Money.pl: Mieszkanie dla Młodych gorsze niż Rodzina na Swoim i z pieniędzy już mających mieszkania
Rząd Donalda Tuska już w połowie 2013 roku zacznie dopłacać do kredytu hipotecznego nawet 20 procent wartości nieruchomości. Tak przynajmniej obiecał minister Sławomir Nowak. To dużo mniej, niż można zyskać dzięki Rodzinie na Swoim, który to program wygasa z końcem roku. W dodatku najwyższe sumy dopłat będą dostępne tylko dla wielodzietnych rodzin. Skąd rząd weźmie na to pieniądze? Jeśli masz już mieszkanie, to z twojej kieszeni. Tusk zlikwiduje zwrot podatku VAT za remonty.
Sławomir Nowak zapowiada, że z nowego programu o nazwie Mieszkanie dla Młodych, skierowanym dla rodzin i singli do 35. roku życia, skorzysta nawet 36 tysięcy zainteresowanych. Jak to będzie działać? Na początek każdy dostanie 10 procent wartości kredytu. Jeśli w rodzinie przed złożeniem wniosku będzie jedno lub więcej dzieci, dostanie ekstra zniżkę w wysokości kolejnych pięciu procent. Gdy w ciągu kolejnych pięciu lat w mieszkaniu pojawi się trzecie dziecko, to należy się kolejne pięć procent. Maksymalnie zatem można zyskać 20 procent wartości kredytu.
Program MdM, tak samo jak Rodzina na Swoim, obejmie mieszkania o powierzchni do 75 metrów kwadratowych, z dopłatą do pierwszych 50 metrów. Zmieni się jednak to, że dofinansowaniem będą objęte tylko mieszkania z rynku pierwotnego, według wskaźnika 1,0 wartości metra odtworzeniowego w danym województwie.
- Koszt odtworzenia metra mieszkania w danej lokalizacji to suma kosztów potrzebna do jego zbudowania. W skład wchodzi cena ziemi, robocizna, a nawet koszty finansowe, jeżeli deweloper korzysta z kredytu. Koszt odtworzenia jest niższy od faktycznej ceny, bo nie ma w niej przede wszystkim marży deweloperskiej - tłumaczy Bartosz Turek, analityk rynku nieruchomości z Home Broker.
Wszystkie wyliczenia wskazują, że Mieszkanie dla Młodych jest mniej korzystne dla Polaków niż program Rodzina na Swoim. W RnS budżet państwa przez pierwsze osiem lat kredytowania dopłaca blisko połowę odsetek od kredytu, co w sumie odpowiada nawet 26 proc. wartości nieruchomości - wynika z obliczeń Home Broker. Dało to w sumie nawet 80 tysięcy złotych.
To nie koniec złych wiadomości przy okazji nowego programu mieszkaniowego rządu. Sławomir Nowak zapowiedział, że pieniądze na MdM będą pochodzić z likwidacji zwrotu VAT za materiały budowlane użyte przy remoncie. Państwo przestanie nam zwracać ten podatek od 1 stycznia 2013 roku - jeśli parlament zdąży ze zmianami w prawie. Likwidacja tej ulgi była wcześniej planowana na rok 2014.
Wygląda więc na to, że warto rozpocząć remont jeszcze w tym roku, bo oszczędności z tego tytułu mogą sięgnąć nawet ponad 14 tysięcy złotych. Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że w ubiegłym roku z ulgi skorzystało ponad 490 tysięcy remontujących, którzy kupili materiały budowlane na remont lub budowę mieszkania albo domu w łącznej sumie ponad miliarda złotych. Średnio każdy z nich odzyskał ponad dwa tysiące złotych.
Mieszkanie dla Młodych powiela wiele wad z poprzedniego programu RnS. Sławomir Nowak chce znowu skorzystać z wskaźnika odtworzeniowego, który jest ustalany przez deweloperów. Nie wiadomo zresztą na jakiej podstawie i nikt tego dokładnie nie sprawdza. Wystarczy zestawić Bydgoszcz i Warszawę. Współczynnik odtworzeniowy jest w tych miastach niemal taki sam, ale ceny mieszkań przecież zupełnie różne. Ostatecznie osoba, która kupuje mieszkanie w Bydgoszczy dostanie tyle samo wsparcia, co nabywca dużo droższej nieruchomości w Warszawie.
Marcin Krasoń, analityk rynku produktów bankowych Open Finance wskazuje też, że program może być niedostępny dla rodzin, które mieszkają daleko od największych ośrodków miejskich. Minister infrastruktury postawił bowiem wyłącznie na rynek pierwotny i zrezygnował z dopłat do domów wolnostojących.
- Pochodzę z małej miejscowości, w której mieszka kilkanaście tysięcy osób. Ostatnie mieszkania w blokach powstały tam w połowie lat 90. Prawdopodobnie nikt więc nie będzie mógł skorzystać z programu, chyba że któryś z mniejszych deweloperów uzna, że opłaca mu się ruszyć z inwestycją - dodaje Krasoń.
Maciej Rynkiewicz, Money.pl