy w sobotę zaatakowali redakcję oficjalnej chińskiej agencji prasowej Xinhua
Nasilenie przemocy wymaga przyjęcia twardszej linii, by przywrócić porządek - ocenił w artykule redakcyjnym dziennik „China Daily”. Zarzucił demonstrantom, że korzystają z przychylności niektórych lokalnych i zagranicznych mediów, a jednocześnie próbują „uciszyć tych, którzy usiłują rzucić na protesty światło prawdy”. Z powodu symbolicznego znaczenia agencji Xinhua, dewastacja jej oddziału jest nie tylko prowokacją wymierzoną w praworządność Hongkongu, ale również w rząd centralny i Chiny kontynentalne, co jest głównym celem uczestników zamieszek - ocenił z kolei państwowy dziennik „Global Times”.
Po kolejnym z rzędu weekendzie niepokojów w Hongkongu w poniedziałek rano w szpitalach przebywało 17 osób, w tym dwie w stanie krytycznym - poinformowały służby medyczne. Demonstranci rzucali koktajle Mołotowa, podpalali barykady, dewastowali sklepy i centra handlowe, a policja użyła gazu łzawiącego i pałek.
Podczas niedzielnych starć w dzielnicy Tseung Kwan O na Nowych Terytoriach student Hongkońskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii (HKUST) o nazwisku Chow spadł z trzeciego na drugie piętro parkingu samochodowego, prawdopodobnie uciekając przed wystrzelonym przez policję gazem łzawiącym - podały miejscowe media. Według źródeł medycznych mężczyzna jest w stanie krytycznym.
W nocy z niedzieli na poniedziałek chirurdzy przyszyli prodemokratycznemu politykowi Andrew Chiu fragment ucha, odgryziony przez uzbrojonego w nóż napastnika w pobliżu domu towarowego w dzielnicy Tai Koo. Dwie zaatakowane przez niego osoby są w stanie krytycznym. Napastnik został dotkliwie pobity przez rozgniewany tłum. Według miejscowych mediów mówił on po mandaryńsku, w języku używanym w Chinach kontynentalnych.
Rektor Baptystycznego Uniwersytetu Hongkongu Ronald Chin wyraził tymczasem „głębokie zaniepokojenie” z powodu zatrzymania w niedzielę studenta dziennikarstwa o nazwisku Tang, relacjonującego protesty w centrum handlowym w Tai Koo. Policjanci zatrzymali tam również fotografa pracującego dla portalu Stand News.
Hongkońska policja przerwała poniedziałkowy briefing prasowy w związku z protestem dziennikarzy sześciu mediów, w tym publicznej stacji RTHK i dziennika „Ming Pao”, którzy pojawili się na konferencji w kaskach ze sloganem: „Zbadać brutalność policji, koniec z policyjnymi kłamstwami”.
Po odwołaniu briefingu rzecznik policji Tse Chun-chung przedstawił jej stanowisko w wystąpieniu transmitowanym na żywo na Facebooku. Tse potępił działania radykalnych protestujących, w tym dewastację oddziału agencji Xinhua. Zapowiedział również śledztwo w sprawie ataku nożownika w Tai Koo.
Od piątku policja zatrzymała w związku z protestami 325 osób, które podejrzewane są między innymi o udział w nielegalnych zgromadzeniach, posiadanie broni lub napaść na policjantów - powiedział rzecznik. Pięć osób zatrzymano podczas nalotu na mieszkanie w dzielnicy Wan Chai, gdzie znaleziono 180 koktajli Mołotowa oraz materiały do ich produkcji i inne rodzaje broni.
Rząd Hongkongu wycofał niedawno z lokalnego parlamentu projekt nowelizacji prawa ekstradycyjnego, który był bezpośrednią przyczyną trwających od czerwca protestów. Nie przychylił się jednak do żadnego z pozostałych postulatów zgłaszanych przez demonstrantów. Żądają oni między innymi demokratycznych wyborów władz regionu oraz niezależnego śledztwa w sprawie działań policji, którą oskarżają o brutalność.
PAP, mw