Putin – Schroeder: Przyjaźń ponad sankcjami
Jednym z filarów funkcjonowania Unii Europejskiej, na który niezwykle chętnie powołują się brukselscy oficjele, od lat pozostaje „solidarność”. Oczywiście to pojęcie należy rozpatrywać raczej w kategoriach alegorii, bytu symbolicznego, niż realnego narzędzia polityki Wspólnotowej, niemniej jednak wspólne świętowanie urodzin Gerharda Schroedera z Putinem, w środku ukraińskiej zawieruchy, nie pozostawia już żadnych złudzeń.
Wiele państw, szczególnie tych z Europy Środkowo – Wschodniej, z akcesją do Unii Europejskiej wiązało przede wszystkim dwie kwestie: korzyści gospodarcze oraz – co najważniejsze – zapewnienie sobie bezpieczeństwa. Przez wiele lat opinia publiczna karmiona była pięknymi słowami o Wspólnotowym solidaryzmie, jednomyślności mającej zapewnić spójność unijnych interesów, zarówno na gruncie ekonomicznym, jak i politycznym. Niestety.
Kryzys ukraiński, który jest tak naprawdę pierwszym poważnym wyzwaniem geopolitycznym Starego Kontynentu w XXI wieku, natychmiast ujawnił poziom obłudy dominującej wśród elit. I tak oto, podczas gdy Premier Tusk odbywa swoje La grande tournée po europejskich stolicach, nawołując do solidarności wymierzonej przeciwko Kremlowi, były prezydent Niemiec – Gerhard Schroeder, organizuje razem z Putinem przyjęcie urodzinowe w sankt petersburskim Pałacu Jasupowa. Chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie spodziewa się, że po rozdaniu cukierków, zdmuchnięciu świeczek i odśpiewaniu „100 lat” wszyscy rozeszli się do domów…Tym bardziej, że całość zorganizowana była – o dziwo – przez konsorcjum Nord Stream AG, którego przewodniczącym komitetu akcjonariuszy jest rzeczony jubilat. Oczywiście można by uznać to spotkanie za zwykły akt przyjaźni, czy nawet biznesową „schadzkę”, jednak epatowanie zażyłymi relacjami z Władimirem Putinem, mając na uwadze aktualny kontekst polityczny, jest przejawem skrajnej ignorancji wobec urzędu, który przez wiele lat piastował Schroeder.
Wspólnotowa solidarność to fikcja! Słabsze państwa liczące na pomoc w obliczu potencjalnej agresji Kremla, powinny jak najszybciej otrząsnąć się z tego „europejskiego snu” i zrozumieć, że, o ile do gry nie wejdą bardziej zdecydowanie Stany Zjednoczone, ani Francja, ani Niemcy nie poświęcą nawet eurocenta bez chłodnej kalkulacji wymuszonej przez głębokie powiązania gospodarcze z Rosją. Zapewne część radykalnych euroentuzjastów uznałaby te słowa za zamach na tzw. wartości europejskie, jednak należy pamiętać, że polityczna nadbudowa w postaci UE powstała przede wszystkim po to, aby chronić interesy najsilniejszych.
dr Maciej Jędrzejak