Francji grozi ruina? To "zmierzch wielkości" państwa!
Nowe restrykcje przeciwepidemiczne wprowadzone przez rząd Francji, jak zamknięcie wielkich centrów handlowych i granic dla podróżnych spoza UE, komentatorzy i media nazywają „graniem na czas”. Ekonomiści i historycy zastanawiają się, czy nadchodzi „zmierzch wielkości Francji”.
„Niespodzianką szefa” nazywa komentator dziennika „2o Minutes”, decyzję prezydenta Francji Emmanuela Macrona, by wbrew zapowiedziom nie wprowadzać kolejnego lockdownu.
„Władze grają więc na czas, mając nadzieję, że obecne posunięcia starczą do powstrzymania epidemii” – czytamy na stronie internetowej gazety. Cytowane tam „otoczenie premiera” Jeana Castexa tłumaczy względami gospodarczymi i społecznymi niezastosowania się do rekomendacji Rady Naukowej ds. Covid-19 dotyczących zaostrzenia kwarantanny.
„Decyzja prezydenta, podjęta wbrew radom technokratów, to zasadniczy zwrot strategiczny w wojnie z wirusem. To ryzykowne, ale odważne postawienie na to, by nie zamykać się w błędnym kole +stop and go+ kolejnych lockdownów” – ocenił deputowany prezydenckiej partii LREM Bruno Bonnella, cytowany przez „20 Minutes”.
Znany publicysta ekonomiczny Nicolas Beverez w poniedziałkowym numerze dziennika „Le Figaro” nazwał pandemię „bezprecedensowym od czasów wojen światowych wyzwaniem dla demokracji”. Podkreślił, że „choć pandemia i wycieńczenie społeczne są powszechne, zwiększa się dystans dzielący różne narody”.
Beverez ilustruje tę tezę danymi dotyczącymi spadku wzrostu gospodarczego: średnia dla strefy euro wynosi 7,2 proc. PKB, USA - 3,5 proc., a Chiny - 2,3 proc. PKB; we Francji gospodarka skurczyła się o 8,3 proc.
„Francji grozi ruina porównywalna z czerwcem 1940 roku” - ostrzega Beverez.
Zdaniem publicysty „utrata panowania nad sytuacją sanitarną, nad gospodarką i moralną jednością narodu to strategia zabijająca wolność, w której państwo bardziej niż na rzecz przezwyciężenia epidemii, mobilizuje się do kontrolowania obywateli i przedsiębiorstw. Do tego służy również topienie ich w strumieniu publicznych pieniędzy”.
Tej strategii nie wolno kontynuować, gdyż powiększanie zadłużenia kraju „gwarantuje ruinę i wzrost resentymentów wśród części społeczeństwa skazanej na śmierć ekonomiczną i socjalną, a więc osoby wolnych zawodów, handlowców, restauratorów i młodzież” – ostrzega Baverez, który wzywa też władze, by „nie inwestowały w hamowanie gospodarki, ale w zapewnienie jej funkcjonowania we wszelkich okolicznościach”.
W tym samym numerze „Le Figaro” historyk Jacques Julliard ocenia, że Francja nie nadąża już za Niemcami i tłumaczy to zmniejszaniem się bazy produkcyjnej w kraju na rzecz gospodarki finansowej.
„Aby zbudować zespół francusko-niemiecki, niezbędny do tego, by Europa była mocarstwem politycznym na skalę światową, konieczna jest pewna równość między nami. A tymczasem z pandemii wyjdziemy dosłownie wyżęci, podczas gdy wzmocni się przewaga niemiecka” - pisze Julliard.
W publikacji paryskiego Instytutu Nauk Politycznych grupa socjologów tłumaczy obecną sytuację Francji złymi wnioskami wyciągniętymi przez polityków z przeszłości, fałszywym poczuciem bezpieczeństwa, ślepym zaufaniem w narzędzia planowania. Naukowcy krytykują również „powoływanie nowych instancji w krajobrazie przesyconym instytucjami, organizacjami i agencjami”.
Profesor Instytutu Francusko-Niemieckich Studiów Europejskich Edouard Husson pisze na portalu Atlantico, że „Emmanuel Macron nie widzi innego horyzontu niż +suwerenność europejska+ i nie jest w stanie budować sojuszy z małymi i średnimi państwami”.
Husson pisze, że w Europie najbardziej innowacyjne są takie kraje jak Estonia, Austria i Dania. Sugeruje, że porozumienie z „małymi i średnimi krajami”, pozwoliłoby Francji na budowanie większości w UE, w razie potrzeby również przeciw Niemcom. „Ale prezydent Francji tego nie chce” - twierdzi ekspert.
Czytaj też: Bill Gates rozpyli mln ton chemikaliów w atmosferze! Co to za projekt?
PAP/kp