Informacje

Handel z nowym podatkiem / autor: Fratria
Handel z nowym podatkiem / autor: Fratria

Minister Emilewicz wraca do pomysłu podatku handlowego

Adrian Reszczyński

Adrian Reszczyński

Absolwent SGGW, zainteresowany szeroko pojętą ekonomią i gospodarką, autor bloga Las Mgieł. Związany ze środowiskami wolnościowymi i narodowymi. W czasie wolnym pasjonat literatury fantasy, kalisteniki oraz gier komputerowych.

  • Opublikowano: 6 grudnia 2019, 12:39

  • 2
  • Powiększ tekst

Podatek od powierzchni handlowych tzw. congestion tax coraz bliżej. Chociaż minister Emilewicz zapewnia, że nie zostanie on wprowadzony w 2020 roku.Jednak sama zapowiedź jest niepokojąca. Uderzyłby on w znacznym stopniu w cały polski handel odbywający się na terenie miast, a być może także i na wsi.

Według Emilewicz podatek kongestyjny uderzałby przede wszystkim w sklepy wielkopowierzchniowe, faworyzując przy tym mniejsze.

Czym jest opłata kongestyjna. Jest to rozwiązanie stosowane głównie w dużych, zatłoczonych miastach takich jak Londyn mających na celu redukcję ruchu ulicznego. Przykładowo, kierowca musi zapłacić określoną sumę za możliwość poruszania się samochodem po centrum miasta. Opłata ta wzrasta, jeśli porusza się on w tzw. godzinach szczytu. Wtedy to kierowca zapłaci tym więcej, im większy jest ruch.

Oczywiście, opłata kongestyjna mogłaby przyjmować różne formy oraz dotyczyć różnych podmiotów. Możliwe jest jej wprowadzenie także na usługi przewozowe. Może mieć również mieszaną formę tzw. kija i marchewki. Kijem jest obciążenie kierowców samochodów osobowych dodatkowymi opłatami za wjazd do centrum miasta, zaś marchewką zniżki przy regularnym używaniu komunikacji miejskiej.

Opłata kongestyjna wywołuje liczne kontrowersje. Z jednej strony istotnie może przyczynić się do redukcji korków w miastach oraz smogu, z drugiej jednak jest to opłata często niesprawiedliwa. Może zostać wprowadzona także w ramach używania dróg publicznych, których budowę kierowcy i tak już opłacają poprzez podatek paliwowy.

Podatek kongestyjny wstępnie nakreślony przez minister Emilewicz jest jednak rozwiązaniem zgoła innym i budzącym jeszcze liczniejsze kontrowersje. Podatek kongestyjny miałby w Polsce przyjąć dosyć interesującą formę.

Podatek wprowadzony od sklepów wielkopowierzchniowych, ale nie od obrotu, od poziomu uzyskiwanych dochodów, ale od trudności, jakie taki sklep wielkopowierzchniowy tworzy w tkance miejskiej – tłumaczyła minister Emilewicz - Zwiększone korki, większe inwestycje drogowe, które muszą powstać. Jest przelicznik, algorytm, który się wylicza i który można nałożyć na sklepy.

I tutaj zaczynają się schody. Zdaniem pani minister, podatek ten funkcjonuje np. w Hiszpanii, w związku z czym nie byłoby problemu z wprowadzeniem go w Polsce i Komisja Europejska nie miałaby możliwości jego zablokowania. Brak jest jednak konkretnych danych, jak podatek kongestyjny wygląda w Hiszpanii, jak zareagowała na niego gospodarka i jakie przełożenie miałby on na polskim gruncie. Hiszpańska gospodarka nie jest raczej obecnie wzorem, za którym państwo polskie powinno podążać.

Ważnym argumentem przeciwko podatkowi kongestyjnemu jest nie spełnianie przez niego cech dobrego podatku. Przede wszystkim nie spełnia cech powszechności oraz taniości opodatkowania.

Tymczasem minister Emilewicz twierdzi, że decyzja o wprowadzeniu podatku kongestyjnego zależeć będzie od decyzji TSUE w sprawie podatku handlowego. Jednak podatek kongestyjny raz wprowadzony mógłby zostać łatwo rozszerzony na wszelkie inne dziedziny. Nawet budowa domu mogłaby zostać nim obarczona. A to dlatego, że trudno będzie taki podatek sprecyzować jasno w przepisach.

Czytaj też:MF chce przełożyć podatek od handlu

Adrian Reszczyński

Powiązane tematy

Komentarze