Pobierz tę aplikację. Chroń siebie i innych przed COVID-19
Od dziś można pobierać najnowszą wersję ProteGo Safe, wykorzystującą API Apple’a i Google. Jak zapowiedział minister cyfryzacji Marek Zagórski, polskie rozwiązanie jest bezpieczne i stworzone z troską o prywatność użytkowników. We wtorek po południu zaprezentowano działanie aplikacji
ProteGO Safe to aplikacja stworzona pod nadzorem ministerstwa cyfryzacji. Według resortu, ma ona pomóc w wychodzeniu z najostrzejszych obostrzeń związanych z pandemią. W aplikacji użytkownik dokonuje testu oceny ryzyka zakażenia koronawirusem, a także może prowadzić „Dziennik Zdrowia”, który ma pomóc w zauważeniu niepokojących objawów. Ponadto, ProteGO Safe może poprzez Bluetooth komunikować się z urządzeniami innych użytkowników.
W skrócie: dla zdrowia naszego i naszych bliskich oraz w ramach przygotowywania się na drugą fale epidemii COVID-19, najlepiej, by wszyscy użytkownicy, niezależnie, czy mają system Android, czy iOS, pobrali aplikację ProteGO Safe, uruchomili ją i… nie zapomnieli o włączeniu Bluetooth, ponieważ inaczej aplikacja nie zadziała.
To rozwiązanie jest bezpieczne, a technologicznie najbardziej zaawansowane jak tylko to możliwe, jest efektem ścisłej kooperacji między Google i Apple i będzie korzystało na dalszych etapach rozwoju z ulepszeń analitycznych naszych partnerów. Jesteśmy jednym z pierwszych państw w Europie, które takie rozwiązanie oferuje. To rozwiązanie pozwoli na to, żeby nie tylko użytkownicy naszej aplikacji, ale również dostarczonych przez inne państwa mogli korzystać z wiedzy o kontaktach między użytkownikami - ocenił minister Marek Zagórski.
Jak podkreśla minister Zagórski oraz zespół, który opracowywał tę aplikację, skorzystanie z rozwiązań Google i Apple powinno gwarantować przejrzystość, niezawodność i dobre intencje, których brak niektórzy zarzucali przy okazji tworzenia zupełnie autorskiego, polskiego rozwiązania.
Aplikacja stawia na anonimowość. Nie zbiera i nie przetwarza na zewnątrz żadnych danych poza anonimowymi kluczami, które służą do uruchamiania jej modułów. Jest całkowicie anonimowa, nie ma informacji od kogo wiemy o zarażeniu danej osoby, ani miejscu, w którym kontakt się odbywał. Mamy za to informację, że kontakt mieliśmy i o tym jakie jest ryzyko, że się zaraziliśmy.
W momencie, w którym któryś z użytkowników, z którego telefonem spotkał się nasz telefon zachoruje, dostaniemy odpowiednią informację. Jeśli okazałoby się, że sami padliśmy ofiara koronawirusa, możemy zmienić nasz własny status w aplikacji, co pomoże uchronić innych, wykazując siatkę potencjalnych fizycznych kontaktów, a więc możliwych zakażeń. Z aplikacji otrzymamy informację o styczności z osobą chorą, z którą mieliśmy kontakt oraz o prawdopodobieństwie wystąpienia u nas zarażenia COVID-19 na podstawie różnych parametrów, które monitoruje aplikacja.
Taką aplikację wprowadził jakiś czas temu Singapur. Od tego czasu trwa burza w temacie prawa do wolności i anonimowości, a jednocześnie technologicznych sposobów pomocy opanowania pandemii koronawirusa. Jak wyjaśnił minister Zagórski i członkowie zespołu programistów, singapurskie rozwiązanie nie zadziałało, ponieważ zbyt mało osób ją pobrało, a sama aplikacja była źle zrobiona, działając tylko wtedy, gdy użytkownik był w niej w danym momencie. Po zgaszeniu ekranu i schowaniu do kieszeni aplikacja przestawała działać.
W kontekście zmieniającej się sytuacji i poglądów na temat tego czym ma być ta aplikacja, mieliśmy kilka sygnałów po drodze jak ten, że po drodze Singapur udostępnił kod źródłowy swojej aplikacji. Myśleliśmy o modelu częściowo korzystającym. Jednocześnie Apple i Google zapowiedziały na początku kwietnia swoje własne rozwiązanie. Nie zamykaliśmy naszych prac i nie czekaliśmy z założonymi rękami. Wydaliśmy pierwszą wersję aplikacji z modułem samooceny stanu zdrowia. To wszystko się udało i pozwoliło na zdobycie dodatkowej wiedzy i doświadczenia - ocenił minister Zagórski. Jednak finalnie zdecydowano się na rozwiązanie oparte na propozycji Google i Apple. - Z wielu powodów rozwiązanie Google i Apple jest cenne, ale podstawowym argumentem jest to, że ta aplikacja będzie lepiej zakorzeniona w systemach operacyjnych - ocenił minister Zagórski. - Także byliśmy pod dużą obserwacją i dużą krytyką takich planów, które mówiły o tym, że nasze rozwiązanie nie będzie w całości zdecentralizowane, tym niemniej cały czas próbowaliśmy ze świadomością, że aplikacja będzie skuteczna, jeśli będzie aplikacją szeroko i użytkowaną - dodał.
Aplikacja nie jest wyłącznie oderwanym bytem. Musi mieć zakorzenienie w systemie. Zbudowaliśmy specjalne centrum kontaktów, w tym pow. Inspekcję Sanitarną w procesie obsługi obywateli. Chcemy, żeby wszystkie osoby mające potrzebę kontaktu z inspekcją sanitarną były właściwie zaopiekowane. Także, by wiedziały co robić, jeśli aplikacja podpowie, że dana osoba miała kontakt z osobą zarażoną.
Trzeba ją uruchomić i zacząć budować historię kontaktów.
Jeśli okaże się, że mamy koronawirusa, ktoś do nas zadzwoni, spyta czy ktoś z nas jest użytkownikiem aplikacji i poda specjalny PIN, żeby należy wpisać w aplikacji, w przypadku zachorowania. Użytkownik będzie miał możliwość ostrzeżenia innych, z którymi miał kontakt.
Aplikacja zbiera anonimowe informacje o spotkaniach z innymi telefonami przez Bluetooth. Co jeśli Bluetooth jest wyłączony? Niestety, wtedy nie będzie działać.
Aplikacja tak jest skonstruowana i przy instalowaniu trzeba ten moduł włączyć. Jeśli wyłączymy,to aplikacja nie będzie zbierać kontaktów. To był jeden z ważniejszych argumentów, żeby współpracować z Google i Apple. Pod kątem bezpieczeństwa ta aplikacja była weryfikowana - powiedział minister Zagórski.
Aplikacja mierzy 4 parametry ryzyka: czas trwania kontaktu, ilość dni od spotkania, siła mocy bluetooth związane z odległością podczas samego spotkania i poziom pewności, czy osoba jest zarażona.
W Polsce mamy pewność maksymalna, że osoba wpisująca informację o zarażeniu COVID-19, ponieważ dana osoba nie wpisze kodu PIN zmieniającego statusu na zakażenie bez uzyskania go od inspekcji sanitarnej.
Czy komuś udało się włamać do aplikacji i zhakować ten PIN? Mateusz Romanow, kierujący zespołem deweloperów, twierdzi, że jeśli komuś się uda, to może czekać go duża nagroda od Google, albo Apple.
Minister spytany został o sensowność tworzenia takiej aplikacji, jeśli Aplikacja w Singapurze była słabo stworzona i tylko na systemy iOS, do tego działała tylko będąc włączona na ekranie.
Jeśli uda się dzięki temu uratować choć jedno życie więcej, to myślę, że było warto - ocenił minister Marek Zagórski.
Jak dodaje, jeśli to nie najlepsza tego typu aplikacja obecnie na świecie, to jedna z najlepszych.
Walkę o prywatność i security wygraliśmy, można zakładać, że jesteśmy najbardziej szanującą prywatność tego typu aplikacją na świecie. Mamy rozwiązanie technologicznie A zacznie działać, jeśli zbudujemy zasięg jej działania na poziomie 60 proc. - dodaje.
Czy rozważane są inne narzędzia monitorowania? Jak ocenił minister Zagórski, na ten moment nie.
Czy uda się uzyskać pobrania w skali 30, 40, a najlepiej 60 proc. użytkowników smartfonów?
Nie oczekujemy tego efektu w ciągu kilku dni. Liczymy na to, że uda się namówić Polaków do instalacji tej aplikacji w ciągu kilkunastu tygodniu, po to, by przed nadejściem drugiej fali, choć mamy nadzieję, że to nie nastąpi, być jak najlepiej przygotowanym - powiedział Marek Zagórski, minister cyfryzacji.
Maksymilian Wysocki
CZYTAJ TEŻ: Wszystko w Twoich rękach - Protego Safe wchodzi do gry
CZYTAJ TEŻ: WAŻNE! Ostrzeżenie przed groźnymi lekami
CZYTAJ TEŻ: Szef OECD liczy na wsparcie Polski [WYWIAD]