TYLKO U NAS
Bruksela uderza nie tylko we właścicieli domów
To już przesądzone. Każdy nowy budynek mieszkalny oddawany do użytku w 2030 r. w Unii – a więc i w Polsce – musi być zeroemisyjny, czyli nie szkodzić klimatowi. Wszystkie inne mają osiągnąć ten status do połowy wieku (poza nielicznymi wyjątkami, jak zabytki). Wcześniej, bo w 2040 roku wchodzi zakaz ogrzewania domów węglem i gazem, a już za trzy lata te paliwa radykalnie zdrożeją.
Wiceminister finansów Paweł Karbownik, reprezentujący Polskę na Radzie UE, która w piątek przyjęła dyrektywę o efektywności energetycznej budynków, nakładającą obowiązek remontów i powszechny montaż paneli słonecznych, wyrzucenie pieców węglowych i gazowych, wstrzymał się od głosu.
Sprzeciw wyrazili tylko ministrowie z Włoch i z Węgier. Tak jak polski minister zachowało się czterech innych m. in. z Czech i Słowacji. Przepisy poparło 20 państw.
Unia funduje nam problem
Efekt jest taki, że teraz rząd Donalda Tuska ma 2 lata na opracowanie szczegółowych przepisów, które wcielą w życie jedną z najbardziej kontrowersyjnych i kosztownych dyrektyw unijnych, która ma służyć ratowaniu klimatu.
I chodzi nie tylko o problem, jakim będą gigantyczne wydatki na obowiązkowe (choć takiego określenia w dyrektywie nie ma ) remonty i renowacje starych domów, blokowisk i budynków użyteczności publicznej, ale także o skalę i szybkie terminy na wdrożenie przepisów oraz nakaz wymiany ogrzewania na ekologiczne, co w praktyce ma upowszechnić pompy ciepła tak jak i panele słoneczne.
Była Minister Klimatu i Środowiska Anna Łukaszewska-Trzeciakowska przypomina, że rząd Mateusza Morawieckiego zaskarżył projekt dyrektywy do TSUE.
Teraz reprezentant rządu nie odważył się zagłosować przeciw, powstaje wiec pytanie, czy rząd w ogóle ma świadomość, co się dzieje i jakie będą skutki wdrożenia tych wszystkich nakazów dla gospodarki i społeczeństwa – mówi.
I dodaje:
Te przepisy są niewykonalne, nierealne i bardzo drogie. Obawiam się tylko, że zanim się zorientujemy, że nie da ich zrealizować, to i tak wydamy setki miliardów złotych.
Fala renowacji coraz bliżej
Dyrektywa przewiduje, że jeszcze w tej dekadzie zużycie energii pierwotnej w budynkach mieszkalnych ma spaść o 16 proc, zaś w kolejnej pięciolatce 20–22 proc.
Szczególnie istotne jest jeszcze jedno wymaganie: co najmniej ponad połowa tej „redukcji zużycia energii” ma być efektem wyremontowania (renowacji) 43 proc. najgorszych budynków mieszkalnych. Z tego wniosek, że wszyscy mamy zaledwie 9 lat na wyremontowanie niemal połowy domów i bloków najstarszych i najbardziej energochłonnych.
Koniec z ogrzewaniem węglem. Unia wkroczy do Twojego domu
Wyzwanie jest olbrzymie, skoro nawet w polskich metropoliach są całe osiedla nieocieplonych blokowisk, a w mniejszych miejscowościach i na wsiach wiele domów pamięta jeszcze lata 50. i 60. ubiegłego wieku i są opalane węglem.
Podobna skala wyzwań i wymóg obniżenia zużycia energii obejmują budynki niemieszkalne, takie jak biura i szkoły, kina i teatry, ale także ośrodki zdrowia. O tym, że niektóre przychodnie i wiele szkół mieści się w budynkach pamiętających czasy PRL – nie trzeba nikogo przekonywać.
W oficjalnym stanowisku Rady czytamy, że te nowe przepisy „doprowadzą do stopniowego wycofywania budynków niemieszkalnych o najgorszych parametrach”.
Panele słoneczne zamiast pieców
W dyrektywie zaplanowano, że każdy, kto planuje na przyszły rok wymianę ogrzewania węglowego na mniej emisyjne – gazowe już nie dostanie żadnej dopłaty. (Obecny rok jest więc ostatnim, w którym taką dopłatę można dostać.) Paliwa kopalne będą do 2040 roku całkowicie wycofane z ogrzewania.
Tradycyjne piece mają zostać zastąpione przez panele fotowoltaiczne, które na dachach domów – nowo wybudowanych lub remontowanych – będą obowiązkowe, jeśli są ekonomicznie uzasadnione, oraz przez pompy ciepła.
Anna Łukaszewska – Trzeciakowska uważa, że wykonanie dyrektywy będzie wyjątkowo trudne dla państw naszej części Europy, a zwłaszcza dla Polski ze względu na skalę i uwarunkowania klimatyczne.
Wiadomo, że pompy ciepła nie sprawdzają się wszędzie i w każdym domu, zwłaszcza starego typu, a powszechny montaż paneli słonecznych jest olbrzymim wyzwaniem dla stabilności sieci energetycznych, już w tym roku trzeba było ograniczać produkcję z farm słonecznych – mówi była minister klimatu.
I dodaje, że „prawa fizyki są odporne na ideologię klimatyczną”, dlatego dyrektywy nie da się zrealizować.
100 tysięcy złotych na dom
Biorąc pod uwagę rosnące koszty materiałów budowlanych, przeprowadzenie gruntownej modernizacji domu czy bloku będzie kosztowne. Montaż pompy ciepła w domu jednorodzinnym, zależnie od jej typu to przynajmniej 40-70 tys. zł, a paneli co najmniej 20-30 tys. zł. Zatem na wykonanie dyrektywy właściciele domu ogrzewanego teraz węglem lub gazem będzie musiał wydać znacznie ponad 100 tys. zł.
Trzeba brać pod uwagę także fakt, ze budownictwo wielorodzinne także będzie droższe, jeśli ma spełnić określone w dyrektywie wymogi.
Choć UE zapowiada wsparcie dla najbiedniejszych na renowację, to jednak nie będzie mieć na to wystarczających środków. Poza tym ani Bruksela, ani nasz rząd nie mają własnych pieniędzy. Pochodzą one od nas wszystkich, czyli głównie z podatków, a biorąc pod uwagę to, że już wkrótce wejdzie wżycie podatek węglowy i wyższa akcyza na paliwo, musimy się liczyć się z podwyżkami kosztów - mówi Anna Łukaszewska – Trzeciakowska.
Przypomnijmy, że w lutym Parlament Europejski przyjął dyrektywę budynkową i mimo że nowe przepisy teoretycznie nie narzucają rygoru, to jednak wyznaczają cele, które kraje członkowskie muszą osiągnąć.
Skromne efekty dla świata
Dyrektywa budynkowa to jeden z elementów unijnej polityki klimatycznej, która zakłada, ze Stary Kontynent będzie w połowie wieku neutralny klimatycznie.
Obecnie na całą Wspólnotę przypada zaledwie 7,5 proc. globalnych emisji CO2. Budownictwo przyczynia się do tego istotnie, gdyż emisje z tego sektora szacowane są na ok. 35 proc.
Po wykonaniu dyrektywy – zakładając, że to w ogóle nastąpi, a więc po zainwestowaniu bilionów euro w słoneczne dachy, powszechne pompy ciepła, renowacje budynków itp. – Europa uwolni świat od ok. 2,5 proc. emitowanego dwutlenku węgla.
Przypomnijmy, że obecnie największy na świecie emitent CO2 to Chiny – ponad 30 proc.
Agnieszka Łakoma
»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:
Koniec marzeń o produkcji czołgów? Dwugłos ekspertów
Fukushima: Tajemnicze narośla w sercu reaktora ZDJĘCIA