Niemcy: Kapitulacja zielonej energii. Elektrownie na ratunek
Trudne warunki pogodowe spowodowały, że niemiecka zielona energia skapitulowała. Farmy wiatrowe przestały działać, a panele słoneczne zostały zasypane śniegiem. Jest to o tyle paradoksalne, że nastąpiło zaledwie tydzień po spotkaniu światowych liderów z oligarchami z Doliny Krzemowej, aby określić cele tzw. „Wielkiego Resetu” i dopasowania ich do zagrożeń klimatycznych
Niemcy do tej pory były uważane za stolicę energii wiatrowej i słonecznej. Ale w tej chwili 30 tysięcy wiatraków przestało działać. Można powiedzieć, że szybko zostały podważone tezy o przyszłości skupionej na OZE.
Trzeba zwrócić uwagę, że warunki pogodowe dla Niemiec były naprawdę niesprzyjające w ostatnich tygodniach. Nawet bez opadów śniegu - większość dni tej zimy były bezwietrzne i zachmurzone. Tym samym większość turbin wiatrowych i tak było wyłączonych. Można sobie wyobrazić tylko efekty, gdyby cały świat skupiał się już w stu procentach na odnawialnej energii.
Niemiec nie zrezygnowali jeszcze w pełni z infrastruktury opartej na węglu i atomie. I w sumie można powiedzieć, że na szczęście dla nich. Tylko to pozwoliło krajowi bezpiecznie funkcjonować.
Zauważyła to też niemiecka telewizja publiczna RBB, która wyemitowała niedawno materiał o problemach energetycznych w regionie. Przyznano w nim, że m.in. elektrownie w Lausitz działają w pełnej mocy. Co ciekawe - reportaż został usunięty z archiwum telewizji. Ale i tak trafił już na YouTube.
Reporter zwraca też uwagę, że Niemcy będą musiały polegać w większym stopniu na gazie ziemnym (z Rosji), energii węglowej z Polski i energii jądrowej z Francji.
Czytaj też: Energetyczna strategia UE. „Aspiracje bez pokrycia”
zerohedge.com/KG