Wiceminister gospodarki o raporcie dla KE ws. łupków: jest polityczny, a nie merytoryczny
Raport firmowany przez DG Environment i wykonany na zamówienie Komisji Europejskiej na temat m.in. zagrożeń wynikających z eksploatacji gazu łupkowego jest polityczny, a nie merytoryczny
- powiedział poseł PO i wiceminister środowiska Stanisław Gawłowski.
Na zamówienie Komisji Europejskiej powstały trzy raporty. Raporty przygotowane przez Centrum Badań KE (Joint Research Center) i przez DG Clima są znacznie bardziej zrównoważone i wskazują na wiele szans i korzyści dla środowiska i gospodarek UE, jakie przyniesie gaz z łupków.
Gdybym miał oceniać (raport DG Environment KE - PAP) od strony politycznej, ponieważ jestem posłem i politykiem, to mam przeświadczenie, że to nie ocena merytoryczna bierze górę w tym raporcie, a ocena polityczna
- powiedział w rozmowie z PAP Gawłowski.
Mam czasami przeświadczenie, że różne poważne korporacje mogą próbować blokować wydobycie łupków tylko i wyłącznie z powodu własnych interesów gospodarczych
- dodał.
Pytany, czy mógłby wskazać jakieś konkretne przedsiębiorstwa, powiedział, że "wszyscy wiedzą, o co chodzi - także w KE, tylko niektórzy nie chcą tego nazwać po imieniu. Ja do tych niewielu postanowiłem się na tym etapie też zapisać, ponieważ każda wymiana nazwy (firmy - PAP) dzisiaj będzie powodować, że za chwilę ktoś powie, że to bzdura i nieprawda".
Wiceminister uważa, że praprzyczyną raportu KE nie jest ochrona środowiska.
Ze wszystkich dostępnych nam prac i badań, które przeprowadzaliśmy, dość jednoznacznie wynika, że nie ma zagrożeń środowiskowych przy pracach związanych z wydobywaniem łupków
- podkreślił.
Pytany o substancję, która jest wykorzystywana podczas procesu szczelinowania, niezbędnego do wydobywania gazu z łupków, Gawłowski powiedział, że składa się ona w "95-98 proc. z wody i piasku, czyli absolutnie naturalnych rzeczy".
Jest tam trochę chemikaliów, ale każdy z tych związków użyty w takim rozcieńczeniu jest bezpieczny dla środowiska i człowieka
- zaznaczył.
Dodatkowo, co istotne, chemikalia te są zatwierdzane - co do składu i ilości, jaka ma być użyta na danym wierceniu - decyzją Wyższego Urzędu Górniczego jeszcze przed rozpoczęciem wiercenia. I decyzje WUG w tej mierze są w pełni profesjonalne, jawne i dostępne" - dodał wiceminister.
Przypomniał, że zanieczyszczona osadem woda jest oczyszczana w procesach technologicznych.
Oczywiście temu osadowi nie można pozwolić, żeby przedostał się np. do rzek, ale to nie jest jakiś nadzwyczajny problem technologiczny
- dodał.
Gdybym miał mówić o zagrożeniach środowiskowych, to o wiele większe zagrożenie stanowią kopalnie i skutki wydobywania węgla - czy to brunatnego, czy kamiennego - i w Polsce nikt nie myśli o zamknięciu kopalń, bo byśmy nie funkcjonowali jako społeczeństwo
- powiedział Gawłowski.
AEA Technology - międzynarodowa firma konsultingowa w dziedzinie energii, klimatu i środowiska wydała w zeszłym tygodniu raport na zamówienie DG Environment Komisji Europejskiej, w którym zwraca uwagę na zagrożenia płynące z wydobycia i eksploatacji gazu łupkowego. Z raportu wynika, że głównymi zagrożeniami mogą być zanieczyszczenie wód gruntowych, powierzchniowych i powietrza.
Raport wskazuje również na luki w prawie UE. Analitycy podali jako przykład m.in. unijną dyrektywę o ocenie oddziaływania na środowisko, jakiej wymaga się przy dużych projektach budowlanych i wydobywczych. Według autorów raportu nie zawiera ona oceny warunków geologicznych i hydrogeologicznych, przez co uniemożliwia ocenę ryzyka nieszczelności i zanieczyszczeń.
Komisja Europejska po zapoznaniu się z raportem DG Environment zapowiedziała konieczność wprowadzenia nowych regulacji prawnych już w przyszłym roku. Eksperci nie kryją, że może to być skutek antyłupkowej aktywności Gazpromu. Rozwój wydobycia gazu z łupków jest bez wątpienia ogromnym zagrożeniem dla interesów Rosji. Zdaniem Amerykanów Rosja, próbując zniszczyć konkurencję prowadzi czarny PR. Jak pisała niedawno "Rzeczpospolita", Aviezer Tucker, wicedyrektor Energy Institute na uniwersytecie Teksas, uważa, że to rząd w Moskwie płaci firmom public relations za szerzenie „mitów i błędnych informacji" o łupkach.
Miało to doprowadzić do protestów społecznych m.in. w Rumunii, Chinach, Francji, Czechach i Bułgarii, czyli krajach, które są „rentownymi rynkami eksportu rosyjskiego gazu ziemnego".
Głos wiceministra środowiska w tym kontekście stanowi pewne pocieszenie. Miejmy nadzieję, że rząd Donalda Tuska zajmie się nareszcie na poważnie sprawą wydobycia gazu łupkowego w Polsce. Jak dotychczas wszystkie jego posunięcia niweczyły niepowtarzalną szansę zdobycia niezależności energetycznej Polski. Wczorajsza postawa wiceministra Gawłowskiego wygląda obiecująco. Będziemy się jej przypatrywać.
mall / PAP