Na niższych opłatach interchange korzystają głównie hipermarkety i dyskonty
Choć od obniżenia opłat interchange minęło już prawie dwa miesiące, to wielu drobnych sprzedawców wciąż przyjmuje płatności bezgotówkowe tylko od pewnej, minimalnej kwoty sprzedaży. Nie skorzystali oni bowiem na zmianach tak mocno, jak sklepy wielkopowierzchniowe.
Aby łatwiej zrozumieć, dlaczego sklepikarze wciąż wywieszają na drzwiach kartkę z napisem "płatność kartą powyżej 20 zł", należy przyjrzeć się z bliska systemowi płatności bezgotówkowych, jaki funkcjonuje w Polsce. Jest on bowiem dosyć skomplikowany, a interchange jest tylko fragmentem całości różnych opłat.
Diagram przedstawia system płatniczy czterostronny, który jest u nas najbardziej rozpowszechniony, bowiem korzysta z niego zarówno Visa jak i MasterCard (Organizacje płatnicze). Obie firmy kontrolują odpowiednio 60,4 proc. i 38,4 proc. rynku, a więc pozostałe systemy (trójstronny i dwustronny) odgrywają marginalną rolę.
Jak widzimy jest trochę tych opłat. Polski ustawodawca zajął się tylko interchange, a więc zarobkiem banku, a pozostałe zostawił w spokoju. Jakie to ma przełożenie na rynek? Zmiany wykorzystują Agenci rozliczeniowi, którzy podnoszą opłaty za korzystanie z terminala płatniczego, a także zwiększają swoje marże. Oczywiście nie wszystkim jednakowo. Duże sklepy mogą liczyć na upusty - mali muszą niestety przyjąć warunki podyktowane przez Agentów. Podobną taktykę przyjmują też banki. Dyskonty i hiepemarkety płacą interchange w granicach 0,3 proc. Natomiast od drobnych handlarzy pobierana jest maksymalna stawka, czyli 0,5 proc. Właściciele sklepów też nie są bez winy. Część z nich w ogóle nie słyszała o zmianach w prawie i tym samym nie zażądała od swojego Agenta aneksu do umowy. Zatem cały czas funkcjonują oni na starych zasadach.
Co jednak należy zrobić, aby poprawić nieco los drobnych handlarzy? Odpowiedź: uprościć, doregulować i obniżyć prowizje. Skoro Agenci wykorzystują pozostawioną im furtkę w prawie, to należy ją zlikwidować. Jak widzimy, Sklep przekazuje operatorowi trzy różne opłaty. Są to:
1) Opłata akceptanta zwana inaczej MSC (ang. Merchant Service Charge), która składa się z:
opłata interchange, które wędruje do banku
opłata systemowa (Assessment Fee), która przekazywana jest do Organizacji płatniczej
marża Agenta rozliczeniowego
2) Opłata za terminal
3) Opłaty telekomunikacyjne
Natomiast w wielu krajach pomiędzy Sklepem i Agentem występuje tylko jedna opłata, jaką jest prowizja od przeprowadzonej transakcji. Taka unifikacja z pewnością sprawia, że rynek jest bardziej transparenty i całkowite koszty obsługi płatności są niższe. W polskim segmencie operatorów rozliczeniowych działa wiele firm, ale cztery z nich (eService, First Data (Polcard), Elavon i Bank Pekao) mają pozycję dominującą. Zatem w praktyce mamy do czynienia z oligopolem i może dochodzić do praktyk monopolistycznych, co niewątpliwie ułatwia dosyć rozbudowany system opłat. Poza tym jeśli państwo wpływa na wysokość interchange, to dlaczego nie miałoby wyznaczyć maksymalnej prowizji, jaką może pobrać operator rozliczeniowy od Akceptanta. Dodatkowo część ekspertów uważa, że należy jeszcze bardziej, do wysokości 0,2 proc obniżyć stawki interchange. Nad takim rozwiązaniem pracuje już Komisja Europejska i być może już w przyszłym roku opłata ta ulegnie zmianie.
Jednak już teraz pewne korzyści odczuwają konsumenci. Od lipca płatności kartą przyjmuje Biedronka, lider handlu detalicznego w Polsce. Ponadto, choć eksperci byli raczej zgodni, że obniżenie stawek interchange nie wpłynie na ceny produktów, to deflacja, z jaką mamy do czynienia od lipca, jest być może w jakimś stopniu związana z niższymi opłatami za transakcje bezgotówkowe.