Opinie

Fot.sxc.hu
Fot.sxc.hu

Rodzice nie godzą się na propozycję premiera - Spotkanie rozdziców z premierem okiem naszego dziennikarza

Ewa Tylus

Ewa Tylus

Dziennikarka "Gazety Bankowej" i "wGospodarce.pl"

  • Opublikowano: 23 marca 2014, 09:44

  • Powiększ tekst

Propozycja, jaką przedstawił premier na sobotnim spotkaniu z rodzicami niepełnosprawnych dzieci w Sejmie to podniesienie świadczenia pielęgnacyjnego od maja br. do 1000 zł miesięcznie, od 1 stycznia 2015-go roku do 1200 zł netto, a od 1 stycznia 2016 r. do poziomu płacy minimalnej. Protestujący rodzice nie zaakceptowali tego pomysłu i żądają zmiany tej decyzji.

- Zdaję sobie sprawę z tego, że z waszego punktu widzenia będzie to za późno i za mało – mówił premier. „Jak pan się nie wstydzi” - wykrzyczała jedna z matek, dodając, że chorym dzieciom w Polsce odejmowane z koszyka świadczeń są leki ratujące życie, przez co  dzieci umierają. Nie zgodzili się ze słowami premiera, że ich świadczenia  i tak były stopniowo podwyższane. 

- Każda podwyżka rządu świadczeń dla nas została wywalczona naszymi protestami – mówiła inna matka. - Zapraszam pana do siebie do domu, żeby pan ponosił moje dziecko, pokarmił, umył pupę – dodała matka. Rodzice powiedzieli, że poczekają w Sejmie na to, aż premier wraz z ministrami znajdą pieniądze, aby całkowicie wypełnić ich postulat: natychmiastowego podniesienia świadczenia pielęgnacyjnego na opiekę nad chorym dzieckiem do poziomu najniższej krajowej pensji i potraktowanie tego świadczenia w systemie jako wykonywanie pracy.

Premier powiedział, że w ciągu kilkudziesięciu godzin powstanie gotowy projekt ustawy, który trafi do komisji sejmowej najszybciej jak będzie to możliwe. Tak, aby trafił na najbliższe posiedzenie Sejmu. We wtorek projekt ma być rozpatrywany już na posiedzeniu rządu. Premier powiedział, że uzgodniono, że aby podwyższyć świadczenie rodzicom nastąpi przesunięcie środków z tych przeznaczonych na budowę dróg lokalnych i że komisja sejmowa w środę powinna bez dyskusji przyjąć gotowy projekt ustawy. Protestujący podnosili, że słowa premiera z piątku wskazywały na obietnicę spełnienia ich jednego postulatu, spośród innych wymienianych podczas rozmowy na sejmowym korytarzu. Chcą, aby przepisy blokujące otrzymywanie pomocy rodzicom, którzy muszą zajmować się niepełnosprawnymi dziećmi zostały zmienione, albo poprawione. Na słowa premiera, że nie może ustąpić, ponieważ są inne grupy potrzebujących osób w Polsce, które mogłyby czuć się w takiej sytuacji pokrzywdzone, jeden z rodziców powiedział, że to nie jest ich wina i że to nie oni są odpowiedzialni za taki stan rzeczy.

- Nie ma godziny, aby nie docierał do nas sygnał od ludzi, którzy potrzebują pieniędzy na coś – mówił premier.

Rodzice próbowali przekonać premiera do ostatniej chwili rozmowy, mówiąc, że wierzą, że gdzieś jednak znajdą się pieniądze, o które walczą, ponieważ prosili, aby zadeklarował, czy pomaga czy nie. Jeśli nie, wystąpią do struktur Unii Europejskiej po to, aby poskarżyć się na państwo.

„Nie mamy prezydenta”„Jest pan barbarzyńcą” - mówili. Na każde dziecko obecnie przypada 153 zł miesięcznie pomocy od państwa, a rodzic, który się nim zajmuje otrzymuje 620 zł świadczenia pielęgnacyjnego plus 200 zł dodatku rządowego. Sobotnie spotkanie skończyło się na tym, że protestujący zaczekają na premiera dwa dni, a premier powiedział, że nie wykluczone, że na komisji sejmowej posłowie znajdą możliwości dodatkowych przesunięć w budżecie na korzyść rodziców niepełnosprawnych dzieci.



Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych