Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Jak KWP postępowania w sprawie broni przeciąga

Rafał Kawalec

Rafał Kawalec

Absolwent AGH w Krakowie, kierownik robót w firmie budowlanej. Aktywny działacz Ruchu Obywatelskiego Miłośników Broni (www.romb.org.pl), współzałożyciel Śląskiego Stowarzyszenia Miłośników Broni (www.ssmb.pl).

  • Opublikowano: 12 listopada 2014, 07:58

  • Powiększ tekst

Zagrzmiały trąby anielskie, rozstąpiło się morze czerwone, Komendant Wojewódzki z Katowic przemówił... Ok, lekko się zagalopowałem, ale trudno nie czuć doniosłości chwili, gdy KWP Katowice w odpowiedzi na skargę zaczyna pismo od zwrotu „Informuję, że przedmiotowa sprawa została szczegółowo zbadana, i poddana szczegółowej analizie i ocenie”. Niestety dalej już nie jest aż tak różowo. Ale zacznijmy od początku.

Wydział Postępowań Administracyjnych KWP w Katowicach jest instytucją wyjątkową na strzeleckiej mapie Polski. Głównie przez słynne przeciąganie postępowań o pozwolenie na broń oraz opór przeciwko wydawaniu pozwoleń kolekcjonerskich. Gdy w 2011 r prawo zmieniło się i uznaniowość organów policji została zniesiona, WPA w Katowicach zaczęło się zachowywać jakby nie przyjęło zmian do wiadomości. Choć ustawa jasno określała kiedy pozwolenie się zwyczajnie należy, śląskie WPA wciąż wymyślało kolejne kryteria, których niespełnienie miało zaważyć o odmowie. Dlatego po trzech latach od zmiany prawa postanowiliśmy (ROMB) sprawdzić jak to wygląda na tle innych komend. Sprawdzaliśmy pozwolenia do celów kolekcjonerskich. Jako podstawowe kryterium przyjęliśmy „ilość decyzji błędnych”, czyli ilość decyzji, które następnie organ wyższej instancji określił jako niewłaściwe z jakiegoś powodu. Wyniki zestawiono w tabeli poniżej:

tytuł

Jak to żartobliwie ująłem w jednym z wcześniejszych tekstów, wychodzi na to, że gdyby w śląskim WPA zrezygnować w ogóle z prowadzenia postępowań o pozwolenie na broń, a zamiast tego podejmować decyzję w oparciu o rzut monetą, na 70% ilość dobrych decyzji wydziału byłaby wyższa. Oburzające?

Gdyby choć połowa argumentów, które Policja stosuje by odstraszyć ludzi od broni, była prawdziwa, to powinniśmy w tym momencie chwycić za karabiny i polecieć na ul. Lompy w Katowicach. Na szczęście te argumenty to totalna bzdura. Miłośnicy broni są normalnymi ludźmi, którzy problemy starają się rozładowywać cywilizowanymi metodami. W tym przypadku postanowiliśmy wystąpić do Komendanta Wojewódzkiego z wnioskiem o zbadanie sprawy i wyciągnięcie konsekwencji służbowych. Odpowiedź komendanta zaczynała się bardzo górnolotnie. Potem niestety było znacznie gorzej.

Komendant Wojewódzki Policji w Katowicach nadinsp. Krzysztof Jarosz murem stanął za swoją panią naczelnik, zrzucając winę za taki stan rzeczy na zalecenia Komendanta Głównego Policji zawarte w piśmie z dnia 2 sierpnia 2012 roku, gdzie komendant nakazywał wnikliwie prowadzić postępowania i narzucał taką a nie inną wykładnię prawa i tryb prowadzenia postępowań. Trudno jednak tłumaczyć tym działanie pani naczelnik, z kilku prostych powodów.

Po pierwsze gdy Komendant Główny Policji dopiero pisał swoje wytyczne w śląskim WPA już były one dawno wdrożone. Sprawy członków Śląskiego Stowarzyszenia Miłośników broni były wnikliwie badane i przeciągane już od stycznia 2012.

Po drugie być może Komendant Główny faktycznie narzucał taką a nie inną interpretację przepisów, niemniej jednak nijak nie zwolnił śląskiej pani naczelnik z obowiązku wydania decyzji zgodniej z prawem (niekoniecznie z własnym sumieniem). Tymczasem mamy tu sytuacje, gdy rzekomo kierując się wytycznymi KGP, pani naczelnik prowadzi postępowania i wydaje decyzje, które nawet KGP określa jako niewłaściwe. Czyżby działali wbrew własnym wytycznym?

Po trzecie nie sądzę by Komendant Główny zwolnił panią naczelnik z obowiązku przestrzegania takich przepisów jak art. 35 par. 3 Kodeksu Postępowania Administracyjnego, mówiący że sprawy skomplikowane i wymagające prowadzenia postępowania muszą być zakończone nie później niż w dwa miesiące od rozpoczęcia postępowania, oraz art. 75 par.2 mówiący, że gdy ustawa nie nakazuje inaczej, wszelkie dowody w sprawie mają być wnoszone w postaci oświadczenia strony (złożonego pod rygorem odpowiedzialności karnej). A łamanie tych przepisów było bardzo częstą praktyką w śląskim WPA.

Po czwarte warto przyjrzeć się jak wyglądało to „wnikliwe badanie sprawy”. Np w moim przypadku pani naczelnik w ostatni dzień trwania postępowania stwierdziła, że musi się upewnić, czy posiadam jakieś militaria. I z tego powodu przedłużyła postępowanie o miesiąc bym miał czas na udzielenie odpowiedzi. Odpowiedzi udzieliłem po kilku dniach, co spowodowało, że znów ostatniego dnia postępowania zadecydowała o wysłaniu do mnie dzielnicowego, by obejrzał moje bagnety. Oczywiście był to pretekst do kolejnego przedłużenia o miesiąc.

Po piąte i najważniejsze, pozostałe 16 komend wojewódzkich, kierując się tymi samymi wytycznymi, uzyskiwało znacznie lepsze wyniki. Zatem czyżby oni dostali jakieś inne pismo z KGP?

Kolejnym kuriozalnym tłumaczeniem ze strony Komendanta Wojewódzkiego jest stwierdzenie, że WPA prowadzą również tysiące innych postępowań (nie wszystkie związane z pozwoleniami na broń) i sprawa pozwoleń do celów kolekcjonerskich to ułamek procenta wydanych decyzji. By zrozumieć absurd takiego tłumaczenia wyobraźmy sobie urzędniczkę w starostwie, która osobiście uważa, że ulica Żółta w Wygwizdołkach powinna zostać niezabudowana.

Niestety jakieś chamy bez jej zgody uchwaliły, że ma być przeznaczona pod budownictwo jednorodzinne. Nasza bohaterska urzędniczka musi własnymi decyzjami administracyjnymi naprawiać ich błąd, po prostu odmawiając pozwoleń na budowę. Czy wyobraża ktoś sobie starostę, który broniłby ją słowami „O co wam chodzi? Wydajemy tysiąc pozwoleń na budowie a na Żółtej bezpodstawnie odmówiliśmy tylko 5 razy” Jak widać w Policji to możliwe.

Jedynym pocieszeniem jest fakt, że Komendant Wojewódzki przyznał, że po opublikowaniu wyroków sądowych, nakazujących niestety czytać ustawę tak jak ona została napisana, praktyka wydawania pozwoleń w Śląskim WPA się zmieniła. Jest to dla nas połowiczne, ale jednak zwycięstwo. Niestety pozostaje pewien niesmak. Zachowanie organów władzy przypomina nieco nieetycznego biznesmena, który nie chciał zapłacić za fakturę i uparcie się od tego wymigiwał. Biznesmen ten wiedział, że najgorsze co go może spotkać, to wyrok który mu każe ją w końcu zapłacić. A może się dłużnik zniechęci? Przykre gdy taką postawę prezentuje instytucja powołana do pilnowania, by prawo było przestrzegane.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych