Informacje

Czy to koniec taniego paliwa? / autor: fot. Fratria
Czy to koniec taniego paliwa? / autor: fot. Fratria

To już koniec taniejącego paliwa

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 4 czerwca 2020, 14:00

  • Powiększ tekst

Epidemia koronawirusa wpłynęła na cały rynek, także energetyczny – głównie ropy i gazu ziemnego. Pod koniec kwietnia byliśmy świadkami sytuacji, kiedy cena amerykańskiego gatunku ropy WTI spadła poniżej zera. Cena doszła aż do -40 dolarów za baryłkę.

Czy to oznacza spadek cen na stacjach benzynowych do poziomu 1 złotówki i niżej? Okazuje się, że nie. Ostatnie wydarzenie było związane z końcem zawierania umów na dostawy terminowe w maju. Oznaczało to, że producenci ropy, którzy nie zdążą sprzedać swojego produktu w kontrakcie majowym – pozostaną z nim oraz z koniecznością jego magazynowania przynajmniej do czerwca. Tymczasem popyt na ropę naftową na światowych rynkach był bardzo niski, a możliwości magazynowania surowca na świecie zmniejszyły się. Producenci woleli dopłacić do sprzedaży ropy, zamiast ją przechowywać – czy w skrajnych przypadkach nawet być zmuszonym do zamknięcia odwiertów. Szacuje się, że taki ostateczny scenariusz kosztuje nawet 2-4 miliony dolarów.

Taniej wychodzi więc nawet krótkotrwałe sprzedawanie surowca poniżej ceny minimalnej, czyli zerowej. Dopłacenie kupującemu do nabytej ropy pozwala zachować relacje handlowe i utrzymać produkcję na odpowiednim poziomie, do czasu gdy pandemia koronawirusa osłabnie – powiedział Mariusz Marszałkowski, redaktor BiznesAlert.pl.

Od kilku tygodni widać jednak zmiany na światowym rynku. W ramach nowego porozumienia naftowego – zawartego pomiędzy kartelem OPEC, grupą państw spoza oraz krajami z G20 – zdecydowano o cięciu wydobycia ropy do 10 milionów baryłek dziennie. Obowiązuje ono od początku maja i już teraz widać jego skutki. Nie są to jeszcze jednak efekty, które chcieliby widzieć producenci. Dotychczas liczyli na to, że cena ropy po wprowadzeniu ograniczeń skoczy do 40 dolarów. Okazało się jednak, że cena ta wynosi ok. 30 dolarów. Jej wzrost jest spowodowany powolnym otwieraniem się gospodarek i poluzowywania obostrzeń wprowadzonych w związku z pandemią koronawirusa. Widać to głównie na przykładzie USA, gdzie poszczególne stany zaczynają wychodzić z reżimu izolacji i wracają do normalnego funkcjonowania.

Odmrażanie gospodarek będzie postępowało, a w związku z tym ceny ropy naftowej na światowych rynkach będą rosnąć – ocenia Marszałkowski.

eNewsroom/ as/

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych