Stefczyk.info: Zasady wydawania koncesji geologicznych zbyt ogólne
Rozmowa z Piotrem Woźniakiem, byłym ministrem gospodarki, byłym wiceministrem środowiska, byłym głównym geologiem kraju
Stefczyk.info: Kanadyjska firma uzyskała koncesję na poszukiwanie miedzi na złożu Bytom Odrzański. To oznacza, że duże złoże trafiło do firmy spoza Polski. Co ciekawe o tę samą koncesję występował KGHM, ale wygrała firma kanadyjska, której szef był kiedyś prezesem KGHMu. W tej sprawie postępowanie prowadzi ABW. Pan widzi tu jakieś kontrowersje?
Piotr Woźniak: Kontrowersje budzi przede wszystkim polskie prawo, które obowiązuje już od lat. Ono nie zapewnia wystarczająco konkurencyjnego trybu postępowań. Trzymamy się tutaj kodeksu postępowania administracyjnego, który nie przystaje do procedur koncesji geologicznych, ani wydobywczych, ani poszukiwawczych, ani rozpoznawczych, ani poszukiwawczo-rozpoznawczych. Ustawodawca wyposażył organ koncesyjny w k.p.a., więc stosuje się jedynie te regulacje w procedurach wydawania koncesji. Ostatecznym instrumentem, do którego w tych procedurach można się odwołać, jest rozprawa administracyjna. Ona często jest stosowana w procedurze koncesyjnej, jako ostatnia deska ratunku.
(…)
- Czym się kierują osoby podejmujące decyzje w takich sprawach?
- Obecnie jedynym merytorycznym instrumentem jest ocena zakresu prac, które w obszarze koncesyjnym oferuje wnioskodawca. To jest główna wytyczna, choć ona jest niewystarczająca. Jeśli bowiem jeden wnioskodawca proponuje 5-letni okres prowadzenia prac i wykonanie na jakimś obszarze trzech wierceń i 100 kilometrów badań geofizycznych sejsmicznych, a drugi proponuje to samo, ale zakłada, że przebada aż 105 kilometrów, to ten drugi wniosek zostanie oceniony lepiej. Przecież ten wniosek zakłada więcej badań. Na podstawie obecnych przepisów ten właśnie wniosek powinien zostać wybrany. Tymczasem ocena przydatności prac opisanych w tych dwóch wnioskach wynika nie tylko z obszaru badanego, ale również z racjonalności planu prac, z projektu prac itd. Często źle zaprojektowane badania dużego obszaru są mniej wartościowe niż dobrze zaplanowane badania na mniejszej powierzchni.
(…)
- Skoro sytuację w tym obszarze ma poprawić przygotowany przez pana projekt zmian w prawie geologicznym, dlaczego w pana ocenie dokument ugrzązł w rządzie?
Mogę mówić jedynie o sytuacji, jaka miała miejsce do 18 grudnia 2013 roku. Co dzieje się obecnie, nie wiem, bo sprawa przestała być nawet jawna. Ten projekt, który złożyłem w rządzie już w kwietniu 2012 roku, wywołał niesłychane zainteresowanie wśród niemal wszystkich resortów. Trzeba było w związku z tym prowadzić niekończące się wyjaśnienia każdego prawie zagadnienia i pojęcia. Praktycznie wyłożyliśmy prawo geologiczne ze wszystkimi wariantami, które wcześniej obowiązywały, które obowiązują w innych krajach oraz mogłyby obowiązywać. Skomentowaliśmy rozwiązania prawa geologicznego widoczne w wielu innych krajach europejskich, USA i Kanadzie. Ten wykład trwał, ale my ciągle byliśmy w fazie wyjaśniania. Istotne było na przykład jak te kwestie są rozwiązane w Albercie, jednej z kanadyjskich prowincji. To stało się przedmiotem debaty sześciu resortów na dwa tygodnie. Każdy miał w tej sprawie swoje uwagi i spostrzeżenia. Nie udało się z nich skorzystać choć w jednym słowie, ale dyskusja trwała.
Rozmawiał Stanisław Żaryn