Francuskie media: czy epidemia oznacza koniec Europy?
Francuscy komentatorzy zastanawiają się, co dla Europy oznacza epidemia koronawirusa.
Pierre-Henri d’Argenson w „Le Figaro” zwraca uwagę na brak solidarności międzynarodowej w czasie kryzysu. Z kolei Hakim El Karoui na portalu Instytutu Montaigne’a wzywa, by nie grzebać przedwcześnie Zachodu.
Rozpoczyna się nowa zimna wojna, która może oznaczać nasze wyjście z historii - ostrzega na łamach dziennika „Le Figaro” Pierre-Henri d’Argenson, były wykładowca w paryskim Instytucie Nauk Politycznych i wysokiej rangi urzędnik państwowy.
Gdy tylko rozległ się alarm, każdy zamknął się u siebie, w swoim kraju. Turyści ze szczęśliwych podróżnych zmienili się w niepożądanych cudzoziemców - pisze politolog i przepowiada, że po wygaśnięciu epidemii „my, Europejczycy, którym nakazano coraz bardziej się otwierać, nie będziemy już wierzyć, że każdy wszędzie jest u siebie”.
Pierre-Henri d’Argenson zwraca uwagę na „brak solidarności międzynarodowej”, wydobyty przez kryzys, który „zmusza elity europejskie do pogodzenia się z tym, co odrzucały od dziesięcioleci: naród jest zasadniczym elementem światowego społeczeństwa”.
Jeśli Europa nie zmieni modelu gospodarczego, polegającego na wywożeniu przemysłu do Azji, to w roku 2030 Europejczyk „pracować będzie za grosze dla chińskiego koncernu i śledzony przez chińskie technologie oraz amerykańskie oprogramowanie, straci wszelką wolność” - przewiduje politolog.
I twierdzi, że „spodziewać się należy stanu stałych pęknięć w łonie Europy, której przeznaczony jest los Austro-Węgier, Jugosławii, a następnie Libanu”. A „upadek Europy pozostawi Stany Zjednoczone sam na sam z chińskim gigantem” - ostrzega.
Według neurologa i psychiatry Borisa Cyrulnika po zakończeniu izolacji sanitarnej „będziemy mieli wybór między lepszym życiem a poddaniem się dyktaturze”.
W wywiadzie dla radia France Inter dr Cyrulnik, przypominając frustrację Niemców, która po I wojnie światowej doprowadziła do wyboru Hitlera na kanclerza, nie wyklucza, że i tym razem ludzie uwierzą komuś, kto obieca im: „mam rozwiązanie, głosujcie na mnie”.
Prawdziwym rozwiązaniem będzie, jak przekonuje, „życie solidarne”, w którym „do głosu dojdą, ci których teraz odkrywamy: salowe, pielęgniarki, listonosze i śmieciarze”. W innym wypadku „pojawią się kandydaci na dyktatorów” - ostrzega.
Nie grzebmy przedwcześnie Zachodu - wzywa na portalu Instytutu Montaigne’a były wykładowca Uniwersytetu Lyońskiego i doradca premiera Hakim El Karoui.
W swej analizie przeciwstawia się on opinii, że koronawirus spowoduje wzrost znaczenia Chin, osłabienie Ameryki i upadek Europy.
A to dlatego, że nie zapomni się Pekinowi, iż wbrew swej propagandzie, wcale nie dawał sobie rady z epidemią, i że to przez chińskie opóźnienia świat stracił cenny czas do podjęcia walki z Covid-19 - zapowiada politolog.
Jego zdaniem z „wojny wpływów o niespotykanej dotąd intensywności” Stany Zjednoczone wyjdą zwycięsko, „a to dzięki swym przedsiębiorstwom, chęci ryzyka i nienaruszonemu optymizmowi. Oraz dzięki swej armii, która na długo pozostanie najpotężniejszą na świecie”.
Nie zaszkodzi Ameryce - pisze El Karoui - to, że nie stanęła na czele walki z wirusem. A to dlatego, że ta epidemia nie potrzebowała międzynarodowego lidera, gdyż zwalczać ją można tylko w ramach państwowych. „Żadna koalicja międzynarodowa nie wchodziła w grę, liczy się natomiast to, że decydenci i uczeni różnych krajów dzielili się godnymi zaufania, aktualnymi informacjami”.
Unia, poprzez Europejski Bank Centralny, „potrafiła dać bardzo szybką odpowiedź finansową” na kryzys. Równie szybko obluzowano mechanizmy stabilności i zadłużenia wszystkich krajów UE - tłumaczy El Karoui.
I choć nie wyklucza, że po kryzysie „zaostrzą się różnicę między Niemcami a Francją, między krajami północy i południa Europy”, to „Covid-19 nie wyznacza końca Europy - była solidarna tam, gdzie należało (finanse) być solidarną, troskliwa, kiedy mogła (pomoc szpitalna) i jak zwykle powolna w innych sprawach”.
Nie grzebmy jeszcze Zachodu, bo o to chodzi Chińczykom, a raczej ich przywódcom, prawdziwym winowajcom tej globalnej katastrofy” - wzywa El Karoui.
Czytaj też: Madryt ponosi olbrzymie koszty w walce z koronawirusem
PAP/KG