Zanim wyruszysz w góry
Wielokilometrowe korki na Zakopiance, tłumy w Dolinie Chochołowskiej czy w drodze na Trzy Korony. Każdego roku polskie góry odwiedza kilka milionów turystów i jak widać choćby po długim czerwcowym weekendzie, nic nie wskazuje na to, by teraz miało być inaczej. Polacy mają dość pandemii i pragną odpoczynku. Zanim jednak ruszymy na szlak, dobrze pamiętać o podstawowych zasadach bezpieczeństwa
Choć część urlopowiczów zadowoli się spacerami po Krupówkach czy łatwo dostępnych ścieżkach u podnóży gór, większość jednak wybierze się najbardziej wymagające wędrówki. I jak co roku powtórzy dobrze znane błędy, które w najlepszym razie zakończą się chwilą strachu lub skuteczną interwencją ratowników górskich. Niestety, będą też poważniejsze wypadki, a kroniki TOPR i GOPR znowu będą informować o kolejnych śmiertelnych zdarzeniach, których przyczyną były zwykła głupota, brawura czy nieumiejętność oszacowania własnych możliwości. Dlatego też, zanim wybierzemy się w wyższe partie gór, warto zadać sobie kilka elementarnych pytań, które być może oszczędzą nam traumatycznych przeżyć, a ratownikom pracy.
Boso, ale w ostrogach, czyli, czy mam na to siłę i możliwości?
„Ja nie wejdę?”, „ja nie dam rady?” – nie sposób zliczyć ile tego typu deklaracji można usłyszeć na szlaku. Często padają one z ust spoconych, wymęczonych ludzi, którzy wbrew wszelkiej logice prą przed siebie, z trudem łapiąc oddech, ślizgając się po mokrych kamieniach. Na szczęście w większości przypadków cel udaje się osiągnąć i górę zdobyć, czego efekty możemy podziwiać na „ścianach” portali społecznościowych. Tyle że w większości przypadków „zdobywcy” zawdzięczają to nie samozaparciu czy umiejętnościom, a szczęściu. Niektórym jednak tego szczęścia brakuje, co kończy się niebezpiecznym upadkiem lub problemami zdrowotnymi, np. z sercem. Wtedy pozostaje czekać na pomoc ratowników górskich.
TOPR-owcy i GOPR- owcy zgodnie przyznają, że jednym z najczęstszych błędów popełnianych przez turystów jest złe oszacowanie własnych sił i uleganie presji. Np. w Tatrach coraz częściej na trudne technicznie i wymagające szlaki (np. Rysy, Orla Perć, Kościelec) trafiają osoby, które nigdy nie powinny się na nich znaleźć. Brakuje im umiejętności, kondycji czy świadomości własnych ograniczeń (np. lęk wysokości). Co więcej, często nie mają nawet odpowiedniego ekwipunku – dobrych butów, nakrycia głowy czy kurtki przeciwdeszczowej latem, a zimą raków i czekana. Zdarzają się przypadki, gdy „wędrowcy” udają się na taki szlak bez plecaka, dzierżąc w dłoni wyłącznie butelkę napoju. Wchodzenie np. na Giewont w klapkach czy „japonkach” pomińmy milczeniem.
Jednak, jak podkreślają ratownicy, sam sprzęt też nie chroni przed wypadkami. Czasami nawet daje on złudne poczucie bezpieczeństwa i tym samym prowokuje nieszczęście. Na szlakach coraz częściej można spotkać doskonale wyposażone osoby, które jednak gubi podstawowy brak orientacji w terenie, nieumiejętność odczytywania danych z GPS czy błędne oszacowanie własnych możliwości i umiejętności.
Z kolei przykładem skrajnej nieodpowiedzialności jest zabieranie na trudne szlaki małych dzieci. Rodzice, oceniając je przez pryzmat własnych sił, są przekonani, że ich „mali bohaterowie” dadzą sobie radę. Nie biorą pod uwagę, że dziecko może się przestraszyć wysokości czy nieopatrznie potknąć. Nie uwzględniają też, że wędrówka z maluchami może być o wiele bardziej czasochłonna.
5 minut, które mogą zmienić wiele, czyli czy mam na to czas?
Umiejętność odpowiedniego zaplanowania podróży jest podczas wyjść w góry niemal tak samo ważna, jak świadomość własnych możliwości. Wielu turystów jednak nie zwraca na to uwagi. Zdarzają się przypadki, że niektórzy wielogodzinną wędrówkę zaczynają dopiero po południu. Choć w lipcu czy sierpniu słońce zachodzi stosunkowo późno, to w górach ciemność przychodzi dość nagle. O ile sytuacja, gdy noc zastanie nas w partiach reglowych nie jest szczególnie niebezpieczna, to schodzenie po stromych zboczach bez światła dziennego (a często bez czołówki) może zakończyć się tragedią. Tym bardziej, że wraz ze zmianą pory dnia zmienia się też pogoda. Może nagle zrobić się zimno, a kamienie mogą zacząć wilgotnieć.
Pioruny na grani, czyli jaka będzie pogoda?
Podstawowym obowiązkiem każdego planującego wyprawę w wyższe partie gór powinno być sprawdzenie prognozy pogody i uwzględnienie jej w swoich planach. Zdobywanie szczytów w ulewny deszcz czy podczas halnego jest nie tylko nieprzyjemne, ale może być niebezpieczne. Kamienie mogą być śliskie, a porywisty wiatr może nastręczać poważnych trudności nawet najbardziej wprawionym piechurom. Wybierający się w tym roku w Tatry muszą pamiętać, że w górach zima była bardzo długa. Na niektórych szlakach jeszcze w lipcu mogą zalegać czapy twardego śniegu utrudniającego wędrówki. Takie sytuacje z pewnością będą miały miejsce na północnych zacienionych zboczach, tym bardziej, że ostatni, jak do tej pory, śnieg padał w Tatrach jeszcze pod koniec maja. Kolejnym czynnikiem atmosferycznym, o którym nie powinni zapominać turyści, są burze. W miesiącach letnich zdarzają się one niemal codziennie, głównie w godzinach przedpołudniowych. O tym, że przebywanie w wyższych partiach gór podczas burzy może być śmiertelnie niebezpieczne, przekonaliśmy się w 2019 roku. W wyniku załamania pogody i nawałnicy, która przeszła między innymi nad Giewontem, zginęło 5 osób, a ponad 200 zostało rannych. Ratownicy i pracownicy parku narodowego co roku przypominają, że pogoda w górach jest nieprzewidywalna. Nawet jeżeli prognozy są optymistyczne, zawsze powinniśmy mieć świadomość, że pogoda może zmienić się nagle. Nie można zapominać też, że warunki w wyższych partiach gór często są inne niż na dole. Skuszeni piękną pogodą w Kuźnicach albo Szklarskiej Porębie, na Kasprowym Wierchu albo Śnieżce, możemy znaleźć się w diametralnie innej „strefie klimatycznej”. W t-shircie czy krótkich spodenkach może być nam zwyczajnie zimno, a ograniczona przez deszcz czy mgłę widoczność może utrudniać przemieszczanie. Mgła może w wyższych partiach gór może sprawić, że pobłądzimy nawet na dobrze znanym i stosunkowo prostym szlaku. W takich okolicznościach możemy nie zauważyć oznakowania szlaku i z niego zboczyć, co może doprowadzić do sytuacji niebezpiecznej. Jeżeli tak się stanie, musimy też mieć świadomość, że ciężkie warunki pogodowe mogą utrudnić przeprowadzenie ewentualnej akcji ratunkowej. Nie zdając sobie z tego sprawy, możemy też znaleźć się po drugiej stronie granicy, a pomocy mogą nam udzielić np. słowaccy ratownicy. Jeżeli nie mamy wykupionego odpowiedniego ubezpieczenia, może to oznaczać dla nas poważne wydatki. Słowackie służby, w przeciwieństwie do polskich, pobierają opłaty za udzielenie pomocy.
Nasze bezpieczeństwo zależy od nas
W polskich górach istnieją wyspecjalizowane służby ratunkowe TOPR i GOPR, który od ponad 15 lat jest wspierany przez PZU. Pomoc PZU polega m.in. na finansowaniu sprzętu, szkoleń dla ratowników oraz programów prewencyjnych Ubezpieczyciel wspólnie z Polskim Stowarzyszeniem Freeskingu edukuje w zakresie bezpieczeństwa. Od lat na Kalatówkach działa lawinowe Centrum Treningowe PZU, w którym prowadzone są kursy i szkolenia lawinowe. W ramach współpracy ratowników z PZU powstają także materiały edukacyjne. W tym roku został zrealizowany m.in. projekt „Szlakiem GOPR” – seria filmów prezentująca rejony działania ratowników. Jadąc w góry powinniśmy jednak pamiętać, że nasze bezpieczeństwo zależy głównie od nas. Służby nie zawsze mogą zdążyć na czas albo mogą mieć problem z precyzyjnym określeniem naszej bieżącej lokalizacji. Ustalenie, gdzie dokładnie znajduje się osoba wzywająca pomoc może ułatwić posiadanie zainstalowanej w telefonie aplikacji „Ratunek”. Warto też pamiętać o numerze alarmowym: 985 lub 601 100 300. Wychodząc na szlak powinniśmy zabrać ze sobą nie tylko aparat i prowiant, ale także odrobinę zdrowego rozsądku. Mapa też się przyda.
Artykuł powstał we współpracy z partnerem komercyjnym