„Cudowne lata” AWS-UW
A miało być tak pięknie. Jesień 1997 roku. Po ośmiu lat rządów „różowych”, „aferałów”, „czerwono-zielonych” (dziś już wszyscy wiemy, że zieleń mocny Bury odcień ma) i epizodzie rządu szlachetnego, choć niezbyt energicznego i skutecznego Olsza w końcu rządzić będą nasi. Jedynie Jarosław Kaczyński przewidując czarną przyszłość ostrzegał, mocno i bardzo brzydko ( jak na niego rzecz jasna) się wyraził: „Teraz, K.... , My”.
Przestrogi te zostały jednak powszechnie zignorowane. Jak tak można? TKM? Przecie oni mądrzy, uczciwi, z naszego solidarnościowego plemienia są.
Premierem został, namaszczony przez Pięknego Mańka, Profesor z piękną opozycyjną kartą. Dostojny, Ślązak, znaczy robotny być musi, języki zna, aktorkę córkę ma. Jednak już pierwsze ministerialne nominacje powinny być ostrzeżeniem.
Wicepremierem i szefem MSW został Tomaszewski, imienia nie pamiętam. Co się z nim teraz dzieje? Podobno ostatnio na Ukrainie z oligarchami od Janukowycza jakieś lody kręcił. Prawie dwa lata (1997-1999) urząd wicepremiera sprawował jakieś plotki o kontaktach z „łódzką ośmiornicą” krążyły. W końcu sędzia Nizieński zlustrować go kazał, a koledzy skutecznie dymisję doradzili. Oczyszczony został w IPN-ie, a jakże, jak to nierzadko za Kieresa bywało.
Ministrem Sportu został, też miasta Łodzi pochodzący, jak się później okazało, znajomy Baraniny i Inki, dzielnie z mafią PZPN walczący, śp. Dębski. Wojnę gangów jednak przegrał.
Nie chodzi nawet o nierozgarniętego Wąsacza, którym Wieczerzak zarządzał, bo i tak ministerstwem de facto kierowała Ala. Kto sprzedał TP SA polskiemu kapitałowi śp. Dr Jana, który płacił francuskimi pieniędzmi, do dziś do końca nie wiadomo. Chyba jednak Ala, bo to ona na konferencjach podczas oferty publicznej ministerstwo, które chyba wówczas grabieży narodowej powinno się nazywać, reprezentowała. Dziś Ala warszawskim oddziałem jednego z czołowych banksterów kieruje.
Geniusz gospodarczy ze Śląska tak skutecznie problemy górników rozwiązał, potężną kasę wypłacając tym, którzy z kopalń odeszli, że w ciągu ostatnich lat zadowoleni, wiele razy Warszawę w podzięce odwiedzali.
Nie to jednak było najgorsze. Z kopyta ruszono do naprawiania kraju. Przeprowadzono cztery wielkie reformy, powszechnie uznawane za olbrzymi sukces: emerytalną, ochrony zdrowia, edukacji i samorządową. Teraz już wiemy, że tylko ta ostatnia nie była kompletną klapą.
Lecznictwo później reformowano jeszcze wielokrotnie i dalej jest źle.
Reforma systemu edukacji polegała głównie na wprowadzeniu gimnazjów, które powszechnie uznawane są za głównie miejsce patologi w polskim szkolnictwie, a obecna ekipa rządząca zapowiada ich likwidację.
Reforma emerytalna (OFE), to temat na obszerną książkę, mnóstwo o tym już napisano i powiedziano. Do dziś nie jest jasne, kto był jej rzeczywistym pomysłodawcą: ośrodki krajowe czy zagraniczne (Bank Światowy, ktoś inny)? OFE miały niewątpliwie pozytywny wpływ na koniunkturę na rynku kapitałowym. Dzięki pieniądzom przyszłych emerytów udało sporo ofert publicznych, których sukces nie przesądzony. Masa pieniądza skierowana na giełdę podniosła ceny akcji. Czy było to korzystne dla płacących składki, to osobna kwestia. Na pewno znakomicie, wyszły na tym firmy, które zarządzały OFE. Z wszechobecnych w reklamach OFE emerytur pod palmami „ostał się jeno sznur”. Dziś najgorliwiej „OFErm” (tak pieszczotliwie przez spekulantów giełdowych ochrzczonymi) broni nowoczesny Rumun Balcerowicza.
Można też przypomnieć „sukces” pomysłu Mariana Telewizji Familijnej, prywatyzację Domów Towarowych Centrum i wiele innych „osiągnięć”. Najważniejszym była niewątpliwie prywatyzacja PZU, o której to ubezpieczyciel narodowy nasz na swoich www dziwnie mało pisze. W 1999 roku minister skarbu Emil Wąsacz, sprzedał konsorcjum Eureko i BIG Banku Gdańskiego 30 proc. akcji PZU za 3 mld zł. Skutki tej skandalicznej transakcji ponosiliśmy latami. We wrześniu 2005 roku posłowie jednogłośnie przyjęli raport, w którym uznali, że w całej operacji naruszono aż 19 aktów prawnych i że odpowiada za to kilkanaście osób, którymi powinna zająć się prokuratura. Komisja stwierdziła, że odpowiedzialność polityczną ponosi Jerzy Buzek. Zażądała też postawienia przed Trybunałem Stanu Emila Wąsacza i Aldony Kameli-Sowińskiej. Ostatecznie stanął przed TS tylko Wąsacz. Zarzucono mu niedopełnienie obowiązków przy, Telekomunikacji Polskiej i. Rozprawa przed Trybunałem w listopadzie 2006 roku skończyła się decyzją o umorzeniu postępowania z powodu uchybień formalnych.
Wyczerpująco opisywał to Janusz Szewczak szacując straty, które ponieśliśmy na około 20 mld zł, dodając przy tym, osoby winne nie tylko nie poniosły odpowiedzialności, ale zrobiły wielkie kariery. Wicepremierem i ministrem finansów był u Buzka Balcerowicz, który ze swoją ekipą po załatwieniu swoich spraw tonący okręt w czerwcu 2000 r. opuścił. Finansowy ster przejął Jarosław Bauc, i nagle okazało się, że okręt olbrzymią finansową dziurę ma, imieniem Bauca potem zwaną, na co on potulnie się godził?! Tego, że taka dziura w kilka miesięcy nie może powstać, nikt z polityki i mediów „mętnego nurtu” nie raczył zauważyć.
Inne „osiągnięcia” tej ekipy pominę tu milczeniem. Mariana mandaryni, konwenty św. Katarzyny... Do każdego obozu władzy przeczepia się mnóstwo szumowin, jednak tej formacji udało się dokonać czegoś dla Polski tragicznego: Uświadomiła ona Polakom, że solidarnościowe korzenie nie tylko głupki, ale i szubrawcy mają. Po wyborach 2001 r., AWS w Sejmie już nie było, a do władzy tryumfalnie komuna wróciła.
To ku przestrodze umysłów było
Ku pokrzepieniu serc teraz
Pod koniec lat 90. lustracja ruszyła, z oporami i kulawo, ale jednak. IPN powstał, początkowo tak sobie działał, ale był, i śp. Janusz Kurtyka, miał co w dobrą instytucję zmienić. W świadomości społecznej dzięki znakomitemu ministrowaniu szerzej śp. Lech Kaczyński zaistniał, co było wehikułem do powstania Prawa i Sprawiedliwości.
Dziś sytuacja ekonomicznie jest gorsza. Koniunktura na całym świecie pod koniec lat 90. była znakomita, nowe technologie (komórki, internet) najdynamiczniej się rozwijały. Jeszcze duża część polskiego majątku nie była w zagranicznych rękach. Politycznie jest za to znacznie lepiej. Komuny w Sejmie nie ma, Jarosław Kaczyński sam siebie ostrzegać nie potrzebuje, Zjednoczona Prawica układać się z nikim nie musi. Wydaje się też, że nauki z lat ubiegłych nie poszły w las.
Dzięki łasce Boga, Opatrzności , Allaha, dobrej karmie i innym Demiurgom, w których ktoś wierzy bądź nie, następną szansę dziś mamy. I dziękować za to wypada, żeśmy doczekali. Choć łatwo nie będzie, bo tych, którzy źle nam życzą, zarówno w kraju jak i za granicami nie brakuje.
Rafał Lechowski