A co na to NATO? NATO na to nic!
Wielka Brytania potrafi się ustawić. Poza Guernsey i Jersey – szczęśliwymi wyspami, gdzie na wakacje podatkowe przybywają (za)możni tego świata, mają jeszcze całą Anglię, Walię i Szkocję, które jak się okazuje są bezpiecznym miejscem do lokaty kapitału w nieruchomości. Od kiedy trwa kryzys krymski, pośrednicy nieruchomości mają ręce pełne roboty.
„Oligarchowie i rosyjscy specjaliści, tacy jak bankierzy, prawnicy, czy lekarze wycofują swoje pieniądze z regionu [wschodniej Europy] w obawie przed wzrastającymi politycznymi i ekonomicznymi napięciami, i wkładają je w centralno-londyński rynek nieruchomości” pisze Anna White na www.telegraph.co.uk. Dlaczego akurat Londyn?
Londyńskie centrum jest od kilku lat ulubioną lokalizacją dla inwestorów z Bliskiego Wschodu, Afryki, czy właśnie oligarchów z Ukrainy i Rosji. Jest drogo, stabilnie i łatwo zbyć – poprzez stały popyt ceny są dość odporne na wahania, ten sam stały popyt daje możliwość bezproblemowego wyjścia z inwestycji, a prestiżowa lokalizacja to dodatkowe „punkty”. Jak wskazują specjaliści – lot z Moskwy trwa tylko 4 godziny, a cała infrastruktura typu sklepy, kawiarnie, szkoły są na topowym poziomie.
Co interesujące – londyńskie City ostatnio przyciąga zupełnie inną klasę inwestorów. Dotychczas wyspiarskie nieruchomości nabywali oligarchowie zainteresowani staroangielskimi dworkami w cenie 10-25 milionów funtów. Teraz immobilia wykupują także wysokiej klasy specjaliści, a ich wyżyny to 1-2 miliony. Dywersyfikacja zawsze w cenie.
Nie jest jednak żadną nowością, że Rosjanie ciągną do Wielkiej Brytanii. Według Jones Lang LaSalle UK 7% rynku nieruchomości na Wyspach należy do krajan Puszkina. Na Jersey i Guernse bankierzy obracają miliardami wschodnich oligarchów, nie wspominając o Gibraltarze .
W piątek David Cameron, podczas spotkania z przywódcami europejskimi (charakterystycznym zdaje się być fakt, iż media donosiły o spotkaniu Davida Camerona „z Angelą Merkel i innymi przywódcami”) miał powiedzieć, że skarb państwa zaczął już szacować koszty ewentualnych sankcji i okazało się, że te będą kosztować Brytyjczyków „miliardy”. Nic i w tym dziwnego, ale jego późniejsze deklaracje były dość mocno kontrowersyjne. Źródła donoszą, iż ku zaskoczeniu kanclerz Merkel, Cameron namawiał przywódców, aby wspólnie nałożyli gigantyczne sankcje na radzieckich miliarderów, jak donosił www.telegraph.co.uk: „Pomimo, że UE zgodziła się uderzyć w Krym embargiem na eksport oraz poszerzyć czarną listę o nowych rosyjskich oficjeli oraz polityków z zakazem podróżowania, Pan Cameron odniósł porażkę nie przekonując swoich zagranicznych odpowiedników, aby wprowadzić sankcję przeciw rosyjskim miliarderom, wskazały źródła. Premier jest zdecydowany wprowadzić surowe ograniczenia na dobrze sytuowanych Rosjan, pomimo ryzyka dużych strat dla Londynu”.
Z takiej postawy Davida Camerona możemy wnioskować, że albo postradał zmysły (to wersja dla Obamy), albo tak strasznie wzruszył go Majdan (możliwe tylko w wypadku posiadania kochanki w tamtych okolicach), albo uważa, że dalsza agresja Rosji jest mu w stanie o wiele bardziej zagrozić niż te kilka miliardów. W dalszym toku piątkowych wydarzeń Cameron powiedział mediom, że należy brać pod uwagę możliwość podobnego scenariusza w krajach o podobnie licznej mniejszości rosyjskiej, również tych będących członkami Zjednoczonej Europy oraz NATO. Puzzle można ułożyć w ten sposób: Cameron wskazuje, że nasze umowy międzynarodowe nie są zbyt wiele warte i Putin zaczyna się o tym coraz intensywniej przekonywać, namawia więc Europę do jakichkolwiek działań, które „przestraszą” Putina.
Do tej pory w rozmowach o ewentualnym wejściu Rosjan na Litwę, Łotwę, do Estonii, czy nawet naszej zagrody, zawsze pojawiał się argument, że przecież te państwa są w strukturach NATO, Unii Europejskiej, ONZ, WFO, i czego by tam nie jeszcze. Na stwierdzenie, że Unia to nawet palcem nie kiwnie, a i NATO niepewne, pocieszaliśmy się, że Putin też nie wie jak zareaguje NATO. Jeśli moje wnioski z wypowiedzi Camerona nie są pochopne to już teraz wiemy, że NATO nie zrobi nic. I Włodzimierz P. też już to wie.
Czyli co? Goodbye Lenin, Wellcome Putin? Ledwośmy się tej naszej kulawej, ćwierć wiecznej wolności ociupinkę nawdychali i to wszystko, i to już? Pocieszać się możemy, że w kolejce do ajencji jesteśmy ostatni. Tylko, czy to coś zmienia?
---------------------------------------------------------------------
---------------------------------------------------------------------
Koniecznie zajrzyj do wSklepiku.pl!
W ofercie naszego sklepu, oprócz bardzo atrakcyjnych gadżetów portalu, można znaleźć ciekawą i szeroką ofertę wydawniczą.
Gwarantujemy szybką realizację zamówień.