Opinie

Starcie prezydenckie w USA, gdzie czarnym charakterem jest Donald Trump rezonuje wydarzeniami na całym świecie / autor: Pixabay
Starcie prezydenckie w USA, gdzie czarnym charakterem jest Donald Trump rezonuje wydarzeniami na całym świecie / autor: Pixabay

Oblicza kampanii, czyli siła internetu

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 17 sierpnia 2024, 12:00

  • Powiększ tekst

Jest takie powiedzenie, że w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone, a teraz znajduje zastosowanie w trwającej w USA kampanii wyborczej. W tle są bowiem oskarżenia o celowe blokowanie informacji o zamachu na Donalda Trumpa, wykorzystanie w internecie reklam do promowania jednego tylko kandydata i ostrzegawczy list unijnego komisarza do Elona Muska.

Starcie wyborcze Kamali Harris i Donalda Trumpa wzbudza olbrzymie emocje z wielu powodów - także dlatego, że chodzi dwie różne wizje przyszłości państwa. A kandydaci prowadzą kampanię i starają się zdobyć głosy nie tylko na wiecach, ale przede wszystkim w internecie. Ze względu na jego zasięg i możliwości dotarcia do odbiorców, to dość oczywiste, ale sposób prowadzenia kampanii wywołuje też wiele kontrowersji, które gdy narastają – mogą zakończyć się w sądzie.

Potyczki w USA

Na to wskazuje najnowsza informacja z wyborczego frontu w Stanach Zjednoczonych. Jedna z lokalnych rozgłośni radiowych w Północnej Dakocie – jak informuje „The Washington Times”, rozważa „podjęcie kroków prawnych, gdyż zespół ds. kampanii Kamali Harris - aby zwieść wyborców - po cichu redaguje nagłówki wiadomości w najbardziej popularnej wyszukiwarce”. Chodziło o nagłówki do dwóch informacji: o wyborze Tima Walza, jako kandydata na wiceprezydenta oraz o tym, że zmiany w opodatkowaniu w Minnesocie przyniosą korzyści dla 215 000 rodzin. W efekcie „zostały połączone i opublikowane ponownie jako reklama z różnymi nagłówkami, w tym także ta o dość jednoznacznym tytule „Harris wybiera Tima Walza — 215 000 rodzin z Minnesoty wygrywa”.

Z kolei portal FoxBusiness poinformował dwa dni temu o wątpliwościach dotyczących wyszukiwania informacji o zamachu na Donalda Trumpa tuż po tym, jak do niego doszło w zeszłym miesiącu. Według portalu „Google przyznało, że automatyczne uzupełnianie wyników wyszukiwania dotyczących próby zamachu zostało celowo zabronione”. To z kolei pokłosie interwencji senatora Rogera Marshalla, gdy okazało się, że w wynikach wyszukiwania z funkcją autouzupełniania nie było informacji o próbie zamachu, choć to była najważniejsza wiadomość we wszystkich serwisach medialnych. Zapytał o to szefów Google’a. A w odpowiedzi dowiedział się – jak podaje portal - że „Google otwarcie przyznaje, że blokowało i eliminowało monity wyszukiwania”.

Najbardziej szokująca jest ich dziwaczna pisemna obrona, że ​​próba zamachu na Trumpa była „hipotetycznym aktem przemocy politycznej” – dodał senator.

Próba cenzury w Brukseli

Kampanii wyborczej w USA bacznie i z niepokojem przygląda się niemal cała Europa a szczególnie władze unijne. Wygrana wiceprezydent Harris oznacza bowiem nie tylko kontynuację polityki Joe Bidena ale także nowy Zielony Ład dla USA, zbieżny ze sztandarową polityką klimatyczną UE. Jeśli wygra Donald Trump te kwestie na pewno zejdą na dalszy plan.

W tej sytuacji z jednej strony nie powinien dziwić list, jaki wysłał unijny komisarz ds. konkurencji Thierry Breton do Elona Muska, tuż przed jego wywiadem Trumpem. Ostatecznie list okazał się na tyle kontrowersyjnym krokiem, że odcięła się od niego szefowa Komisji Europejskiej. Thierry Breton powołując się na przepisy unijne, ostrzegał właściciela platformy X, że – jak podał Euractive – „ma prawny obowiązek chronić wolność słowa i pluralizm mediów, a jednocześnie ograniczać szkodliwe treści, zwłaszcza podczas wydarzeń takich jak transmisje na żywo”. W liście też znalazło się inne ostrzeżenie, że służby komisarza i on osobiście będą „niezwykle czujni na wszelkie dowody wskazujące na naruszenie” przepisów unijnych. I dodał, że „nie zawaha się w pełni wykorzystać” dostępnych środków, gdyby uznał, że unijne przepisy zostały naruszone.

Trudno ocenić, czy unijny komisarz sam wpadł na pomysł pouczania Elona Muska, czy też nie. Ale ostatecznie reprezentująca biuro prasowe Komisji Arianna Podesta, stwierdziła, że  „termin i treść listu nie zostały uzgodnione ani z szefową czyli Ursulą von der Leyen ani z kolegium komisarzy”.

Agnieszka Łakoma

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych