Indie i Chiny w ostrym konflikcie na granicy. Ale handlują w najlepsze
Konflikt graniczny między Chinami i Indiami rozszerza się na nowe odcinki granicy w Himalajach. Mimo trwających od czerwca napięć Chiny stały się w ostatnich miesiącach głównym kupcem indyjskiej stali, a Hindusi wciąż chętnie kupują chińskie smartfony.
W ostatnich dniach sierpnia w konflikcie granicznym między Chinami i Indiami pojawił się nowy punkt zapalny we wschodnim Ladakhu. „Sytuacja jest bardzo napięta w rejonie Chuschul, gdzie uzbrojona w ciężką broń armia chińska działa agresywnie, aby zmusić armię indyjską do oddania pozycji” - powiedział dziennikowi „Hindustan Times” wysoki rangą oficer indyjskiego wojska.
„Indyjska armia posiada porównywalne uzbrojenie i zatrzymała chińską ofensywę zarówno na południe od jeziora Pangong Tso, jak i na przełęczy Rezang La” - podkreślił wojskowy. „Granica nie jest wytyczona, będą problemy” - powiedział cytowany przez gazetę minister spraw zagranicznych Chin Wang Yi na poniedziałkowym spotkaniu we Francuskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych (IFRI), ledwie kilka godzin przed konfrontacją nad jeziorem Pangong Tso.
Manewry obu armii odbywają się w wysokich Himalajach, często na wysokości ponad 4 tys. metrów, lecz bez użycia broni. W podobny sposób przebiegła tragiczna potyczka w połowie czerwca br., gdzie w bijatyce w dolinie Galwanu zginęło 20 indyjskich żołnierzy. Nieznana jest liczba ofiar po stronie chińskiej.
Od tego czasu stosunki między obu krajami są wyjątkowo napięte. Władze Indii w odwecie zablokowały kilkadziesiąt chińskich aplikacji, w tym popularnego TikToka, i wprowadziły przepisy utrudniające chińskie inwestycje w Indiach.
Konflikt wojskowy nie odbił się jednak na wymianie handlowej między krajami. Indyjski dziennik biznesowy „Financial Express” podał, że indyjski eksport do Chin wzrósł o 78 proc. w czerwcu w porównaniu do tego samego okresu w 2019 r.
Jednocześnie - jak pisze agencja Reutera - Chiny stały się największym kupcem indyjskiej stali, wyprzedzając m.in. Włochy i Belgię. Wielkość importu tego produktu osiągnęła 1,3 mln ton między kwietniem i lipcem, co jest najwyższym poziomem od 5 lat. Według źródeł agencji w przemyśle stalowym indyjscy producenci oferują jeden z rodzajów stali walcowanej po 430-450 USD za tonę, podczas gdy cena w Chinach wynosi ok. 500 USD.
„Eksport do Chin rośnie, ponieważ szybciej poradzili sobie z epidemią koronawirusa i uruchomili przemysł” - mówi PAP Soumik De, bankier i ekonomista z Kalkuty. Jego zdaniem wewnętrzny popyt Indii został zduszony przez wielomiesięczną ogólnokrajową kwarantannę, dlatego indyjscy producenci rozpaczliwie szukają teraz rynków zbytu.
Kryzys ekonomiczny wywołany pandemią i ogólnokrajową kwarantanną kosztował Indie spowolnienie wzrostu gospodarczego, co pokazały ogłoszone w poniedziałek dane Narodowego Biura Statycznego. Między kwietniem a czerwcem br. indyjski PKB, w porównaniu do analogicznego okresu w 2019 r., zanotował ujemny wzrost na poziomie 23,9 proc.
„Mimo całej kampanii przeciw chińskim produktom ludzie wciąż kupują chińskie smartfony. Nic się nie zmieniło” - tłumaczy PAP Arun Singh, prowadzący sklep w delhijskim Lajpat Nagar. Manu Jain, szef Xiaomi w Indiach, w rozmowie z „The Economic Times” pochwalił się, że „rynek mocno się odbił” po złagodzeniu kwarantanny i otwarciu sklepów stacjonarnych.
Czytaj też: Niemcy korygują prognozy na 2020 rok. Mocny cios w gospodarkę, a później odbicie
PAP/kp