Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Mieszkanie spłonęło, kredyt we Frankach został

Longina Grzegórska-Szpyt

  • Opublikowano: 4 sierpnia 2015, 11:17

    Aktualizacja: 4 sierpnia 2015, 12:01

  • 9
  • Powiększ tekst

10 lipca spłonęło poddasze kamienicy, w której mieszkała Natalia Wesołowska z rodziną. Z jej mieszkania nie zostało nic, prócz 400 tys. zł kredytu denominowanego we Frankach, i 10 tys. zł odszkodowania zaproponowanego przez rzeczoznawcę ubezpieczyciela.

W sierpniu 2008 roku Natalia spełniła jedno ze swoich marzeń. Po kursie 2,09 zł dostała kredyt we frankach na zakup mieszkania w pięknej elbląskiej kamienicy. Szybko zorientowała się, że piękna kamienica ma poważne skazy. Od 2010 roku alarmowała administrację, że dach jest mocno dziurawy, a stara i uszkodzona instalacja elektryczna grozi pożarem strychu. W nocy z 9 na 10 lipca jej najgorsze obawy zmaterializowały się. Pod dachem wybuchł pożar, ona z mężem i dwiema małymi córkami ( 6 i 4 lata) uciekli praktycznie w piżamach.

Miasto zaproponowało pogorzelcom pomoc w wysokości 2,5 tys. zł. Zaproponowało też mieszkanie zastępcze w starym hotelu robotniczym ze wspólną toaletą i łazienką na korytarzu. Natalia nie chcąc narażać córki na kolejne stresy w takich warunkach, zatrzymała się u matki w jednym małym pokoju. - Lokalne media opisały, że poszkodowani mieszkańcy odmówili pomocy z MOPSu, a mnie się nawet nikt o nic nie zapytał – opowiada z żalem kobieta. - Na lepszy lokal, które miasto posiada, nie mamy co liczyć, gdyż mieszkanie mieliśmy własnościowe – dodaje. - Na szczęście są jeszcze wokół nas przyjaciele i znajomi którzy szybko zareagowali na to co się stało. Podarowali nam ubrania i środki czystości, więc najpotrzebniejsze rzeczy mieliśmy – kwituje.

Ale prawdziwy koszmar dla Natalii zaczął się dopiero, gdy opadł dym i kurz po akcji gaśniczej. Najpierw z mozołem ruszyła machina urzędnicza. Nie od razu, ale nadzór budowlany stwierdził, że dach i stropy nadają się do odbudowania. Po dwóch tygodniach zostały rozstawione rusztowania, żeby ostatecznie po odkryciu całego dachu i sufitów potwierdzić to. - Moje mieszkanie nie nadaje się do zamieszkania i przebywania w nim. Zniszczeniu całkowitemu uległy sufity oraz podłogi. W chwili obecnej wszystko jest zagrzybione i napuchnięte. Remont mogę w mieszkaniu zacząć dopiero po remoncie dachu oraz wysuszeniu belek podłogowych. Ale nie wiadomo, kiedy to nastąpi – dodaje zrezygnowana.

Zresztą jak sama przyznaje, teraz i tak nie ma za co przeprowadzić remontu. - Na tą chwile potrzebuję środków pieniężnych, aby zapłacić ludziom za rozebranie zniszczonych podłóg sufitów itd. – Z ubezpieczenia nie dostaliśmy nic, nawet żadnej kwoty bezspornej na bieżące wydatki – opowiada. Z wyceną straty rzeczoznawcy PZU też się nie śpieszyli. Po ponad dwóch tygodniach od pożaru Natalia dostała jednak wycenę szkód na kwotę 10 300 zł (słownie: dziesięć tysięcy trzysta złotych) – Myślałam, że to jakiś głupi żart, mieszkanie było ubezpieczone na 228 tys. zł. - dodaje. Oczywiście będę się od tego odwoływać, jak tylko dostanę ostateczne pismo, ale obawiam się, że bez prawnika nie mamy dużych szans na walką z ubezpieczycielem. Tyle, że na prawnika nie mamy pieniędzy. Ja prowadziłam małą firmę, ale teraz muszę się zająć zniszczonym mieszkaniem, a na płatny urlop, ani zwolnienie nie mam co liczyć. Mąż dużo nie zarabia, poza tym czynsz za mieszkanie i raty kredytu trzeba płacić, z tego nikt nas nie zwolni – kwituje kobieta.

Kredyt hipoteczny spędza jej sen z powiek i nawet wcale nie dlatego, że ma go dziś do spłaty w dwa razy większej kwocie, niż w chwili kiedy go brała. Boi się czego innego. - W banku zgłosiliśmy zdarzenie podczas wizyty w oddziale. Tamtejsi pracownicy nie byli w stanie nam nic doradzić bo „nie było nigdy takiej sytuacji”. Kazali nam pisać wnioski o karencję w spłacie na 6 miesięcy i przygotować mnóstwo dokumentów – opowiada Natalia. - Póki co, jednak nie składaliśmy żadnych pism, boję się, że jeśli bank zobaczy, że ma na ten moment nieruchomość wartą maksymalnie 50 tys. zł, a zadłużenie na ponad 400 tys. zł (97000 CHF), wypowie mi umowę kredytu, albo zażąda dodatkowego zabezpieczenia – dodaje. A to – jak twierdzi - nie wchodzi teraz w grę. I bardziej niż na pomoc materialną, liczy teraz na pomoc prawną.

Powiązane tematy

Komentarze