Jak upadać, to tylko w Londynie...
Chcesz ogłosić upadłość konsumencką? Jedź na wakacje do Wielkiej Brytanii, umów się na spotkanie z doradcą, a odzyskasz spokój i poczujesz, że prawo jest po to, by Cię chronić
Dość krzyków windykatorów! Dość zastraszania i wykorzystywania złej sytuacji finansowej dłużnika, by zaspokoić wartość roszczenia i napełnić kiesy zdeprawowanych banksterów! Dłużnik to też człowiek, i poza obowiązkami ma też swoje prawa.
Nowelizacja ustawy o upadłości konsumenckiej to prawdziwa puszka Pandory. Zmiany w prawie wywołują uśmiech na twarzy co drugiego prawnika z którym rozmawiam – bo nawet jeśli przepisy upadłościowe są już mniej restrykcyjne i umożliwiają Kowalskiemu ogłoszenie upadłości, to wszyscy wiedzą że miną lata, zanim prawo wyjdzie z ram teorii i zacznie obowiązywać w praktyce.
Niezależnie od zmiany w przepisach, już dziś upadłość konsumencka staje się w pewnym sensie straszakiem na dłużnika – banksterzy i windykatorzy grożą, że ogłoszenie upadłości niewiele zmieni, a jeśli cokolwiek, to tylko na gorsze. Bo Sąd zabezpieczy i przekaże Syndykowi cały majątek; ruchomości, nieruchomości, pensja, aktywa, pasywa, wszystko szlag trafi. A dług (w jakiejś części) nadal trzeba będzie spłacać przez kilka lat. Oczywiście wszystko pod kuratelą Sądu, czułego, troskliwego i prawego (z tendencją do skostnienia i zwyrodnień stawów starej, biednej, ślepej Temidy).
Czy jest alternatywa? Jest. I Ci co o niej wiedzą, śmieją się polskiemu Ministerstwu Sprawiedliwości i Ministrom prosto w twarz. Samo Ministerstwo Sprawiedliwości nazywa proceder „turystyką upadłościową”, oceniając tym samym, że sprawa jest im znana. Pod rozkosznym hasłem z turystyką w tle, kryje się pojęcie transgranicznej upadłości konsumenckiej, którą w dowolnym kraju należącym do Unii Europejskiej może ogłosić obywatel każdego kraju który należy do Unii. Jest to więc w ogólnym zarysie działanie zgodne z europejskim prawem, i nikt jak żyw, nie ma prawa Polakowi takiego rozwiązania zabronić.
Cały problem kryje się gdzie indziej. Chodzi o to, że ogłaszanie upadłości w innych krajach, a zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, to faktycznie istna turystyka i szał ciał. Wystarczy wpisać w internet hasło „upadłość konsumencka UK”, albo „upadłość transgraniczna”, by zobaczyć jak wielka jest skala procederu. Wyspecjalizowanych firm, w których wielu doradców to polscy prawnicy, oferuje możliwość ogłoszenia upadłości konsumenckiej w Wielkiej Brytanii w przeciągu kilku tygodni. Na swoich stronach internetowych, w zakładkach ukrytych często pod ofertami doradztwa podatkowego dla Polaków pracujących w UK, informują o tym jak proste i skuteczne jest zgłoszenie wniosku o upadłość. „Wystarczą dwie wizyty w naszym biurze” – zachęcają w ofertach. „ Dopełnimy za Ciebie wszystkich formalności”, „Zapewniamy 100% skuteczności”.
Skuteczność może i jest, i da się ją nawet wycenić. W zależności od wysokości zadłużenia, mowa o cenniku zaczynającym się od 4 – 5 tysięcy złotych. Górnej granicy kosztów nie ma. Jest za to ograniczenie wysokości długu – aby ubiegać się o upadłość konsumencką w UK, trzeba być zadłużonym na minimum 75 tysięcy złotych.
Jak informują oficjalnie firmy oferujące ogłoszenie upadłości w UK, aby rozpocząć procedurę trzeba:
- Mieszkać i pracować w UK (odprowadzać podatki) przez minimum 6 miesiecy
- Mieć w UK tzw. COMI, czyli Centrum Interesów Życiowych
- Mieć tam konto w banku, numer ubezpieczenia społecznego, adres zamieszkania, i dane miejsca pracy
Te wszystkie wymogi pomogą spełnić firmy zajmujące się ogłaszaniem upadłości. Wystarczy tylko kontakt, wpłata zaliczki, i dostarczenie kilku dokumentów do siedziby firmy, najczęściej mieszczącej się gdzieś w Londynie czy innej części kraju. Potem trzeba się pojawić w Sądzie brytyjskim - raz, czy dwa. Oczywiście dany Sąd może wniosek odrzucić, jednak dziesiątki tysięcy Polaków już swoją upadłość ogłosiły, i mogą odetchnąć z ulgą. Mając w ręku papier z wyrokiem Sądu brytyjskiego, są chronieni przed polskimi windykatorami. I niestety, w przeciwieństwie do polskich standardów, Sądy w Wielkiej Brytanii działaja tak, by umożliwić dłużnikowi wyjście z kłopotów. Ustalają spłatę długów w taki sposób, by człowiek mógł spać spokojnie i nie musiał się bać – co w Polsce jest nieosiągalne.
I jeśli czemukolwiek można się w tej sprawie dziwić, to tylko temu, dlaczego z Polski nie wyjeżdżają jeszcze autokary pełne upadłościowych turystów? Atrakcje to m. in. zwiedzanie Londynu i możliwość odzyskania spokojnego życia.