Opinie
Źródło: http://www.kprm.gov.pl
Źródło: http://www.kprm.gov.pl

Unijne bezsensy – procykliczny pakt fiskalny

Kazimierz Dadak

Kazimierz Dadak

Professor of Finance and Economics Hollins University

  • Opublikowano: 18 lutego 2013, 20:52

    Aktualizacja: 18 lutego 2013, 20:56

  • Powiększ tekst

Premier Tusk pełną parą zmierza w kierunku przyjęcia przez Polskę paktu fiskalnego. Zanim zajmiemy się szczegółami tego pomysłu należy nadmienić, że z punktu widzenia polskiego interesu narodowego przystąpienie do niego jest zupełnym nieporozumieniem. W wyniku podpisania paktu fiskalnego nasz kraj nie odniesie jakichkolwiek korzyści, zaś potencjalne koszty tego kroku są ogromne.

Układ ustanawiający ten pakt wyraźnie stanowi, że organem podejmującym decyzje tyczące się spraw poruszanych w tej umowie jest Szczyt Euro, w skład którego wchodzą tylko i wyłącznie przywódcy państw członkowskich Unii będących jednocześnie w strefie euro. Szefowie rządów państw, które nie przyjęły wspólnej waluty mogą być zapraszani na obrady Szczytu jako obserwatorzy, mają być powiadamiani o podjętych działaniach, ale nie mają absolutnie żadnego prawa głosu. Mówiąc wprost, nasz kraj przyjmuje wszystkie rygory wiążące się z tym paktem, czyli traci część suwerenności, a jednocześnie nie uzyskuje najmniejszego wpływu na podejmowane decyzje i dalszy przebieg wydarzeń. Tego typu kroki były w przeszłości podejmowane przez kraje będące protektoratami, ale nie przez państwa uważające się za wolne i niepodległe.

Pakt fiskalny nakłada na państwa członkowskie obowiązek utrzymywania równowagi budżetowej w każdym roku obrachunkowym, lub co najwyżej nadzwyczaj niskich deficytów budżetowych („strukturalny deficyt” nie wyższych niż 0,5% PKB) i obniżenia poziomu długu publicznego do 60% PKB. Są to cele, na pierwszy rzut oka, nadzwyczaj szczytne, ale w gruncie rzeczy zupełnie pozbawione jakichkolwiek podstaw teoretycznych.

Przytłaczająca większość ekonomistów jest zgodna co do tego, że budżet powinien być utrzymywany w równowadze na przestrzeni całego cyklu koniunkturalnego, a nie każdego roku. Ten pierwszy postulat daje możliwość swobodnego działania „automatycznym stabilizatorom” i tym samym ma charakter antycykliczny (Okienko 1), natomiast ten drugi wariant prowadzi do zachowań procyklicznych, powszechnie uważanych za szkodliwe. Co więcej, pakt ten w praktyce wyklucza używanie polityki fiskalnej (np. zwiększenie wydatków państwa) w obliczu nadzwyczaj głębokich kryzysów będących wynikiem załamania się popytu całkowitego (wstrząs od strony popytu), czyli z sytuacją z jaką mamy obecnie do czynienia. Fakt, że gospodarka amerykańska dużo szybciej wyszła z kryzysu niż strefa euro jest powszechnie przypisywany temu, iż w USA zastosowano fiskalne bodźce, zaś w Europie przyjęto dokładnie odwrotną strategię, zaczęto czynić gwałtowne oszczędności.

 

Tabela 1

USA i Strefa-euro, dane makroekonomiczne

 

 

2007

2008

2009

2010

2011

2012

2013

2014

Wzrost PKB (%)

USA

1,9

-0,3

-3,1

2,4

1,8

2,2*

2,3*

2,6*

Strefa-euro

3,0

0,4

-4,4

2,0

1,4

-0,4*

0,1*

1,4*

Stopa bezro-

bocia (%)

USA

4,6

5,8

9,3

9,6

9,0

8,1

X

X

Strefa-euro

7,6

7,6

9,6

10,1

10,1

11,4

X

X

Deficyt budżet-

owy (% PKB)

USA

-2,2

-5,3

-10,4

-10,1

-8,8

X

X

X

Strefa-euro

-0,7

-1,6

-5,2

-5,0

-4,1

X

X

X

Dług publiczny (% PKB)

USA

46,8

55,5

67,7

76,8

81,8

X

X

X

Strefa-euro

66,4

70,2

80,0

85,4

87,3

X

X

X

* Szacunki

x = brak danych

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dane: Eurostat, OECD, Międzynarodowy Fundusz Walutowy

 

Dane zawarte w Tabeli 1 pokazują, że pomimo dużo niższych deficytów budżetowych tempo wzrostu gospodarczego i spadek bezrobocia w Euro-strefie daleko odbiega od amerykańskich osiągnięć w tych dziedzinach. Jak z powyższego wynika, wzrost wydatków państwa w warunkach ciężkiego kryzysu spowodowanego załamaniem się prywatnych inwestycji ma zbawienny wpływ na gospodarkę. Prognozy na lata najbliższe robione przez Eurostat jasno wykazują, że wspomniane trendy będą także występować w najbliższych latach.

Pakt fiskalny jest zupełnym anachronizmem w świetle raportu Międzynarodowego Funduszu Walutowego opublikowanego w październiku zeszłego roku w którym instytucja ta otwarcie przyznała, że przygotowując pakiety pomocowe dla Grecji bardzo poważnie nie doszacowano tzw. mnożnika polityki fiskalnej. Mnożnik ów określa oczekiwany wpływ zmian wysokości wydatków państwa lub rozmiaru ciężaru podatkowego na tempo rozwoju gospodarczego. Przed kryzysem szacowano, że wskaźnik ten wynosi tylko 0,5, czyli spadek wydatków rządowych, lub wzrost podatków, równy 1% PKB miał powodować obniżkę tempa wzrostu gospodarczego o 0,5%. Zatem, przy mnożniku niższym od jedności możliwa jest redukcja deficytu poprzez cięcia wydatków.  Natomiast w obliczu obecnego kryzysu spowodowanego paniką na rynkach finansowych i zanikiem kredytu bankowego, co z kolei doprowadziło do załamania się inwestycji prywatnych, wskaźnik ten jest szacowany na aż 1,8. Tak więc, nakazane Grecji podwyżki podatków i cięcia w wydatkach spowodowały powstanie błędnego koła – oszczędności prowadziły do spadku wartości PKB szybszego od obniżki wydatków. (Zarówno wysokość deficytu jak i zadłużenia są mierzone w stosunku do poziomu PKB, czyli mianownik malał w większym tempie niż licznik i w stosunku do PKB deficyt oraz dług publiczny ciągle wzrastały, zamiast maleć.) Tym samym wskazane przez Brukselę i MFW cele tyczące się deficytu budżetowego jak i poziomu długu państwowego z całą pewnością nie mogły być przez Grecję osiągnięte.

Ogólnie rzecz biorąc, pakt fiskalny pozbawia ich członków istotnego mechanizmu obronnego i jednocześnie nie daje nic w zamian. Krachy na miarę tego z roku 2008 nie są częstym zjawiskiem, niemniej nikt nie wie kiedy takie zjawisko wystąpi ponownie i wyrzeczenie się użycia polityki fiskalnej do obrony przed taką katastrofą jest oczywistym błędem sztuki.

Pakt ten jest szczególnie szkodliwy dla państw słabiej rozwiniętych, które muszą wydać ogromne pieniądze na rozbudowę infrastruktury. Zasada sprawiedliwości międzypokoleniowej wymaga finansowania takich inwestycji właśnie w drodze zaciągania długu. Teoria finansów publicznych jednoznacznie głosi, że ciężar budowy i utrzymania dóbr publicznych (np. dróg) winni ponosić ich bezpośredni użytkownicy. Ponieważ oczekiwany okres eksploatacji dróg jest liczony w dziesiątkach lat, ciężar finansowania budowy dróg muszą ponosić także przyszli użytkownicy. Takie rozwiązanie jest możliwe tylko i wyłącznie poprzez zaciąganie kredytu długoterminowego i jego spłatę rozłożoną na wiele lat.

Pakt fiskalny bardzo utrudnia finansowanie długoterminowych inwestycji produkcyjnych w drodze zaciągania długu, ponieważ takie rozwiązanie automatycznie powiększa deficyt budżetowy i poziom zadłużenia państwa. Pozostaje zatem tylko jedna możliwość, finansowanie z bieżących podatków, czyli cały ciężar finansowania spada na barki osób dziś płacących podatki. Mówiąc wprost, obecne pokolenie ponosi wszystkie koszty inwestycji służących także i ich dzieciom – przyszli użytkownicy nie zapłacą ani grosza za budowę dróg. Pomijając już sprawę sprawiedliwości międzypokoleniowej, dzisiejsi podatnicy nie są w stanie unieść tak wysokiego obciążenia i, siłą rzeczy, rozbudowa infrastruktury kuleje (pomijając już niewydolność obecnych ekip rządowych), co z kolei ujemnie odbija się na tempie wzrostu gospodarczego.

Wypada tu nadmienić, że nie ma co liczyć na to, że sektor prywatny przejmie tu rolę wybawcy. Wystarczy wspomnieć, że nawet w USA, kraju posiadającym dużo więcej kapitału niż my, budową autostrad zajmują się władze federalne i stanowe, a nie prywatne firmy.

Nie jest bez znaczenia także to, że cała rzeczywistość unijna jest jakby żywcem wyjęta z Orwell’a – wszyscy są równi, ale niektórzy są „równiejsi”. W latach 1999-2011, czyli w okresie istnienia euro dla którego mamy ostateczne dane na temat wysokości deficytu budżetowego, region ten jako całość przekroczył pułap 3% PKB tylko 4 razy, natomiast Niemcy 7 razy, zaś Francja aż ośmiokrotnie. Jak do tej pory nikt w Brukseli nie odważył się pisnąć ani słówkiem na ten temat.

Pakt fiskalny jest bardziej ostrą formą Paktu na rzecz Stabilności i Rozwoju. Na mocy tej nowej umowy władze Unii uzyskują dużo lepszy wgląd w finanse państw członkowskich, a co ważniejsze, procedura nakładania kar na kraje nie stosujące się do jego wymogów jest daleko bardziej zaostrzona. Pakt nie czyni żadnej różnicy pomiędzy deficytami będącymi skutkiem nadmiernych wydatków na cele społeczne (spożycie), a przypadkami gdy są one wynikiem koniecznych nakładów na inwestycje produkcyjne (które same spłacą się później), lub programów mających na celu przezwyciężenie ciężkich kryzysów gospodarczych. Polska nie będąca członkiem strefy euro nie ma najmniejszego obowiązku podpisania tej umowy. Biorąc pod uwagę jego szkodliwość dla naszych interesów ekonomicznych najwyższe zdumienie budzi gotowość rządu do podjęcia tego kroku. To, że szef polskiego rządu będzie mógł sobie kilka razy w roku zrobić zdjęcie w towarzystwie przywódców europejskich potentatów nie wydaje się być wystarczającą kompensatą za ponoszone z tego tytułu koszty.

Okienko 1

Automatyczne stabilizatory, to mechanizmy powodujące samoczynny wzrost wydatków państwa w okresach kryzysowych i ich zmniejszenia w czasach prosperity. Klasycznym przykładem takich mechanizmów są zasiłki dla bezrobotnych i progresywne podatki od dochodu. W okresach spadku aktywności gospodarczej i podwyższonego bezrobocia wartość wypłacanych zasiłków wzrasta. Podobnie, spadek dochodów powoduje zmniejszenie ciężaru podatkowego, ponieważ wiele osób nie osiąga wysokich progów podatkowych, czyli względne obciążenie podatkowe spada (wartość podatku liczonego jako procent dochodu ulega obniżce). Zatem, w okresie recesji, te dwa czynniki automatycznie powodują pojawienie się deficytu budżetowego. Ale dzięki wzrostowi wydatków rządowych popyt całkowity nie ulega gwałtownemu załamaniu i tym samym recesja jest płytsza niż w przypadku braku istnienia tych mechanizmów.

W okresach prosperity mamy do czynienia ze zjawiskiem dokładnie odwrotnym, wydatki państwa na świadczenia społeczne ulegają zmniejszeniu, zaś wpływy z podatków wzrastają i państwo notuje nadwyżki budżetowe. Tym samym, w czasach ożywienia gospodarczego następuje lekkie zmniejszenie popytu całkowitego i dzięki temu zmniejsza się prawdopodobieństwo przegrzania gospodarki. Ogólnie rzecz biorąc, automatyczne stabilizatory zmniejszają amplitudę wahań w koniunkturze (charakter anty-cykliczny). Z punktu widzenia prywatnych przedsiębiorstw jest to zjawisko ze wszech miar pożądane, ponieważ zmniejsza ryzyko związane z prowadzeniem działalności gospodarczej.

Natomiast sztywne wymogi tyczące się deficytów budżetowych mają działanie pro-cykliczne. W czasach kryzysowych, gdy wpływy z podatków maleją rząd jest zmuszony do cięcia wydatków, lub podniesienia podatków. W obu przypadkach następuje dalszy spadek popytu całkowitego, co pogłębia recesję. W okresach szybkiej ekspansji, wpływy z podatków gwałtownie rosną i dają państwu możliwość zwiększenia wydatków, co nieuchronnie zwiększa popyt całkowity i może prowadzić do przegrzania gospodarki i pojawienia się presji inflacyjnej. W tym ostatnim przypadku obniżka podatków powoduje taki sam skutek, z tą różnicą, że zwiększenie popytu całkowitego wynika ze wzrostu konsumpcji, lub inwestycji, które i tak już są na wysokim poziomie.


Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych