Symulator PSE
Walkę z nawet najcięższymi awariami jak całkowity black-out kraju ćwiczy już personel Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE) na nowym symulatorze krajowego systemu energetycznego. Symulator dokładnie odtwarza działanie dziesiątków tysięcy elementów systemu.
Budowany przez trzy lata kosztem 8,8 mln zł symulator został oficjalnie uruchomiony kilka dni temu i PSE - operator polskiej sieci przesyłowej energii elektrycznej - przystąpiła już do intensywnych szkoleń dyspozytorów systemu. "Oprócz funkcji szkoleniowej symulator może pełnić funkcje analityczne, np. analizować awarie, do których rzeczywiście doszło czy badać działanie automatyki systemowej, np. pod kątem czy jest wystarczająca" - mówił w czwartek, prezentujący symulator dziennikarzom wiceprezes PSE Piotr Rak.
Symulator w pełni odtwarza działanie polskiego systemu elektroenergetycznego - wszystkie stacje i rozdzielnie w sieci przesyłowej najwyższych i wysokich napięć oraz odbiory energii po stronie średnich napięć. W modelu opisanych jest ponad 2,7 tys. stacji, 3,8 tys. rozdzielni, prawie 5,5 tys. linii, prawie 800 transformatorów, 610 generatorów (źródeł) i ponad 4,6 tys. odbiorów. Dokładnie lub dość dokładnie odwzorowuje systemy sąsiednich krajów, które mają wpływ na polski - częściowo w Niemczech, w Czechach i Słowacji oraz częściowo w zachodniej części Niemiec, w Austrii i na Węgrzech. Odwzorowane są w nim m.in. niestabilne źródła wiatrowe i fotowoltaiczne w Niemczech.
Jak tłumaczył dyrektor departamentu usług operatorskich PSE i szef Krajowej Dyspozycji Mocy Jerzy Dudzik, jest oczekiwanie, że dyspozytor będzie przygotowany do działania w razie dużej awarii systemu energetycznego, tymczasem takie awarie zdarzają się bardzo rzadko i niewielu ludzi zetknęło się z nimi w rzeczywistości. "Trzeba zrobić maksymalnie dużo, by dyspozytorzy wiedzieli jak zachowuje się system w warunkach awaryjnych" - powiedział Dudzik budowę.
Jak podkreślał, symulator naśladuje nie tylko działanie samej sieci, ale i charakterystyczne zachowania urządzeń do niej podłączonych, zarówno źródeł energii jak i jej odbiorców. W dodatku, odtwarza on całą hierarchiczną strukturę dyspozycji mocy, od poziomu krajowego przez pięć ODM (Obszarowych Dyspozycji Mocy), po poszczególnych odbiorców, których dyspozytorzy muszą wykonywać polecenia dyspozycji mocy, więc umożliwia ćwiczenie współpracy służb dyspozytorskich.
Dziś w symulatorze odbyło ćwiczenie polegające na przywracaniu działania - czyli odbudowie - systemu ze stanu całkowitej awarii. W idealnych warunkach symulatora odbudowanie ok. dwóch trzecich polskiego systemu zajmuje dwie 8-godzinne sesje. Jak tłumaczył Jerzy Dudzik, w przypadku całkowitego black-outu, duże elektrownie systemowe są wystawione na wielkie niebezpieczeństwo - bez zewnętrznego zasilania, po 2-3 godzinach, tracą zdolność do szybkiego wznowienia pracy i ponowne włączenie staje się procesem długotrwałym. Może to potrwać nawet wiele dni.
Szef KDM dodał, że tylko niektóre elektrownie, głównie wodne, mają zdolności do uruchomienia się bez zewnętrznego zasilania i to właśnie od nich zaczyna się stopniowe - element po elemencie - odbudowywanie działania systemu elektroenergetycznego. Jak tłumaczyli uczestnicy ćwiczenia, chodzi o tworzenie i stopniowe powiększanie działających obszarów - tzw. wysp - i w końcu o próbę ich połączenia, co jest bardzo trudne, bo początkowo nie są one ze sobą zsynchronizowane. PSE rozpoczęły szkolenia od pracowników KDM, w dalszej kolejności ćwiczyć będą dyspozytorzy coraz niższych szczebli odbiorców, a być może także dyspozytorzy elektrowni. W 2014 r. zaplanowano 50 dwudniowych sesji. PSE prognozują na lata po 2016 r. problemy z utrzymaniem odpowiedniej wysokości rezerwy mocy w związku z wyłączeniami starych bloków. Jednak - jak podkreślił Dudzik - tego typu wyłączanie bloków jest starannie planowane wcześniej i zniknięcie tych mocy nie stanowi dla systemu żadnej niespodzianki.
(PAP)
wkr/ drag/