Co zrobić, aby było więcej dzieci? 500+ i zachęty ekonomiczne
Program 500+ w sytuacji, gdy negatywny przyrost naturalny przekroczył 120 tys. w 2020 roku, mógłby wymagać modyfikacji - celem zwiększenia współczynnika dzietności można rozważyć, by obecne rozwiązanie powiązać z rynkiem pracy, ocenia w rozmowie z ISBnews Stanisław Kluza, dyrektor Instytutu Debaty Eksperckiej i Analiz „Quant Tank”, były minister finansów i szef Komisji Nadzoru Finansowego (KNF).
Jeżeli chcemy szukać rozwiązań, które miałyby albo zmodyfikować, albo rozwinąć program 500+ tak, by nie przyświecały mu tylko cele socjalne, społeczne czy sprawiedliwościowe, trzeba w szczególności szukać dwóch wymiarów: wymiaru polegającego na sprzężeniu zwrotnym pomiędzy dzietnością i rynkiem pracy oraz poczuciem bezpieczeństwa przez panie, które na rynku pracy muszą trochę inaczej funkcjonować. I takie rozwiązania w pierwszym programie ‘Innowacyjna Nysa’ z 2014 r. w dużej mierze zostały zaproponowane, ale na poziomie i miasta, jak i później całego państwa nie zostały wdrożone w życie - powiedział Sebastian Kluza.
Przypomniał, że prekursorem obecnego programu 500+ był program „Innowacyjna Nysa” opracowany głównie w czteroosobowym składzie, gdzie liderem był Mariusz Nasiborski (lokalny przedsiębiorca i inicjator projektu), z udziałem Sebastiana Kluzy oraz uczestnictwem prof. Jadwigi Staniszkis i prof. Krzysztofa Rybińskiego.
W „Innowacyjnej Nysie” zawarto m.in. propozycję, która nie została wdrożona, choć lokalnie została poddana debacie, by pracodawca miał konkretne korzyści z tego, iż musi zaakceptować większą elastyczność kobiet, które są albo mogą być matkami i w zamian za tę swoją ‘wyrozumiałość’ musi dostać ‘nagrodę’. Jeśli ta nagroda będzie miała wymiar ekonomiczny, to pracodawca nie będzie się wahał nad zatrudnianiem kobiet. Przedstawiliśmy właśnie takie mechanizmy w programie ‘Innowacyjna Nysa’ - wyjaśnił Sebastian Kluza.
Oceniając dane demograficzne w Polsce w 2020 roku, podkreślił, że dzietność ma trwale w XXI w. dosyć niski współczynnik, wahający się w przedziale między 1,2 a 1,4, ze średnią nieco ponad 1,3.
Negatywny przyrost naturalny po raz pierwszy sięgnął tak wysokiego poziomu - 120 tys., ma co miała oczywisty wpływ pandemia. Wraz z wygaszaniem się pandemii zgony zapewne powrócą do wcześniejszych poziomów, natomiast dzietność niestety ma trwale dosyć niski współczynnik, wahający się w przedziale między 1,2 a 1,4, ze średnią nieco ponad 1,3. W okresie pandemii nie należy się spodziewać nadmiernych wzrostów dzietności, ponieważ ludzie patrzą przez pryzmat bezpieczeństwa, nie tylko dodatkowych pieniędzy. Patrząc na 500+, był to program akcentujący wymiar socjalny, sprawiedliwościowy, redystrybucyjny. W zasadzie nie miał w sobie elementów zachęcających do podniesienia dzietności - powiedział Kluza.
Komentując obecną sytuację, która przyczyniła się do rekordowego spadku przyrostu naturalnego w Polsce wskazał, że pandemia COVID-19 nie będzie impulsem w kierunku dzietności, a w niektórych przypadkach może być nawet impulsem w kierunku spadku dzietności.
Bez względu na to, czy pandemia skończy się wcześniej czy później, nie samo pojawienie się i samo zaniknięcie pandemii zadecyduje o dzietności, tylko będą o tym decydowały procesy, z którymi już się borykamy. Z jednej strony, to są po części procesy wynikające z przemian społecznych i cywilizacyjnych w Polsce, gdzie dzietność w naturalny sposób jest niższa. Ale z drugiej strony, państwo ma albo może mieć wpływ na pewnego rodzaju oddziaływanie na większą lub mniejszą skłonność do świadomego decydowania się na rodzicielstwo. W jaki sposób? Po pierwsze trzeba rozstrzygnąć, czy polityka rodzinna jest nastawiona na wzrost dzietności, czy jedynie na poprawę warunków życia rodzin z dziećmi. W pierwszym przypadku wybiera się rozwiązania z wkomponowanym mechanizmem rozwojowym, o charakterze inwestycji w kapitał ludzki. Zaś drugi przypadek miał miejsce w Polsce i też miał sens. Patrząc na statystyki ubóstwa i sytuacji materialnej rodzin z dziećmi, istotne było pytanie o sprawiedliwą redystrybucję. Ale wymiar socjalny nie załatwia wszystkiego - powiedział Kluza.
Chociaż program 500+ osiągnął też jeden z bardzo ważnych celów w Polsce, o czym nie należy zapominać i za co należy go pochwalić. To jest kwestia ubóstwa wśród rodzin z dziećmi. Wiadomo, że całe ubóstwo nigdy nie zostanie zlikwidowane, ale granica została bardzo przesunięta. Program 500+ wymaga refleksji, czy ma pozostać programem socjalnym, czy chcielibyśmy, żeby również za pomocą tego programu osiągać cel wzrostu dzietności. Potrzebne byłyby komponenty dotyczące m.in. poczucia bezpieczeństwa kobiet, gdzie szczególnym elementem jest zależność pomiędzy dzietnością i elastycznością rynku pracy - stwierdził.
Zdaniem Sebastiana Kluzy, by zahamować negatywne trendy demograficzne, które bezpośrednio przełożą się na pojawienie się nierównowag makroekonomicznych i problemy podażowe na rynku pracy, należy skoordynować politykę nakierowaną na wzrost dzietności, ale również wypracować politykę migracyjną.
W długim okresie Polska będzie miała duży uszczerbek liczby osób aktywnych zawodowo, co może mieć negatywne konsekwencje dla stabilności makroekonomicznej. Co prawda, mamy do czynienia z rozwojem technologicznym, wzrostem automatyki produkcji, ale uważam, że dzięki temu rozwojowi można pokryć najwyżej kilkanaście procent niedoboru demograficznego. Ale jeżeli w Polsce brakuje 30 proc., czyli pokolenie dzieci jest o 1/3 mniej liczne niż pokolenie ich rodziców, to dzietność musiałaby wzrosnąć o 50 proc., żeby mogła być zapewniona prosta zastępowalność pokoleń. Moim zdaniem, z samej produktywności i rozwoju technologicznego tyle nie uzyskamy - wskazał były minister.
Według niego, to oznacza konieczność koordynacji dwóch innych polityk: jednej nakierowanej na wzrost dzietności, a drugiej - polityki migracyjnej, którą Polska będzie musiała wypracować, ponieważ będzie coraz częściej postrzegana jako kraj coraz bardziej zamożny i tym samym atrakcyjny do migracji.
Istnieje też potrzeba stworzenia polityki senioralnej, bo jeżeli mamy dzisiaj jedną z najniższych stóp zastąpienia (w systemie emerytalnym), to znaczy, że coraz częściej osobom starszym może nie wystarczać na pokrycie kosztów życia na emeryturze, więc te osoby będą poszukiwały dodatkowych źródeł dochodu. Tu potrzebne będą istotne zmiany – powiedział Sebastian Kluza.
Według Głównego Urzędu Statystycznego (GUS), w 2020 r. liczba urodzeń była o ok. 122 tys. niższa niż liczba zgonów.
W 2020 r. zarejestrowano 355 tys. urodzeń żywych, tj. o ok. 20 tys. mniej niż w poprzednim roku; współczynnik urodzeń spadł o 0,6 pkt do 9,2 proc.
Według GUS od ok. 30 lat utrzymuje się zjawisko depresji urodzeniowej - niska liczba urodzeń nie zapewnia prostej zastępowalności pokoleń. W 2019 r. współczynnik dzietności wyniósł 1,42, co oznacza, że na 100 kobiet w wieku rozrodczym (15-49 lat) przypadało 142 urodzonych dzieci (odpowiednio w miastach - 141, na wsi - 143). Optymalna wielkość tego współczynnika, określana jako korzystna dla stabilnego rozwoju demograficznego, to 2,1-2,15 (tj. gdy w danym roku na 100 kobiet w wieku 15–49 lat przypada średnio co najmniej 210-215 urodzonych dzieci).
ISBnews/RO
CZYTAJ TEŻ: Wjechała w stację Orlenu, grozi jej więzienie