Informacje

ZNP zaopiniował negatywnie propozycję rozporządzenia MEN o minimalnych stawkach wynagrodzenia nauczycieli / autor: Pixabay.com
ZNP zaopiniował negatywnie propozycję rozporządzenia MEN o minimalnych stawkach wynagrodzenia nauczycieli / autor: Pixabay.com

ZNP: nie ufamy ministrowi

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 4 grudnia 2019, 15:44

  • Powiększ tekst

ZNP zaopiniował negatywnie propozycję rozporządzenia MEN o minimalnych stawkach wynagrodzenia nauczycieli. Oczekuje podwyżki od 1 stycznia płac nauczycieli o 15 proc.

Nie ufamy ministrowi - stwierdził wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Krzysztof Baszczyński po spotkaniu z ministrem edukacji Dariuszem Piontkowskim w sprawie rozporządzenia płacowego.

Zgodnie z projektem rozporządzenia, które ma obowiązywać od 1 stycznia 2020 r., wzrosną wynagrodzenia tylko części nauczycieli - najmniej zarabiających - tak, by nie zarabiali mniej od przyszłorocznej płacy minimalnej (2600 zł brutto).

Baszczyński podkreślił, że ZNP oczekuje zmiany systemu wynagradzania nauczycieli, a także wiążących deklaracji w sprawie zapowiadanych przez ministra podwyżek dla wszystkich nauczycieli o 6 proc. od września 2020 r.

ZNP jest rozczarowany spotkaniem, bo to kolejna rozmowa o pieniądzach, których nie ma. Mówienie o 6-procentowej podwyżce od 1 września i jednocześnie składanie deklaracji, że będę rozmawiał z rządem, to są tylko słowa. Otrzymaliśmy projekt budżetu, tam nie ma pieniędzy na wzrost wynagrodzeń, nawet tych wrześniowych. Otrzymaliśmy też ostatnio projekt podziału części oświatowej subwencji, tam też tego nie ma. W związku z tym powiedziałem ministrowi, że nie ufamy w to, co pan mówi - powiedział.

Związek złożył też ministrowi swój postulat 15-procentowej podwyżki płac nauczycieli od 1 stycznia.

Pan minister jest w dobrym humorze. Mówi, że przecież od września zrealizowane zostały podwyżki o 9,6 proc. Tak, wyszło rozporządzenie, tylko nie poszły za tym pieniądze. 300 mln zł zabrakło na te podwyżki. W związku z tym są samorządy, są moje koleżanki i koledzy, którzy nie tylko nie otrzymali podwyżek, ale również nie otrzymali należnych wynagrodzeń za dany miesiąc. Takim przykładem jest Zawidz, ale takich przykładów jest dużo więcej” - przekonywał.

Dodał, że to państwo musi wziąć na siebie obowiązek finansowania i zabezpieczenia pieniędzy na wynagrodzenia nauczycieli. Jego zdaniem priorytetową kwestią jest też zmiana systemu wynagradzania.

Ten system jest chory. Co z tego, że średnie wynagrodzenie nauczyciela dyplomowanego wynosi od 1 września 6180 zł, większości z tego nauczyciele nie otrzymują, bo tam jest 16 dodatków, w tym comiesięczna odprawa emerytalna, comiesięczna nagroda jubileuszowa, itd.” - mówił.

Zapytany przez dziennikarzy o projekt obywatelski w sprawie powiązania płac nauczycieli ze średnią krajową, wyjaśnił, że niedługo będzie on złożony do marszałek Sejmu z prośbą o zarejestrowanie komitetu inicjatywy obywatelskiej.

Wiceprezes ZNP odniósł się też do tzw. protestu włoskiego.

On będzie - myślę - bardzo długo trwał. Chcemy pokazać nauczycielom, że są sprawy, które musimy robić i róbmy je, ale są też takie, których nie musimy robić. Dla mnie najprostszą rzeczą, która wkrótce zostanie wyjaśniona, są wycieczki. My nie mówimy, że nie chcemy na nie jeździć. Chcemy, ale zgodnie z prawem. Ten protest pokaże, jak jesteśmy robieni w konia, bo powinniśmy dostawać delegacje, zwrot za delegacje, nie może być tak, że ja pracuję 24 godziny na dobę. Nie można naszej pracy postrzegać tylko przez pryzmat pensum nauczycielskiego - zaznaczył.

Czytaj też: ZNP znowu się buntuje

PAP, KG

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych