Timmermans krytykuje, Pekin się nie przejmuje
Wielki orędownik Fit for 55 i słynący z pouczania a nawet połajanek państw unijnych nie dość zaangażowanych w politykę klimatyczną (także Polski) – komisarz Frans Timmermans tym razem skrytykował Chiny.
Powód to zwiększone zużycie węgla w tym kraju i budowa elektrowni węglowych, choć władze w Pekinie rozwijają „zieloną energetykę” i wspierają elektromobilność tak, że właśnie po drogach Państwa Środka jeździ najwięcej elektryków. Ale będący gościem konferencji pekińskiej unijny komisarz taki stan rzeczy uznał za „sprzeczność”. Jego opinia nie jest zaskoczeniem, a jedynie dowodzi, jak bardzo „nie na rękę” jest Unii Europejskiej fakt, że Chiny idą swoją własną drogą transformacji, tak odmienną od tej forsowanej przez Brukselę i Strasburg. Ponieważ władze chińskie uznały, że - chcąc nadal rozwijać gospodarczo kraj - trzeba postawić na bezpieczeństwo dostaw, dlatego będą jeszcze przez lata korzystać z elektrowni węglowych. I zapowiadają, że co najmniej do końca dekady emisje CO2 w tym kraju będą wzrastać.
Dość przypomnieć, że Chiny mają w planach budowę elektrowni węglowych o mocy ponad 360 tysięcy megawatów; dla porównania największa polska elektrownia w Bełchatowie ma moc ok. 5,1,tys. MW, zaś Turów w Bogatyni, której zamknięcia kopalni domagają się aktywiści klimatyczni, ma 2 tys. MW. Cel neutralności klimatycznej Chiny zamierzają osiągnąć w 2060 roku i na dodatek m.in. poprzez wyrównywanie emisji czyli na przykład poprzez sadzenie drzew.
Polityka Chińska niewiele różni się od tej, jaką prowadzi rząd Indii, tak samo krytykowany za wykorzystywanie węgla w energetyce, które sięga 70 proc. Ale władze w New Dehli uważają, że elektrownie węglowe to ”przystępne cenowo źródła energii”, a popyt na węgiel w Indiach „nie osiągnął jeszcze szczytu”. Oba kraje także skutecznie oparły się naciskom, by w ramach Grupy G20 podpisać się pod ścisłymi planami i deklaracją przyśpieszonej rezygnacji z węgla. Chiny odpowiadają za ponad jedną czwartą światowych emisji CO2, dla porównania na USA przypada niecałe 13 proc., zaś na Europę – ok. 9 proc. Patrząc na działania Chin i Indii trudno oprzeć się wrażeniu, że realizowana ogromnym kosztem – nie tylko gospodarczym ale i społecznym - polityka energetyczno-klimatyczna Unii Europejskiej w skali globu może nie mieć większego znaczenia.
Agnieszka Łakoma (abcnews.go.com)