Epidemia: Francuzi ignorują zakazy. Tłumy na ulicach
Paryżanie tłumnie robią zakupy na targach, mieszkańcy południa Francji ruszyli natomiast na plaże. Prezydent Emmanuel Macron ocenił podejście rodaków do obowiązującego od wtorku nakazu pozostawania w domu jako „zbyt lekkie” i „bez troski o bliskich”.
Życie towarzyskie we Francji z zamkniętych restauracji i kawiarni przeniosło się na lokalne osiedla i ulice, które pełne są osób uprawiających jogging, jeżdżących na rolkach czy deskorolkach. Niektórzy nawet siedząc na ławkach słuchają muzyki z przenośnych odbiorów radiowych czy z komórek. Dzieci grają w piłkę i ganiają się po osiedlach.
W każdy wieczór o godz. 20 mieszkańcy osiedli francuskich miast wychodzą na balkony klaszcząc, gwiżdżąc i śpiewając. To forma podziękowania dla ratowników medycznych i osób pracujących w służbie zdrowia, którzy walczą z rozprzestrzenianiem się koronawirusa. Zwyczaj narodził się w środę i ma być kontynuowanym codziennie, jak zapowiadają skrzykujący się na tę akcję internauci.
Okolice najpopularniejszych zabytków w Paryżu jak Wieża Eiffla, Łuk Triumfalny, Luwr są puste. Pustkami świecą główne bulwary stolicy. Paryżanie posiadający domy na wsi wyjechali z miasta.
Do czwartku pełne były natomiast śródziemnomorskie plaże, jak w Nicei i bulwary jak w Gironde, gdzie tłumy ludzi uprawiały sport. Władze zakazały jednak w czwartek wejścia na plażę i na wybrzeże. Mer Paryża Anne Hidalgo wraz z szefem paryskiej policji również wzywają do przestrzegania nakazu pozostawania w domach. Mówi się o podwyższeniu kar nawet do 500 euro z obecnych widełek 35-135 euro.
Policja alarmuje natomiast, że na zatłoczonych targach w Paryżu i innych miastach kupujący nie przestrzegają odstępów i „społecznego dystansu”. Władze grożą zamknięciem targowisk, co z kolei grozi pojawienia się zjawiska pustych półek jeszcze na większą skalę niż do tej pory.
„Jak wszystkie kryzysy ekonomiczne, zdrowotne i wojny () kryzys Covid-19 pokazuje ogromne nierówności społeczne” - napisał znany komentator i redaktor naczelny lewicowego dziennika „Liberation” Laurent Joffrin wskazując, że klasa wyższa pracuje zdalnie, ucieka na wieś, a klasa pracująca musi „dusić się w betonie miasta”, skazana na kwarantannę w ciasnych mieszkaniach i zatłoczonym transportem miejskim dojeżdża do pracy.
Od piątku liczba połączeń w transporcie publicznym w Paryżu zostanie ograniczona o połowę. Na paryskich przedmieściach przesiadujące na krawężnikach i murach grupki młodzieży, mimo nakazu kwarantanny, nie wahają się wyrażać swojej frustracji.
W czwartek prezydent Macron mówił o konieczności kontynuowania pracy, apelując do poczucia „obywatelskiego obowiązku”. Politycy obawiają się niedoborów siły roboczej w strategicznych dla społeczeństwa sektorach: żywnościowym i transportowym. Wielu pracowników, którzy nie mogą wykonywać pracy zdalnej, z obawy o swoje zdrowie również decyduje się pozostać w domu. Francuski parlament od czwartku rana debatuje nad wprowadzeniem stanu zagrożenia zdrowotnego, który wiązałby się z jeszcze większym ograniczeniem swobód obywatelskich, a nawet rekwirowaniem mienia i usług w imię wyższej konieczności.
PAP/ as/