Informacje

fot. Pixabay / autor: fot. Pixabay
fot. Pixabay / autor: fot. Pixabay

Mniejsze wydatki socjalne? "Nie ma takich planów"

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 24 lipca 2020, 08:00

  • 2
  • Powiększ tekst

Nie ma planów ograniczenia wydatków socjalnych w 2021 r., nie zgodzimy się na żadne podwyżki podatków - zapewnił minister finansów Tadeusz Kościński. Poinformował, że w przyszłym tygodniu rząd przyjmie założenia do budżetu na 2021 r. i przekaże Radzie Dialogu Społecznego.

Według ministra motorem polskiej gospodarki w przyszłym roku ma być konsumpcja, która będzie pobudzana pieniędzmi publicznymi.

Zgodnie z prognozami resortu finansów, w tym roku PKB spadnie o 4,6 proc., ale w przyszłym roku wzrośnie o 4 proc. Ten rok zamknie się inflacją w wysokości 3,3 proc., natomiast w przyszłym roku wzrost cen wyniesie 1,8 proc.

„Założenia dotyczące PKB i inflacji są konserwatywne. Na ich podstawie można kalkulować inne propozycje. Końcowym wynikiem będzie deficyt” – powiedział.

Po spadku inwestycji w tym roku o 10,6 proc, w przyszłym roku wzrosną one o 4 proc. Ponadto MF spodziewa się wzrostu konsumpcji o 4,4 proc, w 2021 r. i spadku o 4,2 proc. w tym roku. Stopa bezrobocia ma spaść do 7,5 proc. w 2021 r. po wzroście do 8 proc. na koniec tego roku.

Prognozowane średnie wynagrodzenie w gospodarce narodowej w tym roku wyniesie 5088 zł, a w przyszłym 5259 zł. Wyliczono, że płaca minimalna wzrośnie z 2600 zł do 2716 zł.

„Wskazujemy minimalny wzrost wynagrodzenia zgodnie z ustawą, co nie znaczy, że tak będzie. To nie jest nasza propozycja, tylko punkt wyjścia do dyskusji, wynik przyjętych podstawowych założeń. Nie znaczy to, że w przyszłym roku tyle wyniesie najniższe wynagrodzenie, o tym będą decydować partnerzy w Radzie Dialogu Społecznego” – wyjaśnił szef resortu finansów.

Jak dodał, podwyższenie minimalnego wynagrodzenia oznacza z jednej strony, że pracownicy będą mieć więcej pieniędzy, więcej będą mogli wydawać i konsumpcja będzie wspierać gospodarkę.

„Ale z drugiej strony polscy przedsiębiorcy będą mieć wyższe koszty, firmy nie będą się rozwijać, wobec czego możemy stracić na inwestycjach, co hamowałoby rozwój gospodarki. Dlatego na wzrost płacy minimalnej trzeba patrzeć z każdej perspektywy” – powiedział.

Zgodnie z założeniami, wynagrodzenia w budżetówce mają zostać zamrożone na poziomie tegorocznym.

„Przychody budżetu można zwiększyć poprzez podwyżkę podatków, ale absolutnie na takie rozwiązanie się nie zgadzamy. To byłoby najgorsze, co można by zrobić, chłodziłoby gospodarkę, a my działamy w przeciwnym kierunku, chcemy ją pobudzić” – mówi minister.

„Innym rozwiązaniem byłoby obcinanie kosztów inwestycji, ale tego też nie chcemy, bowiem to także prowadziłoby do zahamowania wzrostu. Optymalnym rozwiązaniem jest wpompowanie jak największych kwot w inwestycje, które powodują wzrost gospodarki” – powiedział.

„Im szybciej gospodarka zacznie się rozwijać, tym szybciej odzyskamy wzrost wpływów podatkowych, dzięki czemu prawie bezboleśnie przejdziemy przez ten kryzys” - zaznaczył.

Minister poinformował, że w przyszłorocznym budżecie uwzględniony będzie podatek od sprzedaży detalicznej, wpływy z opłaty cukrowej oraz wpływy z likwidacji OFE. Jednocześnie fiskus planuje dalsze uszczelnienie systemu podatkowego. Jak przypomniał, np. luka w VAT w Polsce wynosi 12 proc., ale we Francji - 5 proc., co oznacza, że jest jeszcze przestrzeń do jej obniżenia. Chodzi głównie o walkę z tzw. pasywną szarą strefą np. w handlu czy gastronomii - wyjaśnił.

Kościński zwrócił uwagę na koszty w administracji publicznej. „Jeżeli chcemy, żeby gospodarka rosła, to logiczne jest, że musimy pilnować kosztów administracji. Będzie to przedmiotem dyskusji rządu” – powiedział.

Dodał, że nie jest zwolennikiem ograniczania wszelkich kosztów administracji, ale niektóre mogłyby być zmniejszone bądź zamrożone.

„Można mówić o racjonalizacji wydatków na administrację, przesunięciach. Przy czym są koszty, które wręcz należy zwiększać, na przykład na informatykę, czy ekspertów, bowiem te nakłady prowadzą do w ostatecznym rachunku do oszczędności” – tłumaczył Kościński.

Zapewnił, że nie ma planu ograniczenia wydatków socjalnych w przyszłym roku, które miałyby dotyczyć np. programu 500+, czy trzynastej lub czternastej emerytury.

„Nie ma takich planów, ani politycznych dyskusji dotyczących okrojenia wydatków społecznych, niemniej to leży do gestii ministra rodziny, pracy i polityki społecznej. Pamiętajmy przy tym, że głównym motorem polskiej gospodarki w przyszłym roku będzie konsumpcja, więc zabieranie pieniędzy, które są przeznaczone na konsumpcję byłoby nielogiczne” – ocenił minister.

„Z punktu widzenia gospodarki myślenie, że w ciężkich czasach trzeba zaciskać pas jest błędne. Tak działa gospodarstwo domowe, ale nie państwo” – powiedział.

Pytany, czy to oznacza, że przyszłoroczna konsumpcja będzie pobudzana pieniędzmi publicznymi, minister oświadczył, że taka jest główna strategia budżetu na 2021 r.

„Prywatne inwestycje pewnie nie wystarczą, żeby rozkręcić gospodarkę. Firmy nie wiedzą jeszcze, czy mają inwestować, czy powinny poczekać, więc ktoś ten pierwszy ruch powinien wykonać. To nasza odpowiedzialność, państwa, aby stać na czele i realizować inwestycje publiczne, za którymi pójdą inwestycje prywatne” – zaznaczył.

Minister nie mówił o kwotach, które planowane są na przyszłoroczne inwestycje publiczne, ale zastrzegł, że nie chciałby, aby były jakieś dobre projekty inwestycyjne w Polsce, na które zabrakłoby pieniędzy.

„Zrobimy wszystko aby wystarczyło na wszystkie dobre inwestycje. Musimy się też zabezpieczyć, aby mieć na wkład własny do inwestycji współfinansowanych ze środków unijnych” – podkreślił.

„Im więcej zainwestujemy, tym większy skok do przodu wykonamy i zwiększymy szanse na wyjście suchą z kryzysu, będziemy mieć płytszą recesję w tym roku i szybsze, większe odbicie. Czasami jest lepiej wydać więcej i szybko niż latami walczyć z recesją” – powiedział.

Odnosząc się do planowanego w przyszłym roku deficytu budżetu, minister powiedział, że po wzroście do około 100 mld zł na koniec tego roku, resort chce schodzić w dół, ale nie ujawnił kwoty. „Wydatki spadną o około połowę” – poinformował.

Zaznaczył, że trzeba przy tym brać pod uwagę wymogi Komisji Europejskiej, a na razie nie wiadomo, jakie będzie jej stanowisko. „Dla mnie najważniejsze są oceny agencji ratingowych, bowiem one są brane pod uwagę przez inwestorów. Planując deficyt musimy się kierować przede wszystkim racjonalnością” – podkreślił.

Poinformował przy tym, że finanse publiczne są w dobrej kondycji, na rachunkach budżetowych jest ok. 116 mld zł. „Nie ma zagrożenie dla polityki fiskalnej. Absolutnie ani w tym, ani w przyszłym roku nie przekroczymy żadnych konstytucyjnych, czy ustawowych limitów długu” – zapewnił.

Minister przypomniał, że w kwietniu w Aktualizacji Programu Konwergencji resort prognozował deficyt sektora finansów publicznych na poziomie 8,4 proc. PKB na koniec tego roku, nie uwzględniając wydatków PFR. Komisja Europejska, która uwzględniała wydatki PFR mówi o deficycie w wysokości 9,5 proc. PKB.

„Czy to są racjonalne liczby? To wynika z oceny rynków finansowych. Nasz dług jest relatywnie niski i mamy bardzo niskie koszty jego obsługi. To oznacza, że deficyt na poziomie 8-9 proc. nie jest porażająco wysoki. Wiele krajów bardziej rozwiniętych, jak Niemcy, czy Francja, będą miały wyższe deficyty od nas” – dodał.

Pytany, o nowelizację tegorocznego budżetu minister, ocenił, że nie trzeba się z nią spieszyć.

„Nie ma potrzeby raptownej, pilnej nowelizacji tegorocznego budżetu. Pewnie pod koniec sierpnia, we wrześniu wrócimy do tego tematu. Wtedy zdecydujemy, ile jeszcze możemy zainwestować w gospodarkę w tym roku. Powodem nowelizacji nie jest bowiem brak pieniędzy i konieczność zaciągnięcia pożyczki” – powiedział.

Kościński nie wykluczył, że prace nad przyszłorocznym budżetem i nowelizacją tegorocznego będą prowadzone równolegle. „Na te budżety trzeba patrzeć, jak na naczynia powiązane, a tam naprawdę musimy patrzeć w perspektywie kilku lat do przodu” – ocenił.

PAP/ as/

Powiązane tematy

Komentarze