Informacje

www.wgospodarce.pl
www.wgospodarce.pl

Stanisław Remuszko: Sprawa Amber Gold pachnie coraz brzydziej

Stanisław Remuszko

Stanisław Remuszko

dziennikarz, autor książki "Gazeta Wyborcza. Początki i okolice". „...jako naoczny świadek wydarzeń napisałem wysoce krytyczną, dokumentalno-publicystyczną książkę o Agorze, "Gazecie Wyborczej", Michniku i okolicach, w której wielokrotnie i expressis verbis oskarżyłem to towarzystwo nie o jakieś duperele, lecz o konkretne czyny obrzydliwe moralnie…”

  • Opublikowano: 23 października 2012, 15:31

  • Powiększ tekst

Oto najnowsze doniesienia Złotobursztynowe:


Dosłownie przed chwilą pan listonosz przyniósł adresowany do Stanisława Remuszki list polecony od pana sędziego Ireneusza Fojutha z VI Wydziału Gospodarczego Sądu Rejonowego w Gdańsku (sygnatura akt VI GUp 23/12). Pan sędzia uprzejmie zawiadamia mnie o upadku spółki Amber Gold – i wzywa, bym do drugiego dnia tegorocznych świąt Bożego Narodzenia zgłosił mu swą wierzytelność względem AG na załączonym szczegółowym czterostronicowym formularzu.

Moim zdaniem, wymownie dowodzi to porządku księgowego, z jakim był prowadzony interes pana Marcina Plichty. 25 czerwca 2012 powierzyłem jego spółce 5000 PLN (1/10 swoich życiowych oszczędności), za co 25 września 2012 miałem je dostać z powrotem plus bodaj 10% w stosunku rocznym. Niestety, nie dostałem, ponieważ, jak ujął to pan Plichta (http://www.remuszko.pl/blog.php/?p=1831): – Jak ja mam Państwu oddać, i to w terminie, Państwa pieniądze, skoro wszystko mnie zabrali? Złota i innych walorów miałem tyle, że starczyłoby na pokrycie wszystkich należności (i jeszcze by zostało, bo moja firma nie jest instytucją charytatywną), ale rzucili mnie na glebę, skuli, ogródek przeorali, sejfy wyczyścili, i nie mam nic, nawet pokwitowania, że miałem coś… Rozumiem, więc nie upominałem się (czekając na prawo i sprawiedliwość) – i doczekałem się, albowiem pan sędzia Fojuth sam znalazł mnie w papierach pana Plichty!


Po drugie, postanowiłem przyłączyć się do sławnego detektywa  pana Krzysztofa Rutkowskiego, który ponoć pragnie dobrać się do skóry prawdziwym sprawcom afery Amber Gold. Jestem już za stary na strzelaninę (choć niedawno na Warszawiance pan zbrojmistrz pochwalił mnie za 87 punktów z karabinka M-4 w pozycji stojąc z 25 metrów), ale chętnie będę wymachiwał piórem i stukał w klawisze w publicznej obronie skrzywdzonej niewinności. Tymczasem media – z wiodącą rolą „Gazety Wyborczej” – przyprawiają panu Plichcie tyle gęby, ile się da. To dość obrzydliwe z ludzkiego i dziennikarskiego punktu widzenia, ponieważ głos tzw. drugiej stronie nie jest udzielany. To obrzydliwe również dlatego, że nadal nie wiadomo, o co KONKRETNIE twórca Amber Gold został oskarżony (patrz: „Panie Marcinie – gdzie jest pół miliarda?” autorstwa Krzysztofa Kafki). To wyjątkowo obrzydliwe, jeśli zważyć, że – dla zmiękczenia uwięzionego pana Plichty – media mieszają z błotem jego żonę (patrz: „Utracona cześć Katarzyny P.” autorstwa Romana Daszczyńskiego). Hieny roku to może i nie są, ale szakale?
Po czwarte – do obrońcy pana Plichty wysłałem (zapowiadany w poprzednim odcinku tego serialu) list z sugestią, aby zażądał on od redakcji, by te posługiwały się pełnym imieniem i nazwiskiem jego klienta oraz żeby nie przesłaniały jego twarzy na prasowych zdjęciach. Niestety, brak potwierdzenia, że ów list do adresata dotarł. Może został przez stosowne służby profilaktycznie „przejęty”? A może ktoś zna numer telefonu licencjonowanego trójmiejskiego adwokata Łukasza Daszuty – bo telefonu podanego w internecie nikt nie odbiera…


Po piąte, na prokuratorskiego Matyska wkrótce przyjdzie kryska, bo z końcem listopada trzeba będzie wyswobodzić pana Plichtę – jeśli do tego czasu nie znajdą się, wciąż usilnie poszukiwane, dowody przestępstwa. No, chyba że niezawisły gdański sąd okręgowy przedłuży uwięzienie o kolejne trzy miesiące (wpisz w gugle hasło: areszt wydobywczy – wikipedia), a gdański sąd apelacyjny odrzuci odwołanie od tej decyzji. Przy okazji powtórnie spytam: jak nazywa się pani sędzia gdańskiego sądu apelacyjnego, która jako jedna jedyna odważyła się odmówić przyklepania poprzedniego aresztu?


Na koniec po szóste: cała sprawa pachnie coraz brzydziej. Od dwóch miesięcy pozbawiony wolności – nie wiadomo za co – jest człowiek i obywatel, który ma swoje prawa (międzynarodowe traktatowe oraz polskie konstytucyjne). Media prawicowe i lewicowe są głośne i jednogłośne: huzia na Józia! Lecz czemu milczy Rzecznik Praw Obywatelskich? Gdzie jest sławny Komitet Helsiński? Dlaczego wody w usta nabrała wyczulona na krzywdę ludzką postępowa fundacja „Panoptykon”?


Odpowiedzi uprzejmie proszę przysyłać pod adresem: [email protected]

Stanisław Remuszko

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych