Informacje

Dolary, walizka / autor: Pixabay
Dolary, walizka / autor: Pixabay

WYWIAD

Arak: Dobra dla gospodarki gra zespołowa rządu i prezydenta

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 25 czerwca 2020, 20:42

  • Powiększ tekst

Polski Instytut Ekonomiczny to pierwszy duży rodzimy think-tank, który opracował raport dotyczący możliwych scenariuszy nowego podziału globalnych szlaków handlowych i łańcuchów dostaw, co wymusiły ograniczenia w walce z pandemią. W obszernym dokumencie, dostępnym na stronie PIE.net.pl w zakładce „raporty” znajdziemy dokument zatytułowany „Szlaki handlowe po pandemii COVID-19”, w którym rozważono różne opcje tego jak Polska może skorzystać na osłabieniu dotychczasowej azjatyckiej hegemonii w roli „fabryki świata”. O sytuacji popandemicznej i samym raporcie rozmawiamy z Piotrem Arakiem, Dyrektorem Polskiego Instytutu Ekonomicznego

Z ust ministra zdrowia cały czas słyszymy przestrogi o tym, że zagrożenie koronawirusem nie minęło, tymczasem Polski Instytut Ekonomiczny już zdołał przygotować raport „Szlaki handlowe po pandemii COVID-19”. Czy nie pospieszyliście się z tym raportem?

Piotr Arak: Ryzyko drugiej fali zachorowań jesienią jest realne. Nadal nie zakończyła się pandemia, ale Komisarze Europejscy, WTO, politycy amerykańscy i biznes zaczęli się zastanawiać „co po?”. Postpandemiczna rzeczywistość ekonomiczna może się różnić od świata przed pandemią. Warto przygotować się na to „co będzie po”, bo są to procesy, które już dzisiaj się zaczynają, a kraje, które przygotują się na nową rzeczywistość, mogą wykorzystać szansę, która się pojawia. Tą szansą jest przejęcie inwestycji, które mogły być realizowane w Azji Południowo-Wschodniej lub w Chinach.

Szok, jakiemu poddany został handel międzynarodowy jest podobny tylko do tego, co się działo podczas ostatniej wojny światowej. Nigdy przedtem nie zatrzymano ekonomicznego zegara świata w takim stopniu. Pytanie o to, czy Indie będą zastępować Chiny w części produkcji jest bardzo zasadne. Doradca ekonomiczny prezydenta USA Larry Kudlow mówi, że administracja amerykańska będzie przygotowywać zachęty dla przenoszenia produkcji z Chin do USA. Moim zdaniem czekają nas dwa procesy: powrót części produkcji i redefinicja ryzyk przy podejmowaniu decyzji o nowych inwestycjach. Z jednej strony ocena inwestycji już dokonanych, ale w sektorach, które dane kraje określą jako strategiczne – przykładowo wśród polityków europejskich dzisiaj panuje przekonanie, że półprodukty przy produkcji leków powinny wrócić na nasz kontynent. Z drugiej, nowe inwestycje w Azji mogą nie być już tak bardzo atrakcyjne jak do tej pory, a część krajów, z których pochodzą korporacje, może do nich zniechęcać - to automatycznie oznacza szukanie innych lokalizacji niż np. Chiny.

W najbardziej optymistycznym scenariuszu Polska może znacząco zyskać na zmianie szlaków handlowych i poszukiwaniu dywersyfikacji dostaw przez światowych producentów, uzależnionych w ostatnim czasie od dostaw z Chin. Czy Pana zdaniem uda się nam w Polsce faktycznie wykorzystać te zmiany?

Polska w 2019 r. według analitycznego ramienia Financial Times była po Wielkiej Brytanii i Rosji najczęściej wybieranym krajem do lokowania inwestycji zagranicznych w Europie. Inwestycje typu greenfield zrealizowane w Polsce były warte ponad 22 mld dolarów. W ciągu pierwszych czterech miesięcy 2020 r. liczba projektów inwestycyjnych w Polsce była o 15 proc. większa niż przed rokiem, w tym samym okresie. Na całym świecie suma projektów inwestycyjnych spadła więcej niż o połowę. Polska wyróżnia się na tle całej Europy, ale też i świata. Widzą to inni inwestorzy. Dlatego stworzyliśmy cztery scenariusze tego, co może się wydarzyć ze światowym handlem w tym jeden z nich zakładający, że Europa ogółem zdecyduje się na przenoszenie części produkcji do siebie oraz delokalizację nowej lub innej produkcji do Europy Środkowej. W tym skrajnym przypadku Polska może zyskać 8,3 mld dolarów wartości dodanej – mniej więcej tyle, co większa od nas gospodarka Niemiec. Pytanie, w jakiej perspektywie czasowej będą podejmowane tego typu decyzje. Rozkładając je na lata jak np. te ostatnio ogłoszone inwestycje Microsoftu, czy Google w Polsce warte miliardy dolarów, nie zobaczymy ich efektów w ciągu jednego roku.

Aby uniezależnić się od dostaw z Chin, konieczna jest reindustrializacja wielu regionów, w tym regionów europejskich. Trudno będzie ją jednak przeprowadzić przy jednoczesnym dążeniu do wyśrubowanych celów polityki klimatycznej Unii Europejskiej. Jak Pan sądzi – które podejście w UE przeważy – konieczność zapewnienia sobie autonomii dostaw czy też nie uznające najmniejszych kompromisów parcie do celów klimatycznych?

Wydaje mi się, że podejście Komisji Europejskiej się nie zmieni. Dążenie do neutralności klimatycznej z nami zostanie, bo zmiana klimatu może być też ogromnym ryzykiem dla stabilności gospodarczej Europy. Fale susz, pożarów i powodzi muszą być w odpowiedni sposób zmitygowane. To co się zmieniło przez COVID-19 to suma wsparcia udzielona europejskiemu społeczeństwu w okresie wychodzenia z kryzysu gospodarczego. Polska może liczyć na ogromny zastrzyk gotówki, by przeprowadzić transformację energetyczną, ale też by rozwijać swój przemysł. Ryzyko tego, że będziemy się rozwijali wolniej przez mniejszy napływ środków europejskich do naszego kraju, zostało ograniczone. Polska ma szansę na to, by nawet przy wyśrubowanych celach klimatycznych KE być jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek w UE.

Podobne pytanie można zadać o wzrost znaczenia roli poszczególnych państw, co w raporcie PIE jest mocno akcentowane. Widzimy jednak, że po początkowej opieszałości w działaniu UE, znów do głosu doszli zwolennicy pogłębiania integracji czy wręcz federalizacji europejskiej, co objawiło się m.in. w zapowiedzi Angeli Merkel i Emanuela Macrona o wyemitowaniu obligacji europejskich. Czy Pana zdaniem pandemia przyczyni się zatem do wzrostu znaczenia idei Europy Ojczyzn, czy przeciwnie – do prób podjęcia większej integracji?

Pandemia pokazała, że w trakcie kryzysu gospodarczego i epidemiologicznego Europa Ojczyzn jest faktem. To rządy narodowe musiały podejmować trudne decyzje, bo one mają do tego odpowiednie uprawnienia i aparat. Rada może służyć koordynacji średnioterminowych działań, ale nie bezpośrednich. Nie byłbym przesadnym optymistą co do tego, że dokonał się jakiś przełom w procesie integracji europejskiej – to nie jest moment hamiltonowski, którego doszukuje się część analityków. To myślenie życzeniowe, bo mechanizm finansowy zaproponowany i jeszcze nie zaakceptowany jest tylko skomplikowaną formułą składania się na uderzone przez kryzys Południe. To nie jest jeszcze uwspólnotowienie długu jak w historii USA. Kluczowe jest jednak to, że Niemcy zmieniły znacząco swoje podejście i zgodziły się na mechanizm, który normalnie wychodziłby poza strefę komfortu niemieckich ekonomistów starszego pokolenia. Dzisiaj młodsze pokolenie czuje większą odpowiedzialność za inne kraje. Inaczej strefie euro groziłaby dezintegracja i to już w tym roku. Włosi mają skrajnie antyeuropejskie nastawienie, a rosnący w sondażach Matteo Salvini jawnie mówi o wyjściu ze strefy euro.

Jesteśmy dosłownie w przededniu wyborów prezydenckich w Polsce, nie mogę więc nie nawiązać do zagadnienia ujętego w poprzednim pytaniu, ale w kontekście polskiej polityki. Wiemy, że opozycja w Polsce głośno deklaruje w zasadzie bezwarunkową wolę pogłębiania integracji europejskiej. Czy ewentualna zmiana władzy w Polsce nie byłaby wobec tego zagrożeniem dla wykorzystania szans, jakie kreślicie Państwo w swoim raporcie? Wygląda bowiem na to, że to koncepcja wzrostu znaczenia odrębności państwowej poszczególnych krajów, w tym Polski, pozwoliłaby nam najwięcej skorzystać na reorganizacji światowych szlaków handlowych.

Unia Europejska jest związkiem państw. Rządy tych państw decydują o kierunkach działań tego organu ponadnarodowego. Polska odgrywa w tej układance istotną rolę jako średniej wielkości gospodarka, ale już duży rynek konsumencki. Wraz ze wzrostem wielkości naszej gospodarki jesteśmy wciągani jednak na nowe pola konfliktu, bo okazuje się, że polskie firmy odgrywają nie tylko rolę poddostawcy, ale też konkurenta biznesowego dla koncernów na Zachodzie. To powoduje, że nasilające się tendencje do protekcjonizmu gospodarczego w Europie będą też wymierzone w kraje Europy Środkowej. To naturalne, że każdy chce chronić swoje gospodarki i miejsca pracy, bo bezrobocie we Francji w kwietniu przekroczyło poziom 4,5 mln osób, gdy w Polsce wynosiło niespełna jeden milion. Ważne, by w naszym kraju konflikty polityczne nie przenosiły się na sprawność i efektywność działania instytucji publicznych. Sprawność procesu legislacyjnego, pewność, że jakiś akt prawny wejdzie w życie jest bardzo ważna. Brak tej spoistości w kooperacji egzekutywy zawsze niesie ryzyko dla inwestorów. Obecnie widać jasny podział ról, w których prezydent koncentruje się na relacjach transatlantyckich, a rząd na europejskich. Patrząc na inwestycje zagraniczne wydaje się, że to działa.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Bartosz Życiński

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych