TYLKO U NAS
Rosja pompuje nie tylko ceny gazu ale i koszt Fit for 55!
Nie mamy pretensji, że eksperci i politycy nie znają obecnej formuły cenowej kontraktu jamalskiego. Skoro jednak jej nie znają, nie powinni w tej sprawie zabierać głosu – komentuje Paweł Majewski, prezes PGNiG
Waldemar Pawlak skrytykował niedawno PGNiG, sens Baltic Pipe i znów postawił na Gazprom. Radosław Sikorski właśnie stwierdził, że Gazprom „koncertowo” ograł polski PGNiG, co powoduje wysokie ceny gazu dla polskich klientów. Jednym z czynników wywołujących gwałtowny wzrost cen gazu ziemnego jest niski poziom zapasów w magazynach w UE. Na ironię zakrawa fakt, że Komisja Europejska wcześniej kwestionowała obowiązek zapasowy w Polsce, który w efekcie doprowadził do tego, że mamy obecnie o połowę wyższe zapasy obowiązkowe gazu niż w 2015 roku. Gaz i jego ceny stają się tematem tym ważniejszym, im bardziej odczuwalnym obecnie w kieszeni odbiorców. Rosja winduje ceny gazu, a tym samym dodatkowo może wykończyć europejską gospodarkę, nie tylko w kwestii gazu, ale i transformacji „Fit for 55”, windując gazem prawa do emisji CO2. Wyjaśnimy jak to działa.
Czy Rosja miała wpływ na obecne ceny gazu?
Presja na wzrost cen gazu wyszła z Rosji. Cena gazu wpływa też na cenę uprawnień do emisji CO2 i jest jeden podmiot, który potrafi ten cały łańcuch uruchomić – to Gazprom. Mechanizm EU ETS działa tak, że ma pokrywać różnicę miedzy ceną węgla a gazu, by zniechęcać do zakupu węgla. Ale! Gdy cena gazu rośnie znacznie szybciej od ceny węgla, winduje to dodatkowo cenę uprawnień CO2.
Dlatego uzależniona od rosyjskiego gazu Europa ma problem większy niż tylko z gazem, bo uzależnienie to przekłada się na walkę o klimat i giełdę uprawnień ETS. Windując dalej ceny gazu Rosjanie mają realny wpływ także na cenę emisji CO2 płaconą przez europejskie przedsiębiorstwa i zakręcając kurek mogą tym skuteczniej zadusić gospodarki Europy. Pytanie pod kogo pisane były zasady europejskiej transformacji ekologicznej pozostaje otwarte, choć odpowiedź wydaje się oczywista.
Wracając do wojenki w Polsce: „Na zmianie tej formuły cenowej straciliśmy już 16 miliardów zł czyli 4 miliardy dolarów. Taki prezent PGNiG i rząd przekazał Władimirowi Putinowi” – ocenił Radosław Sikorski w rozmowie z BiznesAlert.pl. - Wygląda na to, że Gazprom nasz PGNiG koncertowo ograł, a skutki tego płacą polscy przedsiębiorcy i polscy konsumenci – zaznaczył.
Jeśli Gazprom ograł PGNiG to dlaczego teraz chce zmiany formuły? – odpowiada nam Paweł Majewski, prezes PGNiG. - W przestrzeni publicznej pojawia się ostatnio wiele dezinformacji związanych z kontraktem jamalskim i sferą gazu – dodał.
Chodzi między innymi o stary i obecny sposób ustalania ceny gazu w kontrakcie jamalskim. Wcześniejszą formułę cenową z kontraktu, mocno związaną z cenami produktów ropopochodnych, zmieniono na formułę rynkową, w większym stopniu powiązaną z giełdowymi notowaniami gazu kształtowanymi przez rynek „tu i teraz”. Waldemar Pawlak jak i Radosław Sikorski albo cynicznie wystosowują teraz takie oskarżenia (zwłaszcza Waldemar Pawlak, bo Radosław Sikorski ekspertem w tej dziedzinie raczej nie ma obowiązku być), albo popisują się rażącą niewiedzą – stosowanie w kontraktach gazowych formuł cenowych powiązanych z rynkowymi cenami gazu to powszechna praktyka unijna a uniemożliwianie takiej indeksacji przez Gazprom było przedmiotem zarzutu w śledztwie antymonopolowym Komisji Europejskiej wobec Gazpromu. Także Gazprom musiał przejść w umowach na ten rodzaj rozliczeń, chcąc działać na rynku europejskim.
Która formuła cenowa jest lepsza?
W mojej ocenie, długofalowo, z całą pewnością, indeksowanie formuł cenowych w kontraktach do rynkowych cen gazu jest właściwe, logiczne i racjonalne. W dużej mierze wcześniej, gdy formuła cenowa w kontrakcie jamalskim była powiązana z cenami ropy, za gaz zdecydowanie przepłacaliśmy – ocenił prezes PGNiG. - Nie mamy pretensji do polityków czy ekspertów, że nie znają obecnej formuły kontraktu jamalskiego. Skoro jednak jej nie znają nie powinni wypowiadać się na ten temat – dodał. Podkreślił przy tym, ze nie ma żadnego związku pomiędzy kosztami importu gazu do Polski w kontraktach PGNiG a cenami dla odbiorców Ani dla odbiorców indywidualnych ani dla biznesowych. Podstawą wyznaczania cen dla odbiorców, na całym, wspólnym rynku gazu UE, są ceny notowane na platformach obrotu na hubach gazowych, tam gdzie dokonuje się obrotu tym towarem.
W 2020 r. PGNiG w sporze z Gazpromem wygrało w międzynarodowym arbitrażu 1,5 mld dolarów, czyli ponad 6 mld zł po ówczesnym kursie. Wobec rosnących w ostatnich miesiącach cen gazu pojawiają się pomysły, by korzystając z tej kwoty zmniejszyć klientom dotkliwość podwyżek. Są też głosy, by odzyskane przez PGNiG pieniądze oddać Polakom, którzy w mniemaniu niektórych „ekspertów” przepłacali w rachunkach za gaz. Jednak znów, proponujący takie rozwiązania albo robią to cynicznie, albo nie wiedzą, że PGNiG nigdy nie miało możliwości przerzucania zawyżonych kosztów paliwa ze Wschodu na krajowych odbiorców. Cena gazu dla polskich użytkowników kształtowana jest w oparciu o notowania giełdowe, które z kolei są pochodną cen w największych europejskich hubach gazowych. To, po ile PGNiG kupowało i kupuje gaz od Rosjan, nie ma na nie żadnego wpływu.
Jednak pewne jest też to, że te pieniądze dobrze dla Polaków pracują, a częściowo, choć pośrednio, do nich wrócą. Przypomnę, że zapłaciliśmy od zwróconej przez Gazprom kwoty najwyższy w historii podatek CIT – zaliczka wpłacona do budżetu państwa w lipcu 2020 roku wyniosła ponad 1,1 mld zł. Pozostałą kwotę inwestujemy w zwiększanie bezpieczeństwa energetycznego, rozwój naszej działalności związanej z wydobyciem – w kraju i za granicą. Cały czas trzeba inwestować w nowe odwierty i poszukiwania – ocenił prezes PGNiG.
Część pieniędzy odzyskanych w arbitrażu została zainwestowana przez PGNiG Upstream Norway, które przejęło wszystkie aktywa spółki INEOS E&P Norge na Norweskim Szelfie Kontynentalnym.
To bardzo korzystna transakcja i duży sukces. Dzięki niej zwiększyliśmy liczbę koncesji posiadanych na Norweskim Szelfie Kontynentalnym o 21. Transakcja wstępnie wyceniona została na 615 mln dol., jednak ostatecznie zapłaciliśmy ponad 320 mln dol. Pieniądze, które uzyskaliśmy w wyniku wygranego arbitrażu, zostały zatem spożytkowane na podatki, inwestycje w rozwój działalności wydobywczej czy program gazyfikacji kraju – dodał prezes PGNiG.
Obecna niestabilna sytuacja na rynku gazu nie wpłynie na projekty priorytetowe, w tym na zabezpieczenie odpowiedniego wolumenu gazu na potrzeby Baltic Pipe – zapewnił Paweł Majewski. – To dotyczy bezpieczeństwa energetycznego, a taką funkcję PGNiG ma wpisaną w statut. Będziemy systematycznie zwiększać własne wydobycie w Norwegii. W 2026 -2027 r. będzie to już 4 mld m sześc. Mamy do tego jeszcze umowy m.in. z Lotosem, duńskim Orstedem oraz kilka mniejszych kontraktów, o kolejnych możliwych rozmawiamy – poinformował prezes PGNiG.
Maksymilian Wysocki
CZYTAJ TEŻ: Bloomberg: Niemcy chcą sankcji wobec Rosji - i chcą jej gazu
CZYTAJ TEŻ: Kowalski: PSL podważa sens gazoportu i Baltic Pipe, wieś ma za nic
CZYTAJ TEŻ: Nie łykaj „Fit for 55”! Nie bądź pelikanem!