Informacje

Prof. Małgorzata Zaleska: Koronakryzys uwypuklił też znaczenie posiadania własnej waluty i dostarczył kolejnych argumentów przeciw wstępowaniu Polski do strefy euro / autor: Fratria / Andrzej Wiktor
Prof. Małgorzata Zaleska: Koronakryzys uwypuklił też znaczenie posiadania własnej waluty i dostarczył kolejnych argumentów przeciw wstępowaniu Polski do strefy euro / autor: Fratria / Andrzej Wiktor

WYWIAD

Równy i powszechny dostęp do edukacji to klucz

Gazeta Bankowa

Gazeta Bankowa

Najstarszy magazyn ekonomiczny w Polsce.

  • Opublikowano: 25 grudnia 2020, 16:30

  • 1
  • Powiększ tekst

Promowanie awansów wyłącznie pewnych grup, niezależnie jak zdefiniowanych, może wzbudzać zarzuty o dyskryminację pozostałych osób. Najlepszym wyborem jest równy i powszechny dostęp do edukacji, tak aby każdy – wyłącznie dzięki swoim zdolnościom i pracy – mógł osiągnąć sukces zawodowy na dowolnym stanowisku – twierdzi w „Gazecie Bankowej” prof. Małgorzata Zaleska, dyrektor Instytutu Bankowości SGH, przewodnicząca Komitetu Nauk o Finansach PAN, członek korespondent PAN, była prezes GPW w rozmowie z Grażyną Raszkowską

Pandemia koronawirusa z impetem szturmuje globalną gospodarkę. Czy możemy przewidzieć, jak mocno zostaniemy poturbowani w krótszej i dłuższej perspektywie, uwzględniając też lokalne różnice? Jak możemy w tym kontekście ocenić sytuację gospodarczą Polski?

Prof. Małgorzata Zaleska: Od kilkunastu lat żyjemy w niepewności, w permanentnym kryzysie, w jego kolejnych odsłonach. Obecna sytuacja związana z pandemią nacechowana jest również bardzo wysoką niepewnością. Rozwój sytuacji jest tak bardzo dynamiczny, że wszelkie prognozy obarczone są dużym ryzykiem błędu. Stąd też praktycznie co kilka dni instytucje prognozujące np. wzrost gospodarczy zarówno w kraju, jak i na świecie przedstawiają aktualizacje oraz korekty swoich analiz. Po korektach in plus w wakacje, obecnie – wraz z nadejściem drugiej fali pandemii i wprowadzaniem kolejnych ograniczeń – dokonywane są korekty w dół. Poziom wysokiej niepewności utrzyma się do czasu wyraźnego przełomu w zwalczaniu pandemii, czyli rozpoczęcia szczepień czy wynalezienia lekarstwa. Wtedy z pewnością prognozy przerodzą się z pesymistycznych w optymistyczne. Nie będzie to jednak oznaczało końca problemów, koronakryzys spowoduje bowiem m.in. napięcia w finansach publicznych poszczególnych państw. Skala wyzwań będzie zależała zaś od tego, z jaką siłą i jak długo będzie w nas uderzał wirus, oraz od skuteczności podejmowanych działań antykryzysowych, a także postaw społecznych, w tym przestrzegania reżimu sanitarnego.

Zmniejszeniu ulega przy tym skuteczność niektórych dotychczasowych działań, chociażby prowadzenia polityki luzowania ilościowego przez banki centralne. Polityka luzowania ilościowego dzięki koronakryzysowi rozkwitła po raz kolejny, a próby jej ograniczenia nie powiodły się. Świat uzależnił się od wtłaczania pieniędzy na rynki przez banki centralne. Trzeba przestać nazywać politykę luzowania ilościowego działaniem niestandardowym. To już standardowy instrument polityki pieniężnej, wykorzystywany przez największe banki centralne świata systematycznie od kilkunastu lat. Świat uzależnił się ponadto od niskich stóp procentowych, które mogą przecież w przyszłości wzrosnąć. Konsekwencje tej polityki, czyli przyjmowania na bilanse banków centralnych coraz bardziej ryzykownych instrumentów, oraz „rozdmuchany” rynek rządowych papierów wartościowych mogą się stać zarzewiem kolejnej, światowej odsłony kryzysu finansowego. Ciekawym zagadnieniem jest także to, jak świat poradzi sobie w przyszłości z rosnącym w ekspresowym tempie zadłużeniem. Czy nastąpi redukcja długów przez możnych tego świata? Odpowiedź na to pytanie jest fundamentalna m.in. w kontekście podejmowanych działań związanych ze zwalczaniem skutków koronakryzysu. Obecna sytuacja pokazuje ponadto wyraźnie, że powinniśmy być przygotowani w przyszłości „na wszystko” i zmodyfikować dotychczasowe mapy ryzyka. W procesie tym nie powinien nam towarzyszyć optymizm ani pesymizm, ale raczej racjonalność i trzeźwość ocen.

Jakie będą rola i wzrost znaczenia gospodarki narodowej, udziału państwa w odbudowie wielu branż, po okresie kwarantanny?

Pandemia wyraźnie unaoczniła znaczenie zarządzania państwem z poziomu kraju. Państwo narodowe nadal jest pierwszą – a czasami i ostatnią – linią obrony. Tym bardziej, że niektóre działania z poziomów wyższych (np. Unii Europejskiej) były dotychczas spóźnione i nieadekwatne. Nawet doświadczenia kryzysu 2007+ nie doprowadziły do powstania skutecznych międzynarodowych ani unijnych mechanizmów, które mogłyby zadziałać równie szybko jak pomoc rządowa. Można zatem stwierdzić, że lekcja z poprzedniego kryzysu nie została odrobiona. Koronakryzys uwypuklił też znaczenie posiadania własnej waluty i dostarczył kolejnych argumentów przeciw wstępowaniu Polski do strefy euro. Gdybyśmy byli w strefie euro, bezprecedensowe i szybkie działania podjęte przez NBP w odpowiedzi na COVID-19 nie byłyby możliwe. Bez działań banku centralnego nie byłoby zaś możliwe finansowanie programów pomocowych dla gospodarki, w tym tarcz antykryzysowych. Działania podejmowane przez rządy poszczególnych państw powinny być przy tym oceniane przez pryzmat krótko- i długoterminowy. Z punktu widzenia krótkiego okresu należałoby ratować przede wszystkim miejsca pracy, wierząc, że społeczeństwo – mając zapewnione dochody na dotychczasowym poziomie i perspektywę stabilności zatrudnienia – nie będzie w istotnym stopniu ograniczało wydatków i będzie spłacało dotychczas zaciągnięte zobowiązania. Pozwoli to ograniczyć spadek wzrostu gospodarczego państwa i skalę odpisów dokonywanych przez banki. Z perspektywy długoterminowej nie należy zaś pomagać firmom, które i tak nie przetrwają kryzysu, i powinno się kierować pomoc przede wszystkim do branż, sektorów, firm perspektywicznych, innowacyjnych, przynoszących wartość dodaną. Należy też pamiętać, że państwo nie jest w stanie pomagać w nieograniczonej wysokości i wszystkim podmiotom dotkniętym skutkami pandemii COVID-19. Nie powinno się też starać ingerować we wszystkie stosunki gospodarcze, bo to oznaczałoby niestety powrót do gospodarki centralnie planowanej.

Czy sektor bankowy przetrwa w dotychczasowej postaci i zachowa swoje zasoby? Wspominała pani w niedawnej publikacji w „Polskim Kompasie 2020” o widocznych zagrożeniach. Czy przewiduje pani możliwość upadków niektórych banków z powodu kryzysu COVID-19?

Sektor bankowy przetrwa – nie mam co do tego wątpliwości. Czekają go przy tym poważne wyzwania. I to nie tylko w kontekście wyników finansowych oraz dalszej cyfryzacji. Zmieni się także model funkcjonowania banków z instytucji czysto finansowych na „wielofunkcyjne konglomeraty” oferujące w jeszcze większym stopniu niż dotychczas różne usługi okołobankowe. Koronakryzys przyśpieszy też z pewnością procesy konsolidacyjne, odniesione również do banków znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej. Niektóre banki były przy tym w trudnej sytuacji finansowej od dłuższego czasu, nawet przed wybuchem pandemii. Dodatkowo obecne środowisko niskich stóp procentowych oraz konieczność dokonywania odpisów nie pomagają w generowaniu zysków. Zgodnie z danymi NBP zysk netto sektora bankowego w okresie styczeń–wrzesień 2020 r. wyniósł 5,92 mld zł, co oznacza, że spadł o 49,3 proc. rok do roku. Według danych Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego po ośmiu miesiącach 2020 r. już 20 banków funkcjonujących w Polsce miało ujemny wynik netto. Przyniosły one w tym czasie ponad 1,1 mld zł straty netto. Na koniec lipca 2020 r. było to 17 banków (9 komercyjnych i 8 spółdzielczych), które wykazały łączną stratę w wysokości 1 mld zł. Banki te miały ok. 10-procentowy udział w aktywach sektora. Jednocześnie bezpieczeństwo całego sektora na tym nie ucierpiało, a nawet w pewnym sensie wzrosło, o czym świadczy np. wzrost łącznego współczynnika kapitałowego w I półroczu 2020 r. do poziomu ponad 20 proc. i wzrost funduszy własnych ze 198 mld zł do 210 mld zł. Dane te wskazują zatem, że sytuacja banków jest zróżnicowana, tzn. są banki, które mają problemy, ale są też banki w dobrej sytuacji, które będą mogły wykorzystać problemy tych słabszych. Równocześnie nie można wykluczyć działań restrukturyzacji, uporządkowanej likwidacji czy nawet upadłości mniejszych banków. Do dużych banków wciąż bowiem odnosi się zasada „too big to fail” („zbyt duży, żeby upaść”), gdyż nie znaleziono dobrego sposobu na radzenie sobie z problemami finansowymi największych banków. Tym samym nie zapamiętano jednej z lekcji pod tytułem: przyczyny i skutki kryzysu 2007+.

Kobiety w ostatnim czasie bardzo mocno dawały o sobie znać w przestrzeni publicznej – również w czasie manifestacji i protestów. Jednak w gospodarce liczą się inne działania. Jak ocenia pani skuteczność oddziaływania programów, które promują awansowanie kobiet do zarządów czy też walkę o wyrównywanie płac, nie tylko zresztą w Polsce?

Odnosząc się do ostatnich wydarzeń i szanując jednocześnie poglądy różnych osób, uważam, że przerażający jest poziom agresji, a także brak przestrzegania fundamentalnych zasad kultury przez niektórych członków społeczeństwa. Postawy społeczne mają zaś przełożenie nie tylko na nasze codzienne życie i pracę, lecz również na gospodarkę, a ponadto postrzeganie kobiet w biznesie. W demokratycznych państwach zasada, że za tę samą pracę należy się to samo wynagrodzenie niezależnie od płci, wieku czy koloru skóry, jest oczywista i powinna być przestrzegana w każdym sektorze gospodarki oraz na każdym szczeblu. Jednocześnie promowanie awansów wyłącznie pewnych grup, niezależnie jak zdefiniowanych, może wzbudzać zarzuty o dyskryminację pozostałych osób. Dyskusyjne są sposób wyboru takiej grupy czy określenie docelowych parytetów. Najlepszym wyborem jest zatem równy i powszechny dostęp do edukacji, tak aby każdy – wyłącznie dzięki swoim zdolnościom i pracy – mógł osiągnąć sukces zawodowy na dowolnym stanowisku. Jestem przekonana, że osoby, które osiągnęły sukces zawodowy – w większości przypadków – bardzo ciężko na to pracowały. W naszej kulturze nie jest jednak typowe wspominanie o tym, że ktoś osiągnął daną pozycję, bo ciężko na to pracował. Myśli się raczej, że coś się udało przez przypadek – to z reguły tak nie funkcjonuje.

Czy są zadania, np. związane z zarządzaniem, z którymi kobiety radzą sobie szczególnie dobrze i powinny mieć dominującą pozycję?

Ciekawym przykładem są badania wpływu płci prezesów banków na poziom ryzyka zarządzanej przez nich instytucji. Jedno z badań zostało przeprowadzone w 2018 r. na próbie polskich banków spółdzielczych i wykazało, że te zarządzane przez panie mają wyższą adekwatność kapitałową oraz relację funduszy własnych do aktywów. Ryzyko kredytowe w bankach kierowanych przez kobiety nie różni się przy tym od poziomu kierowanego przez mężczyzn, a wyższa adekwatność kapitałowa nie wynika z niższej jakości aktywów i prawdopodobnie wiąże się z wyższą awersją do ryzyka wśród prezesów płci żeńskiej. Badania dotyczące wpływu zróżnicowania zarządów banków pod względem płci, przeprowadzone w USA, wskazują jednak, iż wzrost liczby kobiet w zarządach poprawia wyniki banków, ale pod warunkiem, że zostanie osiągnięty odpowiedni poziom zróżnicowania, a bank posiada wysokie wskaźniki kapitałowe. Tym samym jestem za właściwym dopasowaniem zadań, kompetencji i odpowiedzialności do predyspozycji, umiejętności, doświadczenia oraz wiedzy poszczególnych osób, zarówno w przypadku kobiet, jak i mężczyzn.

Rozmawiała Grażyna Raszkowska

Więcej informacji i komentarzy o światowej i polskiej gospodarce i sektorze finansowym znajdziesz w bieżącym wydaniu „Gazety Bankowej” - do kupienia w kioskach i salonach prasowych

„Gazeta Bankowa” dostępna jest także jako e-wydanie, także na iOS i Android

Szczegóły, jak zamówić e-wydanie „Gazety Bankowej”, KLIKNIJ TUTAJ

Okładka Gazety Bankowej / autor: Fratria
Okładka Gazety Bankowej / autor: Fratria

Powiązane tematy

Komentarze