Media we Francji żegnają Wlk. Brytanię: "Z Bogiem!"
„Wielka Brytania wypływa na pełne morze”, „Wielka Brytania odcina cumy” - takie są czołówki piątkowych wydań francuskich gazet. Na kilka godzin przed brexitem Francuzi zastanawiają się nad przyszłością Zjednoczonego Królestwa, Francji i Unii Europejskiej
„It’s Time! (Nadszedł czas)” - tytułuje na pierwszej stronie dziennik „Liberation”. „God save the UK” (Boże, chroń Zjednoczone Królestwo) - po angielsku o brexicie pisze też „L’Opinion International”, nawiązując do pierwszych słów brytyjskiego hymnu „God save the Queen” (Boże, chroń Królową).
Media wyliczają związane z wyjściem Wielkiej Brytanii z UE nadzieje i obawy, ze szczególnym uwzględnieniem stosunków między Paryżem a Londynem.
W „Le Figaro” w komentarzu Philippe’a Gellie czytamy, że dzięki sfinalizowaniu brexitu „Europa ma się lepiej”. Jak podkreśla publicysta, trzy lata konwulsji zadziałały jak zimny prysznic na innych zwolenników wyjścia z UE.
Korespondentka Radio France Inter w Brukseli Angelique Bouin zauważyła w piątek rano, że trudności zrealizowania brexitu ostudziły ewentualnych naśladowców, ale wzmocniły dążenia do głębokiej reformy Europy (UE).
W jej powodzenie zdaje się nie wierzyć redaktor „Le Figaro”, który cytuje słowa historyka Roberta Tombsa o tym, że „Europa przestała być kontynentem przyszłości”. I zaznacza, że Unia, która dotąd niewiele miała do powiedzenia na scenie geopolitycznej, bez Wielkiej Brytanii, piątej światowej potęgi ekonomicznej, będzie jeszcze słabsza.
Komentatorzy kładą nacisk na to, że modelem dla brytyjskiego premiera Borisa Johnsona jest Singapur, który w ciągu niewielu lat piętnastokrotnie powiększył swe bogactwo. Niektórzy, jak autor artykułu w „Le Figaro”, wyrażają przekonanie, że Brytyjczycy będą mieli wystarczająco energii i wytrzymałości, by to zrealizować. Inni zwracają uwagę, że gospodarczo Zjednoczone Królestwo bardziej jest zależne od Unii, niż Unia od niego.
Zarówno ci, którzy wierzą w sukces „drugiego Singapuru”, jak i ci, którzy przepowiadają mu klęskę, zgadzają się, że „Bruksela za wszelką cenę walczyć będzie o to, by u jej progu pojawił się raj podatkowy”.
Choć 1 lutego prawie nic się nie zmieni, to zbliżamy się do politycznej strefy sztormów - wieszczy korespondent londyński radia France Info i tłumaczy, że mające trwać do końca roku negocjacje o przyszłych stosunkach między Londynem a Brukselą „pełne są zasadzek”.
Jak powiedział jeden z doradców prezydenta Francji, dla Paryża najważniejsze jest utrzymanie i nawet wzmocnienie dwustronnych stosunków z Wielką Brytanią w dziedzinie obronności. A cytowany w dzienniku internetowym „L’Opinion Internationale” Jean-Paul Mulot, stały przedstawiciel regionu Hauts-de-France w Wielkiej Brytanii, kładzie nacisk na to, że na siły zbrojne Francji i Wielkiej Brytanii idzie 60 proc. obronnego budżetu Europy. Dlatego - jak tłumaczy - bardzo ważne jest, aby francuski przemysł zbrojeniowy kontynuował zacieśnianą od wielu lat współpracę z brytyjskim sektorem obronnym.
Większość komentatorów wyraża nadzieję, że sprawa kilkuset tysięcy Brytyjczyków mieszkających we Francji i Francuzów, którzy osiedlili się w Zjednoczonym Królestwie, znajdzie pomyślne rozwiązanie.
Francuzi już się martwią zamiarami premiera Johnsona, który pragnie nałożyć cła na niektóre towary europejskie. Niezbyt przejmują się groźbą 10-procentowego cła na niemieckie samochody, ale drżą na myśl o możliwości 30-procentowego cła na francuskie sery.
PAP, mw